Oczekiwał na ten dzień naprawdę zestresowany. Spoglądał po
wszystkich kotach nerwowo, chcąc pokazać po sobie, jak świetnie potrafi
funkcjonować w klanie. Patrzcie na niego ani jednej pomyłki, wpadki, nie
przewrócił się dzisiaj!
Cholernie długo bał się, że zostanie wywalony przez tę nową liderkę od siedmiu
boleści na zbity pysk. Był połowicznie ślepy, na nic by się im nie przydał.
Przy czym dopiero od pewnego momentu ogarnął, że jego matka przecież nadal jest
wojowniczką w gorszym stanie. Chociaż ona jest kotką, a przy tych chorych
rządach jest zdecydowanie na straconej pozycji.
Aktualnie próbował nie wyglądać jak trzęsąca się osika, ale czuł się źle w
towarzystwie tylu kotów dookoła. Jego zmysły nie działały tak, jak powinny,
wręcz czuł się wszystkim przytłoczony.
— Gąsiorku, Przebiśniegu, wystąpcie! — wręcz spiął się, po chwili idąc dumnie
na tyle, na ile jego wzrok pozwalał mu widzieć. O dziwo, pomimo
stresu nie zamazywał mu się obraz przed oczami.
Dopiero gdy znalazł się obok Gąsiorka, odetchnął z ulgą, wypinając dumnie
pierś. Nie miał zamiaru wyglądać na takiego, na jakiego można spoglądać z góry.
Do tego miał brata obok siebie, więc czuł się pewny siebie.
Wielka Gwiazda zaczęła mianowanie od liliowego, więc kocur tylko przysłuchiwał
się jednym uchem. Gdy tylko usłyszał imię wojownika, który miałby go szkolić,
spuścił nieco uszy, wyczuwając natychmiastową złość teraz już Gęsiej Łapy.
Spojrzał na brata, chcąc spróbować go jakoś chociaż uspokoić.
Ten jednak miał inny szaleńczy pomysł w głowie. Na który Przebiśnieg wbił w
niego zszokowane spojrzenie zamglonych oczu. Wręcz otworzył nieco pyszczek,
słysząc słowa wypływające z pyska liliowego.
Zaraz, c- że kotką? Miał jednak dziwne wrażenie, że coś było nie tak. Przecież
Gęsia Łapa nigdy w życiu sam z siebie by tak nie wyskoczył z krzaków. Co chciał
tym osiągnąć?
Gdy Wielka ponownie się odzywała, oczy niebieskiego tylko kierowały się od
niej, do brata i z powrotem. Dopiero na sam koniec, gdy wyczuł, jak Gąsiorka
opuszcza spięcie, zamknął pysk.
— Gąsior, co ty- — wydał z siebie ledwo co głos, bardziej ciche stęknięcie,
czując, jak ogon nerwowo szasta mu po ziemi. Ten tylko nabrał powietrza i
wypuścił je ciężko, odwracając łeb w jego stronę.
— Sh... nie sprzedaj mnie braciak — szepnął do ucha Przebiśniega —
Też udaj babę, wyjdzie nam to na dobre, zaufaj mi.
Niebieski point aż stracił na chwile dech. Ma udawać,,, ale że tak na już?!
Przez chwilę tysiąc myśli przelatywało przez głowę kocura, aż odchylił się
delikatnie. Jego oczy wędrowały po ziemi, nie podnosząc się przez chwilę. Czuł
również wzrok liderki na sobie, sprawiając, że futro na grzbiecie zjeżyło mu
się delikatnie.
Dlatego podniósł wzrok, przełykając niepewnie gule w gardle. Na co ona czekała?
Na to, aż też zmieni płeć? Wbijała w niego swoje ślepia, jakby była jakaś
najwyższa persona. Przyprawiało go to częściowo o dreszcze jakby z obrzydzenia.
Dobre sobie, za żadne skarby.
— Przebiśniegu? Czy ty również doszedłeś do odpowiednich wniosków? — zapytała
liderka, sprawiając, że kocurowi aż niedobrze się zrobiło.
Co, na nim też chciałaby coś wymusić? Nie miał zamiaru wydać Gęsiej Łapy,
jednak sam zmieniać swojego jestestwa też nie zamierzał. Możliwe, że brat
zrobił to tylko dlatego, by dostać innego mentora. Nie miał mu tego za złe,
znał go, też wolałby wtedy zmienić mentora na kogoś mocniejszego w charakterze.
Miał pewne cholerne obawy, że jeśli by jednak zaczął udawać, mógłby trafić na
mentora, którego nie chciał. Na ten przykład taką budzącą od dłuższego czasu
grozę Szalejowy Jad, lub – co gorsza – jego własną matkę.
Wziął więc głęboki oddech, patrząc się bez uciekania wzrokiem w ślepia liderki.
— Z całym szacunkiem Wielka Gwiazdo, ale tylko moja- siostra nie czuła się
dobrze w dawnej skórze — odparł pewnie, na chwilę wahając się w swoich słowach.
Na tyle jednak niezauważenie, że ta wariatka nie uzna to za żadne kłamstwo —
Zostaje przy swoim.
Gęsia Łapa spojrzał na niego z podziękowaniem, jednak kocur widział powoli
znikającą z jego oczu panikę.
Liderka tylko zmierzyła go oceniającym wzrokiem, unosząc wyżej brodę.
— Wielka szkoda, że nie potrafisz zauważyć swojego przeznaczenia — odparła
sucho, marszcząc nos w niezadowoleniu — Przebiśniegu, od dzisiaj
zostajesz Przebiśniegową Łapą, a twoim mentorem zostaje Jadowite
Serce.
Niebieski odetchnął, spoglądając na rudego kocura z boku. Uniósł jedną brew,
lekko spuszczając łeb w lekkim uśmiechu. Nie będzie źle, Jadowite Serce nie był
w żadnym stopniu za tymi wariatkami, więc chociaż jakiś to plus.
— Motyli Trzepocie, mam nadzieję, że wyszkolisz naszą siostrę na wspaniałą
wojowniczkę, która będzie kolejną błyszczącą gwiazdą w naszym klanie — odparła
Wielka Gwiazda ciepłym głosem, na co zarówno Gęsia Łapa, jak i ta kradziejka rodzeństwa
zetknęły się nosami.
Widać było, że liliowy był z tego powodu o wiele bardziej zadowolony. Pytanie
tylko, jak Motyli Trzepot będzie chciała opuścić żłobek, by robić z nim
szkolenie? W życiu nie opuści tych swoich latorośli.
— Jadowite Serce — tutaj głos liderki zmienił się już na suchy i niezbyt
poważny, gdzie machnęła tylko łapą — liczę na to, że wyszkolisz swojego ucznia
na tyle, by nie sprawił nam żadnego kłopotu w przyszłości.
Na te słowa Przebiśniegowa Łapa tylko stulił uszy razem z rudym, gdy
podchodzili do siebie, by zetknąć się nosami. Spojrzeli na siebie w
porozumieniu, zanim cały klan zaczął wykrzykiwać nowe imiona uczniów. Niebieski
aż się z lekka skulił, zakrywając uszy łapami i przymykając oczy. Zdecydowanie
bolało nieco bardziej, niż powinno, chociaż jego imię było skandowane o wiele
ciszej niż Gąsiorka.
Po tym wszystkim Przebiśnieg podszedł do swojego nowego mentora, stając tuż
przy nim. Rudy siedział przy wyjściu z legowiska wojowników, patrząc na niego
od momentu, w którym odszedł od tłumu.
— Już wszyscy pogratulowali? Świetnie, dłużej się nie dało? — zapytał od razu,
w którym Przebiśniegowa Łapa znalazł się w zasięgu jego głosu. Aż nieco
się speszył, słysząc tą docinkę.
— Tak jakby było ich strasznie dużo — odburknął zirytowany, na co Jad
uśmiechnął się lekko kącikiem pyska.
— Oh, masz szczęście, że nie jesteś kotką, bo wylazłbyś stamtąd dopiero na
wieczór — dokończył rudy, po czym przeciągnął się — Jutro o świcie, idziesz ze
mną ogarnąć tereny. Pasuje?
Niebieski point wziął głęboki oddech, wypuszczając go z cichym parsknięciem.
Sprawdzał go? Nie zdziwiłby się, w końcu wyglądał na takiego, który czerpie z
tego satysfakcję.
— Jasne jak słońce — odparł z lekka zmęczony, gdy cały stres zniknął niczym
kamfora.
Rudy wojownik kiwnął głową, znikając za chwilę w legowisku. Przebiśnieg za to
zaczął szukać wzrokiem Gęsiej Łapy, chociaż powoli obraz zaczynał mu się jak na
złość zamazywać. Westchnął cicho, kierując się z powrotem do tej grupki pełnej
jazgoczących kotek. Pewnie gdzieś go tam znajdzie.
<Gęsia Łapo?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz