Bawiła się przed żłobkiem jakąś kulką z mchu znalezioną gdzieś w kącie, ale gdy przysłonił ją cień, przestała, odwracając wzrok. Wtedy też zauważyła dużego poharatanego kocura, patrzącego się wprost na nią.
— Cześć mała, to ty jesteś dzidziusiem lidera?
Nastroszyła futro jak oparzona. Niech ci los. Matka poszła po zioła do medyka. Była pewna, że gdyby była w żłobku, to szybko rozprawiłaby się z tym całym zdrajcą. Kocur wyglądał szpetnie. Dokładnie tak, jak mówiła Zając. Czy to on?
— Najwidoczniej tak — miauknęła powoli. — Jak ci na imię?
Nieznaomy przysiadł obok malucha, szczerząc do niej zęby.
— Rybka, miło poznać. Jak ci na imię? — zapytał, patrząc na nią zaciekawiony.
Popatrzyła się na niego z lekka oceniająco. Początkowo chciała się cofnąć, ale stwierdziła, że nie będzie pokazywać po sobie jakiegokolwiek strachu. Czego miałaby się bać? Nic nie mógł jej zrobić. A w razie gdyby, to mama na pewno by to usłyszała i przybiegła po pomoc. Na pewno tyle kotów nie ostrzegało ją przed nim bez powodu.
— Strzyżyk, o ile ta informacja jest ci jakoś bardzo potrzebna do życia. Z reguły nie zadaję się z obcymi — mruknęła neutralnie, utrzymując z nim kontakt wzrokowy. — Dużo się o tobie nasłuchałam.
— Nie jestem kimś obcym. Jestem twoją rodziną. Dalia to moja siostrzenica, więc jestem takim jakby twoim wujkiem — uświadomił małą. — Och, tak? Co takiego? Z chęcią posłucham.
Co.
Uniosła wyżej ogon, a jej źrenice zwęziły się w drobne szparki. Była spokrewniona z nim? Z kimś, kto był uznawany na zdrajcę? Zając ją znienawidzi, jak się o tym dowie! Musiała się upewnić, że kocur będzie trzymać pysk na kłódkę. Nic dziwnego, że matka tak nim gardziła.
— Koty z reguły nie chcą słuchać o sobie nieprzychylnych komentarzy, więc może oszczędzę ci tej nieprzyjemności — miauknęła z nutą oschłości, ale wciąż kulturalnie, tak jak uczyła Dalia. — Ze zdrajcami matka też kazała się nie zadawać.
— Och tak? W takim razie musisz uważać też na moją córeczkę. To moja zdradziecka krew. Nazywa się Zajęcza Łapa, taka biała z liliowym ogonem — przestrzegł małą.
Ta informacja jeszcze bardziej ją zaskoczyła. Z jednej strony oznaczało to, za Zając nie mogła znienawidzić jej za pokrewieństwo z nim, w końcu ona także była z nim spokrewniona - nawet bliżej. Ale z drugiej... Nienawidziła własnego ojca? To takie... dziwne...
— To znaczy, że jest moją... Taką jakby starszą kuzynką? — wypaliła. Właściwie to dość ją to cieszyło. — Miałam już zaszczyt z nią rozmawiać. Ale czemu tak cię krytykowała, skoro jest twoją córką? Ja kocham swoich rodziców. Szanuję, że powołali mnie na ten świat. — myślała na głos; jej spojrzenie zastygło w bezruchu gdzieś nad ramieniem kocura, by zaraz znów spojrzeć mu w oczy. —Zrobiłeś jej coś złego?
— Nie. To ona zrobiła coś złego mnie — prychnął kocur. — Nienawidzi mnie od dziecka. To pewnie przez imię jakie nosi. Jej matka nadała je na cześć mojego oprawcy, który mnie torturował w innym klanie. Całe jego zło, przeszło na nią i jest. Grozi, że mnie zabije i marzy jej się moja publiczna egzekucja. Wcześniejsza liderka popierała jej słowa, przez co zabiła jej matkę i siostrę, by mnie załamać. Nie udało jej się to jednak, bo sama straciła życie. Moja córka to po prostu zło w czystej postaci.
To wszystko brzmiało tak dziwnie, że młoda sama nie wiedziała komu i w co wierzyć.
— ...Czekaj... Pozwoliła zabić tej liderce swoją matkę i siostrę? Tylko po to, żeby cię złamać? — rozdziawiła pysk w zaskoczeniu. — Oprawca? Torturowanie? Czy to ten przywódca Klanu Burzy? Od mamy słyszałam zupełnie coś innego... Mówiła, że dałeś mu dupy — wzdrygnęła się. — I zdradziłeś klan, rozpowiadając informacje o nas. Zając to zło w czystej postaci? W to nigdy nie uwierzę. Dla ciebie może jest zła, ale gdy z nią rozmawiałam, wydawała się miła. I normalna. Radziła mi, była przyjazna, nawet nie pochwaliła tego, że moja mama tak dużo mówi mi o... O tym co się z nami stanie, jeśli będziemy tacy jak ty. Wydaje mi się, że całkiem się rozumiemy.
— Bo moja córka to manipulantka. Dokładnie to samo słyszałem od Mglistej Łapy, która jest mądrą kotką i zauważyła, że to co mówi Zając, mija się z prawdą. I tak. Dobrze usłyszałaś. Powiedziała poprzedniej liderce, że spiskuje przeciwko niej, a ona zabiła moją rodzinę. Myślisz, że Zając za nimi płakała? Powiedziała mi, że to była ofiara za moje cierpienie. I owszem tak, to był lider klanu burzy, lecz nie dawałem mu dupy. Torturował mnie przez wiele księżyców, bo nie chciałem mu zdradzić lokalizacji naszego obozu. Nie wiesz jaki to ból dziecko, być topionym codziennie, mieć połamane łapy i być zaciąganym nad tą rzekę... Nie przeczę, że poległem, lecz nie zdradziłem obozu faktycznego Klanu Nocy, a jego replikę, w której już nikogo nie było. Nie wiem czy twoja matka ci mówiła o tym, ale również była w klanie burzy jako więzień. Myślisz, że kto ją stamtąd wyciągnął? A ja. Poświęciłem się, by twoja matka i wujkowie uciekli z tego klanu. By to zrobić rozwścieczyłem Zajęczą Gwiazdę, by nie zauważył ich zniknięcia. I tak mi dziękują... To dopiero żałosne.
Prychnęła, wbijając pazury w ziemię. Jak Zając mogła ją tak okłamać? Wierzyła, że vanka nie jest tak zła, jak ją malował. Kłamała, to fakt. Ale przy tym wszystkim była do niej przyjaźnie nastawiona. To nim gardziła. Nie nią. To z Rybką miała zatargi. Ale wciąż, nie potrafiła pojąć powikłania tych wszystkich relacji. Nie była na to gotowa.
— To nie ona pierwsza zaczęła mówić o tobie. To ja napomknęłam o tym, co mówiła mi moja mama. Przez cały czas zachowywała się, jakby nawet nie zależało jej, żebym była do ciebie szczególnie wrogo nastawiona. Ostrzegła mnie. I to miłe z jej strony. Bo tak naprawdę - jesteś starszy. Dużo. I zabliźniony. Wyglądasz przerażająco. A przy tym wszystkim dużo przeżyłeś. — spojrzała mu głębiej w oczy, mrużąc swoje. — To chyba naturalne, że bardziej biorę pod uwagę zdanie mojej rówieśniczki? Mama też mi mówiła, żebym ci nie ufała. — wsłuchując się w resztę jego historii, zaczęła czuć się niekomfortowo. — O ile nie kłamiesz to... Wyrażam współczucie z powodu tego, co cię spotkało. To okropne. Powinni być wdzięczni... — wzdrygnęła się. Mama też była więziona w Klanie Burzy? Czemu nic nie mówiła? Czemu nienawidziła wujka, skoro zrobił dla nich tak dużo? Pokręciła lekko główką. — To tak... Nielogiczne. Pomogłeś im uciec z Klanu Burzy, narażając własne życie, a oni?... Czemu tak się stało?
— Ponieważ Krucza Gwiazda namieszała im w głowach! Wsączała jad i nienawiść w moją stronę. Szkoliła też Zając, to się nie dziwię, że to mały potwór. To wszystko jej wina. Odebrała mi godność i dobre imię. Jednak już zdechła, a jej ciało żrą wrony. To twój ojciec się jej pozbył. Jest bohaterem — miauknął, uśmiechając się lekko na wzmiankę o rudym.
— Krucza Gwiazda? — przekręciła łeb. Na wieść o ojcu uśmiechnęła się lekko, nic jednak co do tego nie skomentowała. — Ale w takim razie czemu tata nie może zmienić ci imienia?
— Nie wiem... — zmarszczył czoło. — Rzeczywiście... Może czeka na odpowiedni moment? Zapytam go.
— No cóż, to... powodzenia czy coś. Skoro jesteśmy rodziną — mruknęła niezbyt chętnie. Nie powinna się do niego przywiązywać. Mógł ją okłamywać, bo przecież gdyby tata go lubił, to by na pewno zmienił mu imię na jakieś mniej hańbiące. — Nie powinnam z tobą zbyt długo rozmawiać. Moja mama cię nie lubi. Dość mocno. Chyba mnie zabije, jeśli zobaczy, że z tobą siedzę — rzuciła śmiertelnie poważnym tonem głosu, bo nawet nie wykluczała opcji, że matka mogła odciąć jej łeb za zadawanie się z Rybką.
— Tak... Twoja mama... — rzucił zamyślony Rybka. — Prędzej mnie by zabiła, nasyłając jeszcze na mnie swojego brata — zażartował. — No nic... W takim razie pójdę, nie będę robił ci niepotrzebnych problemów. Miło się rozmawiało. Mam nadzieję, że wyrośniesz na świetną wojowniczkę, która nie podąża za głupimi ideologiami mojej córki.
Nie była do końca pewna, jakiej profesji chciała się podjąć, ale nie poprawiła wojownika, kiwając tylko głową.
— Dziękuję i tobie także życzę powodzenia, Rybko.
<Wujku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz