Nic skuliła się na ziemi, dając się szturchać wściekłym kotom. Niedługo mieli wyruszyć na tę wojnę. Naprawdę nie wiedziała, czemu wybrano również ją, bo nie miała jeszcze nauki walki. Była też bardzo głodna, bo nikt nie pozwolił jej jeść od kilku dni. Chwilę widziała braciszka, ale ten zniknął w tłumie i została sama, gdy wszyscy denerwowali się na leśny klan i na nią. Pisnęła, szturchnięta łapą na bok. Nie dawała sobie możliwości wyjścia z tłumu, bo obok stał jej mentor. Póki stał, nie mogła.
Ale powoli wszyscy rozchodzili się na boki, by się przygotować. Też rudy kocur się ruszył, wcześniej trącając jej skuloną formę łapą. Nie tak mocno, jak inni. Był miły.
Poszli gdzieś na bok i zatrzymali się na pokrytej śniegiem ziemi, na której nie rosło zbyt dużo nagiej roślinności.
– Kiedy już się zderzymy z wrogiem – wysunął wszystkie pazury wraz z tym dodatkowym – gryź w łapy. I tak nic nie zdziałasz, ale możesz próbować. Z pazurami na wierzchu. Może się do czegoś przydasz.
Zmrużyła oczy, patrząc na swoje łapy. Spróbowała wysunąć pazurki, ale niezbyt jej to wychodziło. Kocur westchnął i ścisnął jej drżącą łapę. Zaskoczonej koteczce powiększyły się źrenice. Też miała dostęp do nich?
Kot trzepnął swoją dużą łapą obok, a ona zadrżała, kuląc się.
– Masz zrobić unik! – syknął.
Trzepnął z drugiej strony i teraz, z pozwoleniem na ruch, uskoczyła w bok. Znowu gwałtownie położył łapę obok i odskoczyła, zaczepiając się o ziemię pazurami.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz