stare terytorium
Nic nie mogło wiecznie trwać. Ryjówka westchnęła posępnie. Odwróciła pyszczek w stronę śpiących córek. Zwinięte w swoich posłaniach wędrowały po sennej krainie. Starsza kocica wiedziała, że zbyt długo pozwoliła im mieszkać w Norze. Początkowo miały zostać do szóstego księżyca. W trakcie dzieciństwa poznały potrzebne umiejętności jak polowanie i walka. Jednak czas mijał i chociaż wkroczyły w dorosłość, Ryjówka nie wypędziła ich z terytorium, pozwalając im myśleć, że należy również do nich. Nora i terytorium należały do Ryjówki, córki miały jedynie zostać dobrze wychowane, na odpowiednich samotników. Rosa i Mysz miały być niezależne i wolne. Rozwinąć swoją własną historię, przeżyć wiele pięknych wędrówek, polować i walczyć. Nauczyła je również pływać, łowić ryby, wspinać się i przedstawiła podstawowe zioła. Przekazała im wszystko to, co ona sama musiała zdobywać księżycami. Chciała jednak, żeby sobie poradziły i były gotowe przyjąć każde wyzwanie. Bycie samotnikiem oznaczało przetrwanie, samodzielność, wolność. Córki były gotowe, umiały to wszystko i jako dorosłe powinny znaleźć własny cel w życiu. Dlaczego tak ciężko było pogodzić się Ryjówce z ich odejściem? Przyzwyczaiła się do ich towarzystwa. Do hałaśliwych i ironicznych kłótni córek, ich sprawnego łapania zdobyczy, treningowej szarpaniny przed Norą, do ich pytań i ciekawości. Lubiła szacunek i uwagę jaką jej okazywały. Nadal je obserwowała i wciąż budziło to w nich niepokój. Mijały się, każda żyła własnym rytmem, ale zawsze na noc spotykały się w Norze, wzajemnie broniąc i dbając o siebie. Wychowała silne samotniczki. Tak jak tego pragnęła. Myśl, że musiała pozwolić im odejść była dziwna, wcześniej nieznana i wywoływała smutek u szylkretowej samotniczki.
Wraz ze wschodem słońca obudziła swoje córki. Wybrały się na wspólne polowanie, choć każde złapała zwierzynę dla siebie. Po zjedzonym posiłku, zatrzymała je i poleciła stanowczo za nią podążyć. Mysz i Rosa dotrzymywały jej kroku bez trudu. Już nie były małymi kociakami o krótkich, miękkich łapkach. Kiedy ten czas tak minął? Starsza kotka poruszyła koniuszkiem ogona. Oddaliły się znacząco od miejsca, gdzie leżała Nora. Zatrzymała się dopiero przy czystej wodzie. Pojawiły się tutaj we trójkę tylko raz, opowiedziała wtedy swoim kociakom o klanach, pokazując je. Znały to terytorium, ale nie tak dobrze jak ich matka, gdyż nie odkrywały go krok po kroku, same zdobywając całą wiedzę. One były przygotowane do pełnienia roli samotniczek. Wypuści je pewna, że sobie poradzą i że wykonała dobrą robotę. Mogła być z nich i siebie dumna.
— Po co nas tutaj przyprowadziłaś? — Rosa rozejrzała się obojętnie, ale w jej oczach dostrzegła iskrę zainteresowania. Nie były świadome tego, co miało się za chwile wydarzyć.
— Odejdźcie.
— Ale... dokąd? — Mysz przekrzywiła głowę, posyłając jej zdziwione spojrzenie.
Ryjówka utrzymała z nimi kontakt wzrokowy. Jej pysk pozostał beznamiętny, jakby sytuacja była wyrwaniem kleszcza. Ostatnio mówiła kotkom jak mają używać mysiej żółci.
— Dokąd chcecie. Jesteście wolnymi kotami. Nauczyłam was wszystkiego, co potrzebne, żebyście przetrwały i dobrze reprezentowały moją krew. Jesteście dorosłe i już nie powinnyście mieszkać w Norze.
— Chcesz żebyśmy odeszły? — upewniła się Rosa.
— Poradzisz sobie sama? Jesteś... stara. — mruknęła Mysz i natychmiast przycisnęła uszy, czując się winna narażeniu na niezadowolenie i zirytowanie Strażniczki.
Ryjówka syknęła na nią ostrzegawczo.
— Jestem samotniczką. Wędrowałam tymi terenami i uczyłam się więcej niż możesz pojąć. Sama zadbałam o swój los i jestem w tym miejscu, gdzie miałam się znaleźć. Nigdy nie potrzebowałam i nie będę potrzebować pomocy. — mruknęła, piorunując wzrokiem kremową kotkę. Odetchnęła, uspokajając się i znowu utkwiła wzrok w obu córkach. — Życzę wam tego samego, żebyście pozostały wolne, niezależne i żyły na własnych zasadach. Macie odejść i nigdy nie wracać. Zapomnieć o tym, gdzie leży Nora.
Chciała im podziękować. Powiedzieć, że dobrze je wychowała i że mogą być z siebie zadowolone. Nie chciała ich odwiedzin, ale czasami miło byłoby je spotkać przypadkowo na terenach. Żadne jednak słowa nie wydobyły się z jej pyska. Stały tak naprzeciwko siebie, nie spuszczając z siebie spojrzeń.
— No, na co czekacie? Jesteście samotniczkami czy mysimi bobkami? — prychnęła.
Dalej zależało od nich, czy będą chciały wędrować razem, czy każda wybierze inną ścieżkę. Ich historia mogła się różnie potoczyć, ale każdy miał prawo stworzyć swoją i tego była pewna.
— Żegnajcie. — odwróciła się, gotowa wrócić do siebie. Żyła sama wiele księżyców i teraz pora była do tego wrócić. Wiedziała, że sobie poradzą.
— Mamo?
Odwróciła się ostatni raz, posyłając im ostatnie spojrzenie.
— Ale czuję, że jestem z was dumna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz