Krucza Gwiazda zwołała zebranie klanu. Jaskier wiedziało, co stanie
się za chwilę. Bardzo się bało. Z przerażeniem słuchało słów kotki,
która mianowała jej rodzeństwo. Łoś stał się Łosiową Łapą, Mróweczka
Mrówkową Łapą, Kurka Kurkową Łapą. Teraz przyszła pora na nich.
—
Jaskier, ukończyłaś sześć księżyców i nadszedł czas, abyś została
uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz się
nazywać Jaskrowa Łapa. Twoim mentorem będzie Przepiórcze Gniazdo. Mam
nadzieję, że Przepiórcze Gniazdo przekaże ci całą swoją wiedzę —
miauknęła liderka.
Kotka skierowała wzrok ku burej, masywnej wojowniczce.
—
Przepiórcze Gniazdo, jesteś gotowa do szkolenia własnego ucznia.
Otrzymałaś ode mnie, swojej mentorki doskonałe szkolenie i pokazałaś
swoją siłę i wiedzę. Będziesz mentorem Jaskrowej Łapy, mam nadzieję, że
przekażesz jej całą swoją wiedzę.
Brązowooka kotka przysunęła do
Jaskrowej Łapy swój pysk. Koty zetknęły się nosami, a klan zaczął
radośnie wykrzykiwać imiona nowych uczniów.
— Łosiowa Łapa! Mrówkowa Łapa! Jaskrowa Łapa! Kurkowa Łapa!
Ale
Jaskrowa Łapa wcale się nie cieszyło. Bardzo stresowało się tymi
okrzykami. Co jeżeli zrobi coś głupiego i każdy ich wyśmieje?
—
Witaj, Jaskrowa Łapo — mruknęła dziko pręgowana. — Trening zaczniemy od
oprowadzenia cię po obozie, później pokażę ci tereny Klanu Nocy —
dodała, poganiając ich ruchem ogona.
***
Leżało
na nowym legowisku zupełnie wyczerpane. Przez długi czas chodziło po
terenach Klanu Nocy, słuchając poleceń mentorki, która nie miała dla
nich żadnej cierpliwości. Jej słowa odbijały się echem w ich głowie.
"Nie skupiasz się!"
"Czy ty w ogóle mnie słuchasz?"
A
tak bardzo się starało. Wiedziało, że im nie wyjdzie. Było słabe i
bezużyteczne. Nigdy nie zostanie wojownikiem. Nie zasługiwało na to.
Bolały ich zwykłe uwagi.
W ślipiach żółtookiego ucznia zebrały się
łzy, które po chwili ściekły im po polikach. Ścisnęło łapkami mech i
wcisnęło w niego pysk. Nic im się nie udawało. Szlochało cicho, coraz
bardziej zawiedzione i zmęczone. Nadstawiło uszy, gdy usłyszało
nadchodzące kroki. Tylko nie Kurka!
Podniosło łeb i pisnęło, lecz za
chwilę zamrugało parę razy i przetarło łapami oczy. To bury Szyszek. Ten
kocur, na którego wpadło po bitwie z Kurką.
— Dlaczego płaczesz? — miauknął, nachylając się nad nimi.
— T-to nie j-jest nic w-ważnego, n-nie przejmuj s-się mną — zapewniło, wycierając łzy.
Zdziwiło się, że ktokolwiek o to pytał. On się o nich martwił?
— Ale dlaczego płaczesz? Coś ci się stało? — wciąż pytał i usiadł koło kota.
— N-nic mi się nie udaje — wypłakało, ponownie wbijając pysk w mech.
— Spokojnie, nie płacz — uspokajał ich.
Przymknęło
załzawione oczy i za moment podskoczyło. Kocur... Przytulił się do
nich? Do takiego brzydkiego dziwadła? Wciąż zaskoczone, ale czując też
coś innego, wtuliło się ostrożnie w miękką sierść Szyszka. Może
faktycznie chciał dla nich dobrze?
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz