Larwa był naprawdę pociesznym dzieckiem. Nigdy nie miał tak bliskiego kontaktu z maluchami, dlatego na początku spanikował, że zrobi mu krzywdę. Ale teraz nie było źle. Kociak robił bardzo dużo słodkich rzeczy, od których się aż w głowie kręciło. Nie wyobrażał sobie, że kiedykolwiek będzie tak blisko jakiegokolwiek dziecka. Jedynie nie podobało mu się to, że nazywał go mamą, ale nie przeszkadzało mu to zbytnio.
- N-nie znam ż-żadnej b-bajki...
- Och... Ja tes ne snam... Dlatego sądziłem se ty cioś opowies. A mose saśpiewas? Lubię luli, luli.
- J-ja... N-nie u-umiem... N-nie j-jestem d-dobrą m-mamą…
Nie znał się przecież na wychowywaniu dzieci! To była jego pierwsza styczność z takim… Bobasem. Bo jak inaczej nazwać coś, co jeszcze niedawno z zamkniętymi oczami się czołgało? Nie umiał opowiadać bajek, nie umiał mu śpiewać kołysanek…
- Dla mne nawet jak ne umies spiewać i opowiadać bajek, to jesteś najlepsą mamusią. Wies cemu? Bo jesteś psy mne - wtulił pyszczek w jego sierść. Uśmiechnął się do niego. Do tego małego, pociesznego szkraba.
- C-cieszę się, ż-że t-tak myślisz... A-ale pewnie D-dalia umie o-opowiadać b-bajki... J-ja w przeciwieństwie d-do niej nie miałem i n-nie mam kociąt...
- Telas mas mnie. Moses się naucyć - zaproponował. - Na pewno nie wyjsie ci źle.
Położył po sobie uszy. Nie chciał zawieść malca swoim brakiem kompetencji… Naprawdę nie rozumiał trochę dlaczego Larwa nie spędzał teraz czasu z Dalią, która raczej znalazłaby dla niego czas.
- N-nie j-jestem p-pewien... J-ja n-naprawdę. N-nie znam się na tym.
- Umies tulić i jesteś cieplusi. Cyli umies być mamą. Jak ne ces bajki to moses... ciokolwiek opowiedzieć. Mose swoje psygody? Jesteś w końcu wow wojownikiem.
Zaśmiał się cicho. On? I ciekawe przygody jako wojownik? Brzmiało to jak największy żart roku. Był przecież pokraką, która ledwo co doczekała się mianowania.
- Nie m-mam żadnej ciekawej historii s-skarbie... Chodź d-do D-dalii to ona ci opowie.
- Ale ja ce cebe mamusiu - zrobił smutną minkę. - Ona ne est moją mamą.
- A-ale jest twoją opiekunką... O-opowie ci coś na pewno! A J-ja nie umiem.
Nie chciał by maluch był smutny, lecz nie miał innego wyjścia! Kociakowi najlepiej będzie z jego przybraną mamą, a nie z losowym wojownikiem.
- Ona zajmuje się swoimi siećmi i innymi. Sia duso nas. Kasdy ksycy se sce inną bajke i smutno... Ja ne lube z innymi słuchać bajek, bo tseba się dzielić. Ne pójdę - rzekł, przytulając łapami jego ogon, wsadzając sobie jego końcówkę do buzi.. Pisnął zaskoczony, wlepiając w niego wzrok. No… Nie spodziewał się takiego zachowania nawet po małym kociaku. Były rozbrykane i tak dalej, ale żeby memlać mu ogon? Wizja posiadania całego mokrego ogona nie była zbyt zachęcająca.
- M-mały... M-możesz p-puścić? P-proszę?
Larwa obślinił mu końcówkę ogona, wypluwając jego włosy z pyszczka. Fuj…
- Ne mam sombków, ne uglyze - otworzył mordkę, by mu pokazać, że nie kłamie. No rzeczywiście jeszcze nie miał zębów… Ale i tak, niezbyt chciał być pożerany przez dziecko.
- N-no w-wiem, a-ale... P-po p-prostu... N-nie chcesz cz-czegoś innego m-memlać?- zapytał, patrząc na końcówkę swojego ogona.
- N-nie znam ż-żadnej b-bajki...
- Och... Ja tes ne snam... Dlatego sądziłem se ty cioś opowies. A mose saśpiewas? Lubię luli, luli.
- J-ja... N-nie u-umiem... N-nie j-jestem d-dobrą m-mamą…
Nie znał się przecież na wychowywaniu dzieci! To była jego pierwsza styczność z takim… Bobasem. Bo jak inaczej nazwać coś, co jeszcze niedawno z zamkniętymi oczami się czołgało? Nie umiał opowiadać bajek, nie umiał mu śpiewać kołysanek…
- Dla mne nawet jak ne umies spiewać i opowiadać bajek, to jesteś najlepsą mamusią. Wies cemu? Bo jesteś psy mne - wtulił pyszczek w jego sierść. Uśmiechnął się do niego. Do tego małego, pociesznego szkraba.
- C-cieszę się, ż-że t-tak myślisz... A-ale pewnie D-dalia umie o-opowiadać b-bajki... J-ja w przeciwieństwie d-do niej nie miałem i n-nie mam kociąt...
- Telas mas mnie. Moses się naucyć - zaproponował. - Na pewno nie wyjsie ci źle.
Położył po sobie uszy. Nie chciał zawieść malca swoim brakiem kompetencji… Naprawdę nie rozumiał trochę dlaczego Larwa nie spędzał teraz czasu z Dalią, która raczej znalazłaby dla niego czas.
- N-nie j-jestem p-pewien... J-ja n-naprawdę. N-nie znam się na tym.
- Umies tulić i jesteś cieplusi. Cyli umies być mamą. Jak ne ces bajki to moses... ciokolwiek opowiedzieć. Mose swoje psygody? Jesteś w końcu wow wojownikiem.
Zaśmiał się cicho. On? I ciekawe przygody jako wojownik? Brzmiało to jak największy żart roku. Był przecież pokraką, która ledwo co doczekała się mianowania.
- Nie m-mam żadnej ciekawej historii s-skarbie... Chodź d-do D-dalii to ona ci opowie.
- Ale ja ce cebe mamusiu - zrobił smutną minkę. - Ona ne est moją mamą.
- A-ale jest twoją opiekunką... O-opowie ci coś na pewno! A J-ja nie umiem.
Nie chciał by maluch był smutny, lecz nie miał innego wyjścia! Kociakowi najlepiej będzie z jego przybraną mamą, a nie z losowym wojownikiem.
- Ona zajmuje się swoimi siećmi i innymi. Sia duso nas. Kasdy ksycy se sce inną bajke i smutno... Ja ne lube z innymi słuchać bajek, bo tseba się dzielić. Ne pójdę - rzekł, przytulając łapami jego ogon, wsadzając sobie jego końcówkę do buzi.. Pisnął zaskoczony, wlepiając w niego wzrok. No… Nie spodziewał się takiego zachowania nawet po małym kociaku. Były rozbrykane i tak dalej, ale żeby memlać mu ogon? Wizja posiadania całego mokrego ogona nie była zbyt zachęcająca.
- M-mały... M-możesz p-puścić? P-proszę?
Larwa obślinił mu końcówkę ogona, wypluwając jego włosy z pyszczka. Fuj…
- Ne mam sombków, ne uglyze - otworzył mordkę, by mu pokazać, że nie kłamie. No rzeczywiście jeszcze nie miał zębów… Ale i tak, niezbyt chciał być pożerany przez dziecko.
- N-no w-wiem, a-ale... P-po p-prostu... N-nie chcesz cz-czegoś innego m-memlać?- zapytał, patrząc na końcówkę swojego ogona.
<Larwa?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz