Mały kociak szalał po żłobku z kulką mchu, piszcząc i miaucząc wesoło, gdy tylko udało mu się ją podrzucić. Daliowy Pąk była z kociakami na wizycie kontrolnej u medyka, przez co oprócz Śnieżka w kociarni została Lot, jego siostra, której nie chciał budzić.
Pointka spała głęboko, wtulona w sierść matki.
Kocurek obserwował, jak jej klatka piersiową unosi się i opada. Z jednej strony BARDZO chciał siostrę obudzić, z drugiej jednak nie chciał złościć mamusi, która znowu zafundowałaby mu jedną z jej dobrze znanych min, które robiła, gdy nikt nie patrzył.
— No, maluchy, po kolei, wchodzimy do środeczka — radosny głos Dalii rozbrzmiewał echem w legowisku kociąt i karmicielek. Maluchy jeden po drugim wpadły niczym huragan do środka, dopadając do swoich zabawek.
— I jak? — Śnieżną Ton przyciągnęła syna do siebie, gdy tylko zauważyła jego brudny od kurzu policzek. Kocię nie było zadowolone, jednakże nie miało nawet odwagi protestować.
— Wszystkie zdrowe — zamruczała szylkretowa, rozciągając się w swoim posłaniu z rozkoszą. Druga karmicielka skinęła jedynie łbem, wpatrując się w swoje kocię, które posłusznie, niczym na idealnego dzieciaka przystało - grzecznie nastawiało brudny policzek do kąpieli.
— Jeju, jak ty to robisz, Śnieżna Toni, że twój synek jest taki grzeczny? — Dalia oparła się swoją łapą o policzek, obserwując śnieżnego malucha, który łypał na "ciotkę" wielkimi, pomarańczowymi oczyskami. Kocica drgnęła na słowo "syn". Śnieżek już dawno wyczuł, że jego matka emanuje dziwną energią, gdy ktoś odzywa się do niego jak do chłopca... Może mama wolałaby mieć dwie córeczki? — Musisz mi wybaczyć kochana, jednak on wygląda po prostu tak ślicznie, delikatnie... No wyszedł ci ideał. Wygląda zdecydowanie bardziej dziewczęco niż jego siostra — rozmarzyła się, sprawdzając wcześniej, czy aby na pewno jej młode nie słyszą słów matki. Młodzik chciał się uśmiechnąć szeroko i jej przyznać rację, jednakże znów - nazwanie go kocurem wywołało w matce dziwne spięcie mięśni oraz przyspieszyło skutecznie pracę serca. Negatywna energia matki, którą czuł chyba tylko on, swoimi szponami dusiła wszelkie pozytywne emocje.
— Wiesz... Dalio — matka urwała na moment, przełykając gulę w gardle. — Nie jestem pewna, czy chcę, aby mówiono o moich kociakach osobowo... — miauknęła. Jej głos był spokojny, acz dało się w nim słyszeć ostrzejszą, bardziej dobitną nutę. — Bo co jeśli w przyszłości okaże się, że są innej płci, tylko po prostu ich ciała nie pasują... — stwierdziła, powracając do mycia syna. — Chciałam, wiesz, dać im wolną łapę do wyboru. Bez przyklejania łatki kotka bądź kocur — uśmiechnęła się lukrowo w stronę koleżanki ze żłobka. Ta w konsternacji przyznała jej rację, odpowiadając lekkim, pociesznym uśmiechem. Śnieżek natomiast siedział niczym na szpilkach, mając ochotę uciec od rodzicielki, jak najszybciej tylko się dało.
Jego ślepia obserwowały zabawę kociąt Dali, do których miał ochotę dołączyć. Wyciągnął więc przed siebie łapkę, wydając cichy dźwięk, przypominający miauknięcie.
— Tak, skarbie?
— Mamusiu, czy mogę się iść pobawić ze Strzyżyk? — zapytał grzecznie, wyczekując niecierpliwie na reakcję matki. Ostatecznie kotka kiwnęła łbem, co dawało mu pełne pole do popisu. Jeden był tylko warunek - nie mógł się ubrudzić i obudzić siostry. No, w zasadzie to były dwa warunki, jednakże nie miał zamiaru ich kwestionować. Po prostu poderwał się i podreptał do bawiącej się kotki.
< Strzyżyk? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz