BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkę

W Klanie Klifu

Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?

W Klanie Nocy

Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.
Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.

W Klanie Wilka

Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.
Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).

W Owocowym Lesie

Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.
Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty


Miot w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Burzy!
(Brak wolnych miejsc!)

Zmiana pory roku już 3 sierpnia, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

28 sierpnia 2022

Od Bylicy

Czekała na terytorium Śruby. Niedaleko jej dzieci poukrywały się w różnych zakamarkach. Miała nadzieję, iż przyjdą posłańcy. Albo i sama Katia. Przygotowali wszystko do ich „przyjęcia”. Bylica za pudłem ukryła dwie piszczki, z trudem upolowane po rozszarpaniu jednego z ciał po poległym przeciwniku jeszcze z Gangu Ości. Gawron i nornica, to pierwsze tak naszpikowane trującymi ziołami, że zaledwie po kilkudziesięciu uderzeniach serca od zjedzenia kot mógł paść, taka to była dawka.
Po drugiej stronie ulicy dostrzegła dwa koty. Jednego czarego arlekina, a drugiego vana.
Kiedy tylko podeszli do niej, odezwała się:
- Witam panów – przywitała się uprzejmie, schylając głowę.
- Jakie masz informacje?
Oczywiście. Od razu przeszli do konkretów. Nawet dzień dobry nie dali. Co za leszcze.
- O Szczawiu. Ale może najpierw damy zadość uczynić mej rodzinnej tradycji, i zjemy razem? - spytała, po czym odsunęła karton, za którym leżały piszczki. A ta większa przeznaczona dla kocurów. Liczyła na to, iż właśnie ją zjedzą, tak nakazywała logika. Było ich dwoje, Gawron by dla nich w miarę starczył, dlatego sądziła, iż właśnie go wybiorą. Niestety musiała się rozczarować ich następnymi słowami.
- Przyszliśmy tylko po informacje.
- Nie chcecie tego? - spytała, wskazując - wielka szkoda. - miauknęła podchodząc. Miała na dzieję iż poprzednimi słowami ich bardziej skusi - Szałwia ma sojusz.
- Z kim?
- Z tą kotką...przybłędą z lasu - zaczęła - ma własny Gang. Oznaczyła ich terytorium, żeby wyglądało, jakby podbiła je ze swoją bandą. A tak na prawdę razem siedzą na nim. - miauknęła. - i trują. Podrzucają zatrute piszczki na tereny, a kiedy umrze odpowiednio dużo kotów - atakują.
- Masz namyśli Bylice?
Ha! Wszystko szło gładko jak po maśle. Tak, napuszczała ich na siebie samą, ale póki nie wiedzieli, że to ona jest Bylicą, było to na jej korzyść. A poza tym i tak nie dowiozą tych informacji do Katii…zachichotała w myślach.
- Tak. Właśnie ją. Jej imię jakoś mi z głowy ciągle wylatuje, skąd ona je do cholery wytrzasnęła? - powiedziała, strzepując ogonem - ona umie truć. Bardzo dobrze truć. Używa jakichś leśnych roślin.
Czy w tym momencie samą siebie chwaliła? Być może.
- Dobrze. Cieszymy się, że współpracujesz z nami.
- Ja też. A może teraz się skusicie na piszczkę? Wszyscy obecnie głodują. Musicie mieć siłę, żeby się zmierzyć z dwoma gangami na raz. Tam jest dużo, dużo kotów. – zaczęła ich podpuszczać jeszcze bardziej.
- Nasz gang nie je Piszczek. Więcej nie możemy zdradzić.
Nie jedzą piszczek? Pfff, to co, ten syf ze śmietników czy jak? Phi, kłamstwo na resorach i tyle w temacie.
- A co? Koty jecie? - spytała, chichocząc pod nosem.
- Nie.
No oczywiście. Kamienne twarze. Ani nie potraktowali tego jako żart, ani jako obrazę. Niech ich potwór stratuje.
- Dobra. A może chcecie wiedzieć jak Bylica wygląda? Wiecie, ona umie nieźle udawać. Jak wejdzie w rolę, to każdy uwierzy że jest zwykłą kotką. – rzekła, próbując ich zatrzymać jak najdłużej. A przy okazji trochę się z nimi pobawić, co bardzo lubiła robić ze swoimi ofiarami.
- Wiemy jak wygląda. Taki jeden samotnik z nią miał do czynienia. Zaskroniec. Mówił, że była czekoladowa.
Słysząc to, miała ochotę parsknąć śmiechem. Ona, czekoladowa? Miała ochotę się zaśmiać. Zaskroniec? Śmiał o niej gadać? I to jakimi banialukami ich karmił! Ale w sumie dobrze, że jej nie opisał, bo mogła by mieć problemy. Powiedział coś o niej, ale no...pewnie nie wiele i do tego same bzdury.
- A mówił wam w jakim jest wieku? - spytała.
- Nie - miauknął jeden z kocurów.
Oczywiście, proste odpowiedzi i to ona musiała ciągnąć tę rozmowę. Bez ich zaangażowania manipulacja i inne były na nic, do tego zmarnowała dużego ptaka, w życiu nie doczyszczą go z tej trucizny.
- A wy wiecie, że on was okłamał? - zapytała - wcale nie jest czekoladowa. Serio. To jest bujda na resorach - miauknęła.
- To niby jaka jest?
No. Nareszcie jakieś pytanie poza tym o informacje, w końcu się zaciekawili. Teraz mogła mieć nareszcie trochę z nich ubawu.
- No cóż...jest wysoka. - zaczęła, powoli okrążając kocury - i ma długi, pasiasty ogon - dodała - a no i jeszcze jest srebrna. Ma białe łapy - miauknęła unosząc jedną swoją, jakby się jej przyglądając. - A. No i jeszcze...bardzo intensywne, zielone oczyska - miauknęła wlepiając wzrok w pyski kocurów. - zaraz, a czy ona czasem...nie wygląda jak ja? - spytała jakby z zaskoczeniem. Jej dzieci wyszły i otoczyły kocury, już czując, dokąd matka zmierza z tą swoją wypowiedzią, bo aż za dobrze ją znały.
- Dziwne, że się do tego przyznałaś. Ja również kłamałem. Wiemy jak wyglądasz. Zaskroniec nam wszystko o tobie powiedział.
- Oh, czyli... - wtedy się skapnęła o swoim błędzie - osz na głazy... - miauknęła, zaczynając się rozglądać w około. To mogła być zasadzka! Zza jej młodych wyskoczyły koty, które otoczyły jak na ironię otaczających. Były to cztery koty, razem z tymi dwoma którzy „przyszli po informacje” było ich aż sześcioro. Pośród tych, którzy dopiero co ujawnili swą obecność…był Szałwia…jego dwójka kumpli których uwięziła w dole…i…Zaskroniec?! Zrobili se sojusz z Katią?! CO ZA CHOLERNE ŚMIECIE! Miała ochotę przeorać im pyski swymi szponami. W jej oczach pojawił się czysty ogień, kiedy na nich spojrzała. Na tych, z którymi wcześniej wygrała, a teraz to oni mieli asa w rękawie, jak się okazało. Chyba zapamiętali jej strategię…zbyt często używała podobnych, ale te się sprawdzały. I to był jej błąd. Błędem było również sądzenie, iż nie wiedzą o niej na tyle dużo, by jej zagrozić bez narażania się na niechybną zgubę.
- Hmpf. Mogłam was zabić, kiedy miałam okazję... - wymruczała. - jak widzę uwolnili cię z mojego dołu, co, Szałwio? - mruknęła z kamiennym wyrazem pyska. - a ty, Zaskrońcu? Tak mi się odwdzięczasz za to, że cię nie zabiłam? Bo ja mogłam to zrobić.
- Jestem wdzięczny za darowanie życia. Moi przyjaciele również - rzekł Zaskroniec. - Nie miej nam tego za złe. Twoje życie również zostanie oszczędzone, jeśli odejdziesz ze swoim gangiem z naszych terenów.
Ah tak?! Czyli to tak?! Cieszyła się, iż doceniał to, że go nie zabiła kiedy mogła. Chciał aby nie miała im tego za złe? Sama nie wiedziała. W sumie to nie było nic personalnego, tak samo, jak jej ataki ale…ale i tak, gorycz i złość z powodu takiego obrotu spraw wlała się w jej serce, sprawiając, iż mimo to chciała im pokazać, gdzie ich miejsce.
Spojrzała ukradkiem na Fiołka, Skowronek i Deszcz. Myślenie teraz o tym jak ich zaatakować, by wygrać, nie było zbyt właściwe. Nie była tylko przywódczynią silnej grupy obdarzonej umiejętnościami jakich wielu mogło jej pozazdrościć, ale też matką i za niedługo również babcią. Bycie liderką nie sprawiało, iż myślała tylko o przejęciu władzy. To oznaczało, że musiała dbać o całą resztę swej rodziny. Dlatego właściwe w ogóle zdecydowała się na próbę przejęcia władzy w mieście. By sprawić, aby byli tutaj panami, by mieli własne miejsce na ziemi, w którym byliby szanowani i nikt nie odważyłby się ich zaatakować. W lesie były w końcu klany, które wpraszały się co i rusz na tereny samotników, nocniaki i owocniaki były żywym przykładem. Mroczny Omen mordował samotników dla zabawy. Ale pamiętała również czasy, kiedy nie obchodziła ją tak ich polityka – po tym, jak została wygnana. Wtedy podróżowała, i nie musiała się o to wszystko martwić, pozostawała z dala od wszelkich konfliktów, póki one nie wpływały na jej życie.
Mimo to kontaktowała się z klanowymi kotami, zapewniając sobie trochę rozrywki i zbierając informacje, co było jej swego rodzaju hobby. Snuć teorie o tym, co dzieje się w klanach na podstawie tego, co wiedziała od napotkanych na granicach kotów. Dowiadywać się o nich czegoś ciekawego, poznawać wcześniej obcych, później znajomych. Po całej akcji na zgromadzeniu, później śmierci Nocnej, dorobiła się kociąt. I wtedy też nie wtrącała się w klanowe sprawy, tylko gadała sobie z kotami. Ale potem…potem przez to cholerne zgromadzenie, wszystko się popsuło…a mogła zaczekać, aż jej dzieci będą większe. Wtedy ucieczka nie była by takim problemem. Pokazała by im zgromadzenie, tak źle jak się stało by raczej nie było.
I teraz już sama nie wiedziała, co powinna zrobić. Kochała swoją grupę, bo była jej rodziną. Niczym jej własna z czasów Klanu Burzy, gdzie to ona była małym kociakiem, pilnowanym przez matkę i ukochaną babcię. Walczącą z bratem o kamyk, słuchającą ze znudzeniem opowieści wraz z bratem. Ale to Klan wszystko zniszczył. Znowu. Głupie zasady nie mające sensu, głupi Mokra Gwiazda, Burzowa Noc i Kawczy Lot, Głupia Chaber. Gdyby nie to, że jej rodzina była w klanie, pewnie jej matka, ojciec a może nawet i babka pożyli by dłużej. Nie zostałaby tak szybko sama z braćmi, z czego jednego nawet tak nie chciała nazywać…
Obecnie panował głód, ale ona i jej młode mieli dużo ciał dzięki którym mogli wabić zwierzynę, ale tyle ciężkiej pracy miało się zmarnować? To co próbowała zbudować? Przyszłość jako władcy miasta, którym mogli by rządzić? Gdzie byli by szychami, nie odważono by się ich atakować, bo wzbudzali by strach ale i respekt? Rozglądała się na boki, niepewna swojej decyzji. Wbiła wzrok w wystraszoną skuloną Skowronek.
- Odejdź i już tu nie wracaj. Jak tak ci zależy na rodzinie, by tu nie ginęli, przez twoje ambicje, to skup się na swoim terenie, który masz - prychnął Szałwia. „Odejdź i już tu nie wracaj” pamiętała te słowa. W Klanie Burzy. Wtedy były jednocześnie zbawieniem, jak i doprowadzały ją do szału, bo sama nie mogła panować nad swoim życiem tak bardzo, jak by chciała, bo nie miała zbytniego wyboru. Czy teraz też tak było? Tak. Właśnie tak było. - Jesteś już stara Bylico. Czas na emeryturę.
Miał rację. Była stara. Ale na emeryturę? Jednocześnie czuła, że wiedziała wiele i wiele również przeżyła, ale w tym samym czasie miała również przeświadczenie, iż tak niewiele zrobiła w życiu. W sensie, zrobiła wiele, ale…ale nic ogromnego. Wielkiego. Nic za co zostanie mocno zapamiętana, lub coś co było dla niej ważne zostanie. Bo kto teraz w Klanie Burzy poza jej braćmi mógł pamiętać o Pląsającej Sójce? O Sikorkowym Śpiewie? O Orzechowym Futrze? O jej wujkach, jej ciotkach? O Konwalii? I o…o niej samej.
Spojrzała na Szczawia łagodniejszym już wzrokiem. Miał nieco racji. Po co ona to robiła? Mogła to co chciała osiągnąć w inny sposób…miała w końcu dzieci, miała rodzinę, oni będą pamiętali o niej i o jej opowieściach, oni ją poznali, żyli z nią, miała kogoś, kto o niej będzie pamiętał, nawet jeśli odejdzie, nawet jeśli zniknie albo umrze. I będzie miała gdzie zawsze wrócić. Będzie miała kogoś, na kim jej zależy i komu zależy na niej.
Czy Bylica była samo wystarczalna i potrafiła szczęśliwie żyć sama? Jak najbardziej. Uważała że jej życie jest jej. Ale jakiś czas temu znów pojawiło się pragnienie przywiązania, chęć przeżycia jakiegoś czasu z kimś. A teraz…teraz głód panował w całym mieście. Może faktycznie czas było odpuścić... miała w końcu kogoś. Ale…ale byli zagrożeni. Jedzenia brakowało. Ciała mogły im go dać trochę, ale na jak długo wystarczą? Syci to oni na pewno nie będą. Czy na następną porę, ulubioną jej babki, wyrosną kwiaty polne, pojawią się owady a zwierzyna wyjdzie z nor? A może znów będzie tylko błoto, a może burze, a może powódź? Albo suchota, duchota, brak słońca i brak jedzenia…ostatnio wiele pór było niefortunnie ciężkich, jak na złość dla kotów…
- M-m-mamo...oni chyba...chyba mają rację... - wyjąkała Skowronek rozglądając się na boki w panice.
- Mamy teraz się poddać? Po tym wszystkim?! - wrzasnął Fiołek.
- Fiołku... - zaczęła Deszcz, bojąc się, że koty zaatakują.
- Deszcz ale to bez sensu! - syknął Fiołek.
- Przestańcie... - wyjąkała Skowronek, kładąc sobie łapy na oczach.
No i tak oto zaczęło się rodzeństwo kłócić, a Bylica widząc to walnęła sobie łapą w pysk, tracąc cały nastrój na egzystencjalne rozmyślania i zastanawianie się nad tym co do licha ma teraz począć. No że akurat teraz musieli się pokłócić? W takim momencie? No na głazy...
Na szczęście otaczający czekali w gotowości na decyzję jej grupy, za to była nawet wdzięczna, choć dalej była wściekła na to wszystko. A jej dziecioki dalej się kłóciły jak opętane, nie widząc, jaki dylemat ma ich matka i że pogarszają sprawę. Po dłuższej kłótni i narastającej irytacji, w końcu wrzasnęła:
- Cisza! - jej młode od razu spojrzały na nią. Po chwili dodała spokojnie - to już chyba nie ma sensu. - miauknęła. - rezygnujemy - dodała - tylko...jeśli Katia przejmie władzę, to niech nas nie atakuje za poprzednie sprawy czy coś - dodała.
- Nie martwcie się o to. Ten kto wygra, nie będzie interesował się kimś takim jak wy - prychnął Szczaw.
No i znowu narosła w niej frustracja i wkurwienie, które starała się maskować i okazywać wyłącznie niezadowolenie słowami kocura. - Kimś takim jak my? Sam przyznaj, nie jesteśmy najgorsi w tym co robimy - miauknęła. Skinęła głową do swych dzieci, które podeszły do niej od razu, po czym zaczęła spokojnie omijać okrążających.
Miała już dość. Serdecznie dość tego cyrku, który częściowo sama tworzyła. Lubiła ten cyrk, ale jak nie szło po jej myśli ani trochę, to ją coś trzasło.
- Wybiłaś dwa gangi i nakarmiłaś ciałami ptactwo. Brak szacunku do poległych, którzy chcieli tylko przetrwać do następnego dnia - prychnął dawny lider gangu ości. Ha! No nie no co za hipokryta. Oni nie tylko chcieli przeżyć, ale też znęcać się nad słabszymi i zdobyć władzę, pewnie żeby móc się na innych wyżywać - Tak. Wiemy co zrobiłaś Szponowi.
Chwila moment, że jak?
- Obserwowałem to z dachu - mruknął Zaskroniec. - Ciebie również Bylico i twoje kociaki, które wymykały się z bezpiecznego domu, szukając pożywienia, którego nie potrafisz nawet zapewnić tak dużej rodzinie.
Słysząc to nastroszyła ogon. Obserwowali ich?! I do tego śmieli jej wypominać że nie było jej tak prosto jednocześnie pomagać ciężarnej córce, karmić grupę, pilnować Blanki i Wypłosza, zapewniać Błotnistemu Zielu ciepło i dom, a do tego jeszcze walczyć z kotami jego pokroju?!
- Mam już na to plan, dziękuję za troskę. Nie z takimi rzeczami sobie w lesie radziłam - pół sykiem-pół miauknięciem powiedziała na odchodne, ruszając w stronę domu.
Będą musieli się przenieść. A kiedy skończy się pora opadających liści...dopaść Zaskrońca i całą resztę. Nie odpuści im tak łatwo tej zniewagi, która krwi wymagała. Myśleli że nie była takim zagrożeniem, bo widzieli część jej akcji? To się grubo mylili. Nie znali jej tak dobrze, jak myśleli. Teraz jednak będzie musiała faktycznie zdobyć pożywienie dla swojej rodziny. Użyje do tego trucheł poległych którym "nie okazała szacunku". Ha! Jeszcze czego. To nie byli wielcy wojownicy, ani niewinne koty, tylko parszywi gangsterzy. Nie warci nawet jej spojrzenia.
Przeciwnicy z którymi zawarła chwilowy pokuj również oddalili się, znikając gdzieś w uliczkach.

2 komentarze: