Znaleźli go. To było wręcz niemożliwe. Jak... Jak tego dokonali? Sądzili, że dobrze ukryli jego ciało. Mylili się. Plotki szybko się rozeszły i już każdy wiedział, że Księżyc się odnalazł. Brzoskwinia kazała przynieść jego ciało, a nim powoli zaczynało telepać. Rzucił zaniepokojony wzrok mentorowi, który wyglądał na przejętego. A może tylko udawał? Nie doradził mu jak powinien się zachowywać w takiej chwili!
Zaniepokojeni wojownicy zaczęli szeptać. Strach ścisnął go za serce. Dowiedzą się, że to jego sprawka? Zabiją? Na sztywnych kończynach dotarł do Krwawnika. Jego przerażenie było jasno widoczne, lecz mentor go nie zbeształ. Nie zrobiłby tego przy tulu świadkach. Usiadł obok niego, czując jak powoli wpada w panikę. Nie chciał... nie chciał zobaczyć ponownie tego truchła. Obóz miał być bezpieczny, miał stanowić ukojenie od tego obrazu. Wtulił się w bok kocura, czując że chyba się poryczy. Ten poklepał go łapą po grzbiecie, w geście pocieszenia, zniżając swój pysk do jego ucha.
- Nie rycz tylko, nie był dla ciebie nikim bliskim. - szepnął.
Dobre sobie! Jak miał się uspokoić, jak zaraz wszyscy dowiedzą się prawdy?!
- Co się stało? - usłyszał głos Agresta, który pewnie zauważył tą scenę i zaniepokojony do nich podszedł.
- Boi się. Nigdy nie widział... ciała - skłamał, próbując zmanipulować wojownika.
I mu się chyba to udało, bo kocur sam zaczął go pocieszać.
- Nie musisz patrzeć, nie będzie tak źle - starał się do niego dotrzeć.
Ale on ich nie słuchał, nie mógł. Nie, gdy za kilka uderzeń serca, spotka swoją ofiarę ponownie.
***
Nie odstępował mentora ani na krok. Łaził za nim, ku jego irytacji, którą ukrywał pod troskliwym wyrazem pyska. Przyciągnęli Księżyca do obozu. Liderka obrzuciła wzrokiem resztki, jakie po nim pozostały. Starał się tam nie patrzeć. Nie mógł. Nie mógł wpaść. Usłyszał jak rozmawiają coś o granicy z Klanem Nocy. Sądzą, że to oni go zabili? A kto zjadł? I na to do jego uszu dotarła odpowiedź. Lisy lub ptaki. Te dwa stworzenia zostały obarczone winą zbeszczeszczenia zwłok.
Był... przeszczęśliwy.
Całe napięcie od razu go opuściło, a łzy same popłynęły mu po policzkach. Uśmiechnął się z ulgą, powodując że mentor zasłonił go dyskretnie swoim ciałem.
- Nie szczerz się jak głupek - szepnął mu.
No tak! To nie powinna być odpowiednia reakcja na taką tragedię! Szybko wytarł pysk łapami, biorąc oddech. Na szczęście nikt się nimi nie zainteresował. Każdy wpatrywał się w ciało i czekał na wyjaśnienia liderki.
Nikt nie podejrzewał, że to była ich sprawka. Księżyca pochowali zgodnie z tradycją. Był... od niego wolny. Nareszcie... wolny...
[przyznano 5%]
jezu miałem wizję, jak Nikt się szczerzy ze szczęścia, a na środku obozu truchlo w kawałkach xd
OdpowiedzUsuń