Mróz sprawiał, że z chęcią wtulał się w futro rodzeństwa. Wszyscy z nich mieli jednak je równie krótkie co on, więc każdy drżał. Na dodatek ich opiekunka też nie mogła się pochwalić czymś dłuższym. Skoro tyle kotów nie było przystosowane do zimnego klimatu, to dlaczego mieszkali w takim miejscu? Nie potrafił tego pojąć. Mógłby zapytać dorosłych. Na pewno by mu na to odpowiedzieli. Chociaż zauważył, że niektóre tematy sprawiają, że plączą się w słowach i zaczynają kręcić. Ciekawie się to oglądało. To była jego jedyna rozrywka w tym miejscu, zaraz po zabawie z rodzeństwem.
Usłyszał skrzypnięcie śniegu i zaraz w zasięgu jego wzroku pojawił się znany mu, biało-kremowy kształt. Tata! Przyszedł! Od razu wyskoczył spod futerka śpiącej Dalii, podbiegając do kocura z uśmiechem. W końcu przyszedł! Pragnął bardzo jego uwagi, tak bardzo, że nie pozwoli rodzeństwu się do niego zbliżyć. To był jego tata. Jego! Gdy jeszcze był ledwo co pełzającą glizdą, kremowy był jego światełkiem, za którym pragnął podążać, lecz ten jak szybko się zjawiał, tak odchodził. Co z tego, że miał kogoś, kto zastępował mu mamę. To nie było mimo wszystko to samo.
— Tata! Tata! Ceść! Gdzie byłeś? Co lobiłeś? — zasypał go pytaniami, chcąc tym razem zatrzymać go obok siebie dłużej.
— Polowałem — odpowiedział, a na jego pysk wpełzł lekki uśmiech.
Zauważył, że był w dobrym humorze. To dobrze. Miał nadzieję, że nie przyszedł tylko zobaczyć jak się mają i na tym się skończy. Chciał się do niego poprzytulać, posłuchać opowieści o jego bohaterskich czynach... Bo jak ktoś taki silny i duży jak on, nie był idealnym wojownikiem? Jego tata był najlepszy we wszystkim!
— A na cio? — Przekrzywił główkę. — Ja jeszcze nie jadłem nigdy mięska. Dalia mnie kalmi mleckiem. Piłeś kiedyś mlecko? Jest pycha! — Podskoczył radośnie.
— Na ptaki — odparł, machając lekko ogonem. — Jak będziesz trochę starszy, to spróbujesz mięsa. Każde kocię najpierw pije mleko.
— Na ptaki? To chyba tludne! Bo one tak fru, fru robią! Łapies je w powietrzu? — Wyobraził to sobie i aż wbił w niego zachwycone spojrzenie. — Jesteś supel! Złapies dla mnie takiego ptaska? Pokaże lodzeństwu i będą mi zazdlościć — Wypiął dumnie pierś.
O tak! Już widział to zazdrosne spojrzenie Pasożyta. Te jego dziwne oczy, które były bardzo wrażliwe na światło, wyjdą aż na wierzch, gdy zaprezentuje mu prezent.
— Trudne, owszem. Ale zobacz jak zdolnego masz ojca. Jestem mistrzem w łapaniu ptaków — miauknął, siadając. — Mogę nad tym pomyśleć, ale nie w tym momencie. Jestem zmęczony.
Mistrz... Niesamowite. Pewnie zna wiele ważnych osobistości! Właśnie dlatego też, gdy ostatnio widział Agresta, postanowił do niego podejść i nawiązać z nim nić porozumienia. Dzięki temu poczuje się jak tata! No i na pewno będzie z niego dumny, że obraca się w wysokich sferach, tak jak on!
— O lany... Jesteś mistsem... Na pewno znas lidela i zastępce, plawda? Bęsies kiedys lidelem? — pytał, a słysząc o jego zmęczeniu, wskazał łapką na mech. — Tam mas wolne posłanie. Możesz odpocąć i poopowiadać mi bajki. Ale tylko mi. Lesta mojego lodzeństwa nie zasługuję.
— Możliwe — mruknął do niego. — W porządku, mogę Ci coś opowiedzieć. Chodź — odparł, po czym wstał i zaczął iść w kierunku wolnego posłania.
Skierował się za nim dość chwiejnym krokiem, siadając tuż obok i wbijając w niego słodkie oczka, oczekując na opowieść. Udało się! Udało! Nie mógł w to uwierzyć! Tak długo czekał na ten dzień, tą chwilę, gdzie będą sami. Chciał być taki jak on. Taki duży i silny... Mógłby łapać też ptaki jak zawodowiec. Na razie jednak kisił się w żłobku, bo był za mały na takie ekstremalne wyczyny. Ale i tak... Obecność kocura budziła w nim zachwyt.
— O czym chcesz, bym ci opowiedział, Larwo? — spytał dorosły, obejmując go ogonem.
Uśmiechnął się szerzej, zadowolony z uwagi ojca. Umościł się wygodnie w jego sierści, odpowiadając:
— O tobie! O twoich psygodach i osiągnięciach!
Lukrecja wyszczerzył się paskudnie.
— Jak byłem jeszcze uczniem, miałem wspaniałego mentora. Nauczył mnie wielu ważnych rzeczy. Walki, polowania, o roślinach... Był niesamowity. Trenowałem tak ciężko, że nawet udało mi stać się silniejszym — zamruczał, wpatrując się mu w oczy.
Słuchał z uwagą, zapamiętując wszystko najdokładniej jak potrafił. Otworzył aż szerzej pyszczek, zafascynowany wypowiadanymi przez niego słowami.
— Kto to był? Jak będę dusy tes dostane takiego mentola? Tes sce być silny! Tak jak ty tatusiu!
<Lukrecjo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz