Zbliżało się południe. Nocna Tafla wyszła z legowiska wojowników, po czym usiadła gdzieś z boku. Niedługo wszyscy się zbiorą. Owinęła ogonem łapy, które zaczynały jej marznąć. Po chwili zaczęła wylizywać swój bok, na którym coś chyba osiadło. A przynajmniej tak się jej zdawało. Gdy uniosła spojrzenie dostrzegła Tchórzliwy Upadek. Kocur niedawno został pobity przez Sosnową Igłę, i teraz nosił bliznę na pysku. Miał w sumie szczęście.
Spasiona Świnia skończyła o wiele gorzej. Dlatego właśnie Noc chciała uciec z Klanu Wilka, bo miała dość tego cyrku. Jednakże Łasiczy Skowyt pokrzyżowała jej plany. Przez nią jej tatuś się wkurzył i teraz opuszczenie klanu było trudniejsze, bo granice były pilnowane. No cóż, chyba jeszcze trochę będzie musiała zostać i poczekać na odpowiednią okazję.Po chwili wbiła spojrzenie swych morskich oczu w Tchórzliwy Upadek, dostrzegając, iż ten zauważył jej obecność.
Widząc, jak kocur przenosi spojrzenie na własne łapy, odwróciła nieco wzrok, ale dalej kątem oka na niego patrzyła.
Bądź co bądź, też nie podobała mu się władza. Różnica między nimi była taka, że ona nie mówiła tego głośno i starała się nie narażać. Ciekawił ją w sumie.
Chciałaby się o nim więcej dowiedzieć. Wiedziała, że był synem Osta i Ości, z czego ten pierwszy został zabity przez jej brata, a druga również najpewniej gryzła piach. Pamiętała, jak Omen zostawił ją na początku wędrówki. Wyglądała bardzo źle. Nie wiadomo, co czarny zrobił liliowej wcześniej.
Łasica działał pochopnie, narażając się kultystom. Ale przynajmniej dzięki temu, ona mogła go obrać na cel. Miała zamiar znaleźć sobie jakichś sojuszników w tych ciężkich czasach. Może i czekoladowy nie był idealnym wyborem – znany z pogardy do lidera i bycia synem „zdrajców”, poniżany na każdym kroku przez kultystów…ale był. I mogła mieć nieomal pewność, że nie zdradzi potencjalnego sprzymierzeńca. To by działało tylko na jego niekorzyść, a już i tak miał w Klanie Wilka przekichane, żeby nie powiedzieć gorzej. Więc, czemu nie spróbować?
Po chwili większość wojowników była już na miejscu, a w obozie zrobiło się tłoczno. Do tego zaczęli z jakiegoś powodu ściągać do jej miejscówki.
Lisie łajno.
Bez słowa odeszła na bok. I akurat dziwnym trafem okazało się, iż trafiła na miejsce obok syna Ości.
Zapadła cisza. Dość niekomfortowe. Postanowiła więc ją przerwać. Nie planowała tego, aby zaczynać próbę nawiązania kontaktu z kocurem teraz, ale trudno.
- Jak mocno cię zbiła? - wyszeptała cicho w stronę cętkowanego.
Ten słysząc pytanie uniósł łeb na pointke. Położył po sobie uszy.
- A co cię to obchodzi? - prychnął pod nosem. - To moja sprawa.
Wiedziała, jaki miał temperament. Początki mogą być trudne, ale efekt może być ich wart.
- A coś. - odparła tylko. - lepiej jest się nie wychylać - dodała jeszcze bardzo cicho, dobrze mu radząc. Po chwili dostrzegła sylwetkę rudego syna lidera, który chyba miał właśnie rozpocząć zajęcia.
Czarna wstała, a to samo zrobił Tchórzliwy Upadek, krzywiąc się. Skierowała się za resztą poza obóz, w miejsce gdzie zwykli trenować.
Dość szybko okazało się jednak, iż kocur nie był w stanie zdolny nawet stawić porządnego kroku. Poleciał na Nocną Tafle, opierając swój bok o jej ciało. Ta jednak go nie odepchnęła. On za to sapnął z bólu, odsuwając się od kotki.
- Uważaj - burknął pod nosem.
Spojrzała na niego spode łba.
- Zdawało mi się, że to ty na mnie wpadłeś, Łasico - miauknęła, po czym wzruszyła ramionami - ale będę uważać.
Specjalnie użyła jego starego imienia. Bądź co bądź, chciała z nim nawiązać dobrą relację. To mogło dodać jej u niego plusa.
Ten stanął twardo na ziemi, rzucając jej spojrzenie. Chyba był tym zaskoczony. - Tak. Prawda. Wpadłem – miauknął. Oho. Chyba podziałało, bo przyznał jej zasłużoną rację. Szło to w dobrym kierunku. Znów skierowali się za tłumem, on wolniej niż przedtem. Pysk krzywił się raz po raz, z powodu bólu, co nie umknęło uwadze Nocy. Udało mu się na szczęście bez wywrotki przejść przez tunel w krzewie i wyjść poza obóz. Ona również szła powoli, dostosowując tępo do kocura. Szkoda by jej było, gdyby coś mu się stało. Mieli podobne poglądy. Mógł jej się przydać. Stracić tak po prostu potencjalnego sojusznika byłoby źle.
Gdy usiedli na miejscu treningowym, ten spojrzał na nią pytającym spojrzeniem.
- Czemu ze mną szłaś? – spytał.
- Może nie chciałam, byś się wywalił - mruknęła mu do ucha, po czym spojrzała na Chłodnego Omena, czekając na to, co rozkaże. Cętkowany prychnął pod nosem.
Chłodny Omen jak zwykle zarządził ćwiczenia w parach nim stoczą prawdziwą bójkę. Nocna Tafla przygładziła swe futro jeszcze przed walką. Niespodziewanie
cętkowany przysunął się do niej.
- Walczmy. – powiedział.
No, no. Była pozytywnie zaskoczona.
- Dobrze. – miauknęła bez zbędnej zwłoki. Następnie ustawiła się w bojowej pozycji, po czym bez pazurów zaczęła okładać jego grzbiet łapami. Tak, by wyglądało, że się stara, ale aby nie zrobić mu większej krzywdy. Wolałaby poćwiczyć na kimś, na kogo zdrowie nie musiała uważać, ale trudno. Treningi w końcu były codziennie, nie uciekną. A jego postawa była dla niej korzystna, bo widać, że jak na razie budowanie nowej relacji szło całkiem nieźle.
Łasica starał się unikać ciosów, ale nie za bardzo mu to wychodziło, przez niedawne pobicie. Gdy mistrz (Nocna Tafla nie chciała tak nazywać rudego, ale cóż, w końcu musiała) zbliżył się do nich, dość prosto pozbawił czekoladowego oparcia. Ten upadł na ziemię, tak jak wskazywało jego oficjalne miano, i już nie wstawał. Nie był w stanie.
- Beztalencie - prychnął rudy van, zerkając na Nocną Tafle. - Twój partner nie nadaję się do niczego. Idź do Oszronionego Słońca, poćwiczycie we trójkę. Ja zajmę się Tchórzliwym Upadkiem.
Nie podobało się jej zostawianie kocura samego z synem Mrocznego. Dobrze jej szło zaskarbianie sobie pozytywnych uczuć, a przynajmniej budowanie jakiejś nici porozumienia z synem Ości. Niestety nie mogła się od tak buntować, bo mogło jej się za to dostać.
- Dobrze - mruknęła więc tylko. Gdy rudy van się odwrócił, posłała Łasicy ciepłe spojrzenie. - Przeżyj. - wyszeptała mu do ucha, po czym skierowała się w stronę brata i jego partnera do treningów.
Powalczyli przez chwilę. Nocna Tafla dawała z siebie wszystko, starając się pokonać brata. Niestety, rudy kocur okazał się bardziej utalentowany niż ona. Nie zmieniało to faktu, że mimo to starała się go pokonać, nie dając za wygraną.
Potem jeszcze robili symulacje wojny.
Gdy wracała, dostrzegła idącego gdzieś z boku czekoladowego. Hm? Nic mu się nie stało? To dobrze. Przynajmniej kolejny jej plan, tak jak ten z ucieczką, nie weźmie tak szybko w łeb.
Widziała, jak ten udał się do medyka po zioła. Postanowiła więc, iż pójdzie sama do legowiska wojowników. Podeszła do swego legowiska. Następnie położyła się na wygniecionym mchu.
Po jakimś czasie w wejściu dostrzegła znajomą sylwetkę. Oszpecony niedawno przez lidera kocur usiadł w kącie. Nie był tak daleko od niej, a że nikt nie zwracał na nią uwagi, cicho przemknęła w cieniu, po czym przysiadła się przy kocurze.
- Ty też uważasz, że to, iż teraz granice są pilnowane jest całkiem wymowne? Mój braciszek nie chce, żebyśmy pouciekali spod jego reżimu - mruknęła bardzo cicho, bo naprawdę nie chciała wpaść w kłopoty. Jednak chętnie chciała porozmawiać z kocurem na tematy polityczne, by nieco go wybadać. Ten posłał jej nieufne spojrzenie.
- Mam to gdzieś. Szuka pewnie swojej córeczki. - Skrzywił się na wzmiankę o jej bracie. Jej również coraz bardziej było nie w smak, że byli rodziną, ale trudno. Przynajmniej znała go nieco lepiej, niż inni, choć ich kontakt urwał się dawno temu. Znała jego przeszłość w sekcie, to mogło jej coś dać.
W odpowiedzi na słowa Łasicy położyła głowę na łapach.
- Tia. Łasicza go mocno wnerwiła. - wyszeptała.
- Dobrze mu tak. Trzeba było lepiej wychować dziecko. - mruknął, strzepując uchem. Zgadzała się z nim. Mroczny nie umiał nawet porządnie sprawić, by inni chcieli go słuchać. - Podobno kazał jej zajść w ciążę i dlatego nawiała. Nie dziwie się.
- Ja też. - odparła. Przez chwilę milczała, po czym miauknęła - szkoda jednak tych granic. - mruknęła - uciec można było, a teraz ścieżka ewakuacji, jakby mu odbiło jeszcze bardziej, jest utrudniona. - wyszeptała.
- Chcesz uciec? - Spojrzał na nią podejrzliwie. No, czyli był inteligentny, skoro się domyślił. Jak na razie jednak nie chciała potwierdzać jego domysłów. Ukradkiem spojrzała swymi morskimi ślipiami w bok, bo kocur mówił głośniej od niej. Na szczęście, nikt nie pożądany ich nie usłyszał, co było bardzo na plus. - Dlaczego miałoby ci na tym zależeć? To twój brat. Żyjesz jak królowa. Masz przywileje. Co powiesz to uczyni.
- Pfff - prychnęła - to nie prawda. – miauknęła, nieco oburzoną tym, że uważał ją za lizodupkę. Oczywiście, chętnie posmakowała by władzy, ale już dawno zauważyła, że czarny kocur miał ją i Oszronionego w dupie. Swoje dzieciaki też nie najlepiej traktował. - zauważyłeś, żebym była w jego kółku? Nie wiem, czy w ogóle pamięta, że ma jakieś rodzeństwo w tym klanie. Nic nawet o mnie nie wiesz. Nie zniżyłabym się poza tym do tego poziomu - wycharczała cicho. Ten zmrużył oczy.
- Prawda. Nie wiem. Ale ty pewnie dużo wiesz o swoim bracie, mam rację? Wychowaliście się razem.
O. Czyli miał chrapkę, aby się o liderze czegoś dowiedzieć. Czyli wiedział, że wroga trzeba znać, by móc z nim walczyć.
- Wiem, że jest podstępny i fałszywy, i sadysta z niego - miauknęła. - a to mięso z dzika jakieś podejrzane. Ogólnie cała ta jego grupa pachnie spiskiem na sto długości lisa. - rzekła cicho - chyba sam to wiesz. - dodała, kładąc głowę na łapach i przymykając oczy.
- Nie da się nie zauważyć tego, że jego psy mają naderwane uszy. Mroczna Gwiazda jest głupi jeśli sądzi, że nikt tego nie zauważy. To zbyt... podejrzane, że akurat wszystkim coś urwało te uszy w tym samym miejscu.
- Prawda. Ale przynajmniej dzięki temu wiadomo, na kogo uważać i kogo unikać – wyszeptała pointka.
- Tak... Może dla ciebie to proste. Ja ich nie szukam, a i tak mnie znajdują - Skrzywił się na wspomnienie Sosnowej Igły.
- Za bardzo się wychylasz. Mówiłam ci już to. Udawaj grzecznego. Może się uspokoją. - mruknęła mu do ucha dobrą radę. Dobrą zarówno dla siebie, jak i dla niego. Jeśli przestanie im się podkładać, to stanie się nieco bardziej przydatny dla niej.
- Zabieraj ode mnie tą gębę - fuknął, odsuwając jej pysk od siebie, co mocno jej się nie spodobało. - Ja nic nie robię. Nawet na nich nie patrzę. Sami do mnie pochodzą i zaczepiają.
Prychnęła w odpowiedzi na jego gest, po czym odsunęła się. Ta, nie patrzył na nich, na pewno. Dobrze wiedziała, że kocur nie mógł się powstrzymać, mimo świadomości konsekwencji swych czynów. Nie rozumiał, że potrzeba było dyskrecji? Położyła się, zamykając oczy.
Usłyszała, jak ten również zamknął ślipia, zapadając w sen.
***
Szła przez obóz, po porannym polowaniu. Jakiś czas temu wróciła, ale robiła jeszcze kilka kółek w cieniu, ot, tak dla trenowania, jakby to co fundował jej rudy van, wielki „mistrz”, jej nie wystarczało.Niespodziewanie, dostrzegła, jak jej pewien czekoladowy znajomy, podchodzi do niej.
- Mam sprawę...
Zdziwiona spojrzała na niego. No, no. Robiło się ciekawie…
- Jaką? - spytała cicho morskooka. Nadstawiła ucha, zaciekawiona.
<Łasico?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz