Przyglądał się Traszce z uwagą. Starsza kotka budziła w nim zazdrość. Miała mamę i mogła z nią spędzać dni na tulasach. Czasami widział, jak kotka jej coś opowiadała. To było takie niesprawiedliwe! On nie miał mamy. Dalia może i ją zastępowała, ale wiedział dobrze, że nią nie była i nigdy nie będzie.
Zwiesił smętnie uszka, wzdychając i wlepiając wzrok w kulkę mchu. Ta jednak została pacnięta łapą przez Pasożyta i poturlała się pod łapki Traszki. Posłał bratu zirytowane spojrzenie, po czym skierował się w stronę kotki, dość chwiejnie, bo ledwo co nauczył się chodzić. Dostrzegając, że ta go zauważyła, przybrał niewinny wyraz pyszczka. Nie chciał w końcu ukazywać przed nią swojego niezadowolenia i zazdrości.
— Cieść. Ja po sabawke — po czym nie dodając nic więcej, złapał kulkę w pyszczek zadowolony, że udało mu się ją dorwać.
— O, Wszechmatka połączyła nasze drogi! To znak, że powinniśmy się razem pobawić. — Przybrała pozycję do zabawy.
Jak Wszechmatka? Zamrugał, przekrzywiając głowę. Na chwilę odłożył przedmiot tuż przy swoich łapkach, by ocenić czego tak naprawdę pointka chciała. W zasadzie powiedziała mu, ale nie sądził, że ktoś będzie aż taki na to chętny. Teraz jednak, nie w głowie mu było bawienie się z kocięciem. Chciał dowiedzieć się o co chodziło z tą całą Wszechmatką.
— Mama? Ja ne mam mamy — burknął cicho pod noskiem, nie rozumiejąc co ta do niego mówiła. Czyżby tak nazywała swoją mamę?
— Jak nie? Wszechmatka jest matką wszystkich. Moją i twoją. Ptaków i mrówek. — miauknęła naśladując głos Jaskółki. — Wszyscy jesteśmy połączeni... Więc? — Wskazała łapką na kulkę mchu, podekscytowana.
To co mówiła, było bardzo ciekawe. Nie słyszał o czymś takim nawet z pyska Dalii. Widząc, że wskazuje na zabawkę, popchnął ją do niej, z otwartym dalej w szoku pyszczkiem. Matka ich wszystkich? Ale... Ale jak? Dlaczego w takim razie się nie pojawiała w żłobku, by mu o tym powiedzieć i zaopiekować się nim?
— Mozemy się pobawić, ale później powiedz mi więcej o tym połączeniu — poprosił.
Traszka zmarszczyła brwi, kręcąc ogonem.
— No wszyscy jesteśmy jedną wielką rodziną. Ja i ty. Moja mama i pan lider. Wszystkich łączy to, że Wszechmatka powołała nas do życia z misją. — wyjaśniła kociakowi. — Każdy z nas dostał od niej unikalne imię. Imię swojej duszy. — Dotknęła go w pierś.
Misja? Cały klan był jego rodziną? To nie miał tylko taty? Zamrugał. To brzmiało... ciekawie, ale i dziwnie.
— Ja jestem Lalwa. To moje imię. Dostałem je od tej Wsechmatki? Myślałem, że od taty.
— Larwa? Jak robaki? — powtórzyła, kładąc po sobie uszy. — Czemu twój tata cię tak nazwał?
— Ne wem. Moje lodzeństwo to Padlina, Pasożyt i Tluchło. A to źle? Nie podoba ci się moje imię? — Położył również po sobie uszka.
— Nie, nie! — zaprzeczyła od razu. — Po prostu... jest nietypowe. Wyjątkowe!
Nie spodziewał się tych słów. Pointka zaskakiwała go co krok. Zdawał sobie sprawę z tego, że nazywał się dość nietypowo. Reakcja dorosłych mówiła sama za siebie, jednak skoro ojciec go tak nazwał, to nie czuł się z tego powodu źle. Możliwe, że mu pasowało... Będzie musiał zapytać go kolejnym razem, dlaczego wybrał akurat takie imiona dla nich wszystkich, skoro budziły takie w każdym zaskoczenie. Ale może tak miało być? Lukrecja najwidoczniej lubił zaskakiwać.
— Och? Myślałem, że bzydkie. Wsyscy mi to mówią i pses to mi je zmieniają na inne, bo nie chcą tak na mnie wołać — podzielił się tym z kotką. — Dlatego myślałem, że jesteś kolejną, któla tes mi to powie.
— Jeśli tobie się podoba to nie widzę powodu, by je zmieniać. — miauknęła wesoło
— Nie pseskadza mi. Dostałem je w końcu od taty. A on jest supel! — Podskoczył radośnie. — Zna samego lidela i może sam zostanie nasym przywódcą! Wies, że to najsilniejszy wojownik w klanie? Każdy go podziwia!
Na pewno nie miała takiego ojca jak on! Kremowy był jedyny w swoim rodzaju, dlatego napawało go dumą to, że miał łatkę na oku i uchu, dokładnie tak jak wojownik! Szkoda tylko, że nie odziedziczył po nim koloru sierści... Ale oczy... Oczy mieli identyczne!
— Wow, ale czadersko, zazdroszczę! Kim on jest? Jak się nazywa?
— Luklecja! — pochwalił się ojcem przed Traszką, pusząc się aż cały z dumy. — Supel wojownik Owocowego Lasu!
<Traszko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz