Szedł na swój pierwszy, wojowniczy patrol. Towarzyszyli mu Źródlany Dzwonek, Sarni Tupot i Astrowy Poranek. Niby to nie było nic szczególnego, ale go ten fakt cieszył. Wreszcie był wśród swoich. Osiągnął swój cel. Udało mu się prześcignąć siostrę i zszokować matkę. Nikt nie wierzył, że mu się powiedzie, a jak już, to że będzie tym drugim. Ha! Mylili się, a smak zwycięstwa był cudowny. Nawet prześcignął w mianowaniu Sroczą Łapę, jak i Kurkową Łapę, którzy byli od niego starsi i już jego zdaniem, dawno powinni zostać wojownikami. To dopiero był sukces!
— Rozdzielmy się. Ja i Astrowy Poranek pójdziemy w tą stronę, a wy w tamtą — zarządził Sarni Tupot.
Skinął głową, po czym podążył za kocicą, nieco zdegustowany faktem, że nie mógł być wśród swoich. Nie znał Źródlanego Dzwonka, była mu obca. Kojarzył ją tylko z widzenia, ale z doświadczenia wiedział, że kocice coś do niego miały. Nie wiedział dlaczego, ale miał obawy, że i w tym wypadku nie będzie inaczej. Może to jakaś trauma, że zakładał taki scenariusz? Możliwe.
Spojrzał na Źródlany Dzwonek, przerywając ciszę. Musiał wybadać tą sprawę.
— To ty jesteś mentorką Kurkowej Łapy, nie? Coś ci chyba nie idzie ten trening, skoro dalej nie został mianowany. Też się lenisz jak Lepkie Łapki?
Kocica zakrztusiła się i musiała wziąć kilka głębokich wdechów zanim odpowiedziała.
— Kurkowa Łapa będzie się uczył w swoim tempie i nie tobie je oceniać.
— Może i nie... — Machnął ogonem. — Ale wydaje się spoko. Nie jest mysim móżdżkiem jak co niektórzy. Lider jednak może się zmartwić, że nie robi postępów — Posłał jej wymowne spojrzenie. — Ja wiem jak to jest stać w miejscu i się nie rozwijać, bo mentor ma cię gdzieś i ryczy po kątach. Może to z tobą jest problem? — Ta myśl była właściwa. W końcu... To aż dziwne, że dzieciak Kruczej Gwiazdy, na dodatek starszy od niego o wiele księżyców, dalej kisił się na stołku ucznia. Wątpił, by to czarny stanowił problem. Wydawał się chętny do walki, czyli miał w sobie ten zapał, który cechował kogoś, kto chciał zdobyć siłę. Wina więc musiała leżeć po stronie kocicy. Nie potrafiła uczyć czy zbijała bąki?
— Nie wiem, spytaj się go zamiast snuć teorie. — odpowiedziała, co niezbyt mu się spodobało. Racja. Mógłby zapytać, ale wątpił czy kocur powiedziałby mu prawdę.
— Pytam się ciebie, bo skoro już jesteśmy razem na patrolu, to mogę — rzekł jakby to było idealne wyjaśnienie swojego pytania. — A on ma problemy z komunikacją — prychnął na wspomnienie milczącego ucznia, który miał dziwny sposób na wyrażanie swoich słów.
— Ugh, nie dziwię się, że Echo tak cię nienawidzi — mruknęła pod nosem, a mu aż opadła szczęka.
Przecież... Przecież nic nie zrobił! Czemu już broniła tej wywłoki? Zacisnął pysk, próbując tam nie wybuchnąć. Obiecał w końcu matce, że będzie się zachowywał.
Zatrzymał się, wbijając w nią wzrok.
— Co takiego? To ja ją nienawidzę. I to Lepkie Łapki, a nie żadna Echo — poprawił ją. — A ja nie kłamię. Była okropną mentorką. Zasłużyła na swój los — Zadarł łeb do góry, by pokazać swoją wyższość i nadać tym sposobem swoim słowom mocy.
Wojowniczka westchnęła i zatrzymała się kilka kroków dalej, odwracając w jego stronę.
— Nienawidzicie się nawzajem i dlatego rozpowiadasz o niej dodatkowe kłamstwa?
— Nie. To nie są kłamstwa. To co o niej słyszałaś to prawda. Gdyby chciała mnie szkolić, to nie miałbym do niej problemu, ale że jest obrzydliwa i sięga po przemoc, to sama spisała się na ten los. Lepiej na nią uważaj. Lubi kotki, wariatka.
— Rozmawiałam z nią i mówiła, że może i nie zachowała się adekwatnie i była złą mentorką, ale nie jest zboczeńcem którego z niej robisz. — Machnęła ogonem.
— Jest! Zmusiła mnie do czegoś o czym nie chcę nawet myśleć — przypomniał sobie tą randkę z kocurem, po której na samą myśl, zbierało mu się na wymioty. — Ktoś kto nie jest zboczony, nie robi takich rzeczy. Nie broń jej. To wronia strawa. Powinna zostać wygnana.
— Masz jakiś dowód? — prychnęła — Nigdy nie było na nią takich skarg, powstały dopiero gdy ty się pojawiłeś.
Co ona ją tak broniła? Zakochała się czy co? Oby nie, bo to by oznaczało, że starsza zaraziła kolejnego wojownika tą swoją odmiennością!
— Może dlatego, że byłem jej pierwszym uczniem? Gdyby miała kogoś przede mną, to uwierz, jestem pewien, że byłyby. Ale jak tam sobie uważasz. Broń jej. Lider i tak mi uwierzył. Zresztą... mam świadka. Szyszkowy Zagajnik. Potwierdzi, że go wykorzystała jako narzędzie, podła jędza.
<Źródlany Dzwonku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz