(dawno, dawno temu w trawie)
Czy czuła się jakkolwiek winna? Nie. Czy obchodził ją nieszczęśliwy los Jelonka? Tym bardziej nie. Nie czuła jakiejś satysfakcji z donoszenia na młodego do jego matki, a była raczej… zmęczona. No bo ileż można się użerać z czymś, co powinno być dawno zaklepane, ubite i leżące głęboko pod ziemią? Tym bardziej zmęczenie w niej wzbierało, kiedy tylko pomyślała o tym, że mózg rudzielca jest na tyle… mało podatny na informacje, żeby nie powiedzieć tępy, kiedy mówi się do niego jedno, a ten swoje. I najwyraźniej rozmowa z Tygrysią nic nie dała, bowiem kiedy ta tylko pojawiła się nieopodal, napotkała niezadowolone spojrzenie od strony kociaka, na które nie miała zamiaru jakkolwiek reagować. Na przywitanie jedynie kiwnęła głową, by zaraz potem wysłuchać jak to jego rodzicielka nie ma czasu i… Diament? Kocica patrzyła na pysk kocięcia bez większych emocji, zastanawiając się w głębi czemu miałaby skarżyć na siostrę przylepy. Chociaż, jak się tak zastanowić, to chyba obiło jej się o uszy o jej podbojach. Tak czy inaczej nie czekała zbyt długo z otwarciem pyska.
- Nie mam powodów, by donosić w jakiejkolwiek sprawie na twoja siostrę - Odpowiedziała krótko, za nic sobie nie mając naburmuszenie młodziaka. I już chciała powiedzieć Jelonkowi, by przekazał swojej matce kilka informacji jak będzie w lepszym nastroju, jednak zaraz się z tego pomysłu rozmyśliła i jedyne co, to postała jeszcze chwilę i odwróciła się, chcąc odejść w swoją stronę. Później to załatwi.
‧▪꙳◈◃♦――♜――♦▹◈꙳▪‧
Sama kwestia przeprowadzki, cóż, nie była zła, chociaż szylkretowa czuła pewnego rodzaju rozżalenie, że nie brała udziału w zgromadzeniu, na którym do tejże decyzji doszło, a na którym również podobno wiele się działo. A ona co w tym czasie robiła? Siedziała w obozie, jak słodko. Kolejka kwestia, która ją kłuła była następująca: nowe granice terenów. Kto bliżej z nią zaznajomiony, czy też dobry obserwator mógł z łatwością odczytać w jej zachowaniu czy wyrażeniu się, negatywne podejście do tej sprawy. Byli dosłownie pomiędzy resztą klanów, dodatkowo czuła, że cały jej wysiłek właśnie został zapomniany. Po co była ta wojna z klanem nocy, skoro i tak przeprowadzali się na nowe ziemie? Po co te wszystkie ofiary? Jednocześnie czuła jakąś dziwną ulgę, jakby zostawienie za sobą starych śmieci rozgrzeszało ją ze wszelkich win i wymazywało stare zapiski z dziejów za panowania Piasek. Chociaż było to tylko małe złudzenie, niestabilne jak ostatnie, jesienne liście, resztką sił trzymające się zmarzniętych gałęzi. I jak się okazało, listki złudzenia zaczynały powoli opadać. Pomimo odcięcia się i zostawienia wszystkiego, z czym kotka dorastała, te rzeczy i uczucia nie znikły, już po kilku dniach spędzonych w nowym obozie nawiedzając w snach jej zmęczoną główkę. Wtedy to budziła się, rozglądała dookoła, przez chwilę nie wiedząc gdzie jest, gdzie się znajduje i dopiero po kilku uderzeniach serca umysł zaczynał jej się rozjaśniać i pozbywać z siebie jakiegoś tępego przestrachu. Tak było i tym razem, z tą różnicą, że calico postanowiła wstać. Błądząc niestabilnie wśród śpiących, wydobyła się na zewnątrz, Nie lubiła nowego obozu, chociaż starała się nie zwracać na to uwagi w codziennym życiu. Brakowało jej starego umiejscowienia legowisk i wyglądu. Względna, początkowa szarówka oznaczała zbliżający się świt, którego kotka nie chciała się doczekać. Przeciągnęła się jednak i rozejrzała siadając, chcąc się przystosować do panującego na zewnątrz mrozu. W końcu jednak po chwili znów uniosła swój ogon z ziemi by skierować się ku wyjściu z obozu. Potrzeba jej było się przewietrzyć.
<Jelonek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz