Pokręcił łbem. Nie chciał się ukrywać. Nie, skoro był szczęśliwy. To był koniec strachu przed mamą! Nie mogła im stanąć na drodze do szczęścia! Zamruczał zadowolony, powtarzając to co zrobił kocur. Widać było, że wiedział o tym znacznie więcej od niego. Musiał się jeszcze wiele nauczyć.
- Dobrze. To będzie najwspanialsza łandka! - Przytulił się do niego, mrucząc głośno.
Warto było posłuchać rad Aksamitnej Łapy. Nie żałował, że te słowa padły z jego pyska. Przyjaciel, a teraz partner, nie zezłościł się na niego. Oznaczało to, że mama nie miała racji. Był dobrym kotem. Zasługiwał na niego.
Rudy przytulił go do siebie mocniej, otulając porządniej ogonem. Mruczał głośno, raz po raz liżąc go, a to za uchem, a to po policzku czy też po szyi, jak najbardziej oznaczając go swoim zapachem. To było takie miłe. Rumienił się z każdą chwilą coraz mocniej. Wojownik był taki cudowny! Widział jak mu się podobało. Może... może też chciał z nim być i o tym myślał, ale wstydził się zapytać? Tak mogło być. Jak inaczej miał wytłumaczyć, jego tak chętne zachowanie?
Mruczał zadowolony na te pieszczoty. Ten dzień był wspaniały! Nic nie powinno go zniszczyć!
- To... To możemy iść już do mojej mamy. Przedstawię cię jej - miauknął, chcąc owinąć ogonek o ten jego, ale miał krótki, przez co musiał nacieszyć się tulasem do jego boku. - Na pewno się ucieszy! Uważała cię za złego, ale ty nie jesteś taki. Jesteś supeł, a jak jesteśmy tełaz pałą to zmieni o tobie zdanie.
- Tak, miejmy taką nadzieję - wymruczał wojownik, jak w amoku ocierając się o jego futro. Rzeczywiście brak mu było bliskości przez ten cały czas. Aż nieco zrobiło się mu go żal. Mógł zapytać go o to znacznie wcześniej, skoro tak mu na nim zależało.
- Chodźmy więc - oznajmił w końcu rudy, odkleiwszy się od niego i poprawiwszy swoje futro. - Chciałbym, żeby Tygrys mnie zaakceptowała... będę dla niej miły, obiecuję - miauknął niby smutno.
- Musi! Nie pozwolę, by cię dalej obłażała. - Polizał go w policzek - Chodźmy. Zaprowadził ich do obozu, a potem do zastępczyni, która akurat siedziała na zewnątrz. Trochę się obawiał jej reakcji. Wiedział, że kocica nie przepadała za synem Rozżarzonego Płomienia. Musiała jednak zaakceptować ich związek. Jeżeli nie to... To chyba się zapłacze.
Przełknął ślinę, bo stres zaczął go zżerać bardziej, gdy tylko podeszli bliżej, a ta ich zauważyła. Jednak miła obecność partnera, dodawała mu pewności siebie.
- Mamo... Chcę ci kogoś przedstawić. Znaczy... Znasz go, ale tełaz ja i on... To mój chłopak mamo. - zarumienił się, oczekując na słowa kotki, stresując się coraz bardziej. Aż czuł jak mu serce szybciej bije! Normalnie koszmar!
Leśny Pożar z typowym dla siebie uśmieszkiem spojrzał na mordkę teściowej. Bez słowa objął go ogonem i mocniej do niego przylgnął, cały czas wpatrując się Tygrysiej Smudze prosto w ślepia. Na koniec jeszcze dał swojemu chłopakowi czułego całusa w czółko, co było bardzo dla niego urocze. Nie spodziewał się jednak, że partner będzie taki odważny, aby to zrobić na oczach zastępczyni. Jego podziw do kocura mocno po tym wzrósł.
Spojrzał na mame, która nie wyglądała zbyt dobrze po usłyszeniu tych słów i zobaczeniu ich czułostek. Obawiał się, że zaraz tu zemdleje, co mogłoby być dość kłopotliwe.
- Kogo? Chłopaka? - powtórzyła otępiale, patrząc na rudy pysk. - Ale czemu? - wykrztusiła bez namysłu.
- Bo... Bo my się kochamy! - wyjaśnił, rumieniąc się. Wtulił się bardziej w jego bok, uśmiechając się szeroko i patrząc na kocura z uwielbieniem. - Tak jak ty i tata, tak ja i Leśny Pożał... chcemy założyć łodzinę i być już na zawsze łazem.
- Dokładnie. Lepiej bym tego nie ujął - zamruczał słodko rudzielec, niby niewinnie uśmiechając się do kotki. - Mogę ci już mówić mamo? Czy to za wcześnie i teściowo wystarczy?
- Wystarczy, jak będziesz mówił mi po imieniu - wykrztusiła, siląc się na miły ton przez wzgląd na obecność syna. - Nie wiem czy wiesz Jelonku, ale twojego taty tu nie ma. Taki sobie wróżysz los? - zapytała.
Spojrzał na nią z zaskoczonym wyrazem pyska. Jak to... Czy ona insynuowała, że Pożar umrze i będzie samotny tak jak ona, jeśli z nim będzie? W oczach zaczęły wzbierać mu łzy.
- Co?! M-mówisz, że Pożał umrze będąc ze mną w związku, jak tata?! A-ale... a-ale ja nie chcę by umalł jak on! Mamo! Powiedz, że to niepławda! Mamy w łodzinie klątwe?! - Wtulił się mocno w rudego, jakby bojąc się, że ten zaraz naglę tu padnie i wyzionie ducha.
Wojownik zmierzył kocice niezadowolonym spojrzeniem. Otarł jego łezki i zamruczał uspokajająco.
- Spokojnie, ja się nigdzie nie wybieram - zapewnił troskliwie, kątem oka zerkając na Tygrys.
Uśmiechnął się do płomiennorudego, widząc jak ten okazywał mu taką troskę. Z każdą chwilą wierzył, że dobrze wybrał swojego pierwszego partnera.
Kocica odkaszlnęła, biorąc głęboki wdech, co zwróciło na powrót jego uwagę.
- Nie mamy klątwy kochanie, po prostu... Dobrze, cieszę się twoim chwilowym szczęściem, ale upewnij się, że nic złego z tego nie wyjdzie - poprosiła.
Na te słowa zamarł. Dlaczego mówiła mu takie rzeczy?! Przecież to było okropne!
- J-jak to chwilowe?! - zaskomlał. - Ja będę szczęśliwy już na zawsze! I nic nie wyjdzie złego. Pożał jest taki... taki cudowny... Byliśmy na łandce i dawał mi buzi... To nie jest nic złego. Ty możesz się całować z Kamienną Gwiazdą... - dodał z wyrzutem. - To ja mogę z Pożałem.
- Rani pani moje uczucia... - miauknął Leśny smutno, sam wtulając się w futrko Jelenia, niby szukając w nim komfortu.
- Co mogę robić z Kamienną Gwiazdą?! - wykrztusiła, gapiąc się na nich z niedowierzaniem. - Nie chcę się z nią całować - rzuciła, krzywiąc się. - Dobrze, możesz robić co chcesz z Pożarem, ale ty - Spojrzała z niechęcią na rudego kocura - tylko spróbuj złamać mu serce.
Mógł się spodziewać, że mama nie będzie chciała się przyznać do romansu z liderką. Pewnie to robiły, ale nie chciały plotek. Postanowił jednak nie wnikać w to, by czuła się komfortowo z tym, że udało jej się go zwieść. Ale on swoje wiedział. Nie był głupi.
- Jej! - Uśmiechnął się szeroko, dając partnerowi buziaczka w pyszczek. - Słyszałeś? Mama nie ma nic przeciwko temu! Na pewno się polubicie. Mamo. Bądź dla niego miła, dobrze? On się napławde stała byś go zaakceptowała. To dobły kocuł. Nie złamie mi sełca. - zapewnił. No bo jak? Ktoś taki kto troszczy się o niego zawsze odkąd pamiętał, miał być zły i perfidny? Przesadzała. On znał go znacznie lepiej niż ona! Wiedział na co się pisał. Nie był już dzieckiem.
Pożar zamruczał głośno na buziaka, tak, żeby Tygrys na pewno usłyszała.
- Jak bym mógł złamać serce takiemu wspaniałemu skarbowi? - miauknął czarująco, po czym sam pocałował go w pysk. Ostentacyjnie, by ten widok wsiąknął w mózg kotki.
Mame najwidoczniej zamurowało, ale mu się to bardzo podobało. Zamruczał nawet glośno, zadowolony. Z chęcią by to powtórzył. Teraz przynajmniej widziała, że naprawdę się kochali!
Dojrzał kątem oka, czarną sylwetkę. Liderka. Ona... ona patrzyła w ich stronę. Poczuł jak strach powoli w niego wsiąka. Wydał z siebie pisk, przyciskając się bardziej do boku wojownika, w ratunku przed tym potwornym stworzeniem.
- P-pożał, K-k-kamień patrzy - wyskomlał podenerwowany.
Ta rasistka jak nic będzie miała do nich problem! A co jeśli się nie zgodzi, by byli razem? Była liderką, wszystko mogła!
Rudzielec przytulił go do siebie mocniej, opatulając bardziej ogonkiem.
- Spokojnie, nic nam nie zrobi. W końcu twoja mama popiera nasz związek. - wymruczał i jeszcze raz polizał go, tym razem po łebku, patrząc przy tym Kamiennej prosto w oczy z satysfakcją.
- Dzień dobry, Kamienna Gwiazdo. Jakiś problem? - miauknął potulnie, niby przejęty jej niezadowoloną miną.
Czarna obrzuciła go przez moment chłodnym spojrzeniem, nim podniosła wyżej łeb.
- Nie. - odparła sztucznie miłym akcentem, bez żadnego zbędnego przywitania. - Wybaczcie mi proszę, że naruszyłam waszą przestrzeń prywatną. Widzę, że macie tu jakieś... Spotkanie.
- M-mówiłem mamie, że ja i Leśny Pożał jesteśmy łazem - odezwał się niepewnie do byłej mentorki. - To moja mama, więc musi wiedzieć, bo my się kochamy i chcemy być już łazem na zawsze - Polizał kocura w pyszczek z rozmarzonym wzrokiem, szeroko się uśmiechając, by nieco odzyskać utraconą pewność siebie. A co było na to idealne, jak nie okazywanie sobie uczuć? To budowało jego spokój ducha, widząc że władza nie może nic z tym zrobić.
Uśmiech partnera był tylko coraz szerzy, co mu się podobało. Czuł radość. Tak jak i on!
- Jesteś jego byłą mentorką, więc też w zasadzie możesz wiedzieć. Nie przeszkadzasz - zamruczał.
Nie był dłużny z buziakiem, który mu złożył, bo zaraz znów go polizał namiętnie po pyszczku. To było... takie boskie. Aż zapomniał o całym świecie.
Liderka wzruszyła barkami, starając się zachować jak najbardziej neutralny wyraz pyska, a jednocześnie względnie ciepły.
- Cóż, pozostaje mi cieszyć się waszym szczęściem - odparła w końcu. - Pamiętajcie tylko, że młodzieńcza miłość potrafi być niewdzięczna... Ale jako mentorka chcę jednak jak najlepiej dla swojego ucznia, więc to dobrze, że ma w kimś oparcie.
Kamień... Kamień ich zaakceptowała?! Nie wierzył w to, nie wierzył, ale bardzo się cieszył. Od razu zalała go ulga. Skoro mama i liderka nie miały nic przeciwko, to mogli być szczęśliwi!
- Słyszałeś? - pisnął podekscytowany. - Zgodziły się obie! Dziekuję, Kamienna Gwiazdo. Jak chcecie, to jak będziemy szli na łandkę, to ty i mama możecie pójść z nami. Wtedy będzie podwójna ładnka! Tylko szkoda, że tak się z tym kłyjecie...
<Pożar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz