Wpatrywała się w swoją trójkę pociech, tak śliczne i urocze kocięta, nieskalane żadnym złem. No może prócz Jastrząbka, ten to zachowywał się, jakby zaraz po urodzeniu usiadł na osę i teraz ogarniało go wiecznie niezadowolenie i złość. Mały agresator grzeczny był tylko wtedy, kiedy spał. Dla przykładu teraz leżał skulony z dala od swego rodzeństwa, którego grzbiety unosił się powoli wraz ze spokojnym oddechem, a jego poruszał się niemrawo, a świst wydobywający się z jego pyska był ciężki i niejednolity.
I wtem jeden z gówniarzy Cisowej Kołysanki jak gdyby nic zakłócił jej ład, rzucając oskarżenia o kradzież jego brata. Oczywiście pamiętała Przebiśniega, ale nie była zbyt bardzo zafascynowana podebraniem go byłej mentorce, kiedy miała już swoje własne dzieciaczki i Gęsiorka.
— Nie wiem, o czym mówisz — mruknęła, zgrywając z lekka głupią. Uśmiechnęła się niewinnie, spoglądając na sierść kocurka. Taka ładna i jasna, w typie pointa. Brakowało mu jednak w urodzie kręconego futerka, bez niego nie stanowił obrazu idealnego dziecka, które podwędziłaby bez wahania. — Twój brat sam się do mnie przypałętał. Zresztą, zrobił dobrze, nie sądzisz? Spójrz na swoją matkę, z tego co słyszałam, ta staruszka nie potrafi cię nawet porządnie domyć — zauważyła zgryźliwie, zadowolona ze słów, jakie wcześniej wyłapały jej uszy.
Kocię spojrzało na nią urażone, kładąc uszy po sobie. Jego futerko napuszyło się lekko, gdy Motyl podniosła się i obeszła go, bezczelnie przypatrując mu się z każdej strony.
— Tu jesteś brudny, tu też niedomyty, tam to w ogóle masz skrawek liścia, a w tym miejscu sierść ci wręcz zżółkła — biadoliła, niekiedy mocno naginając prawdę. Nie był aż tak usyfiony, ale czy musiał to wiedzieć? — Spójrz kiedyś na swoje odbicie w kałuży i zastanów się, czy twój brat naprawdę nie postąpił mądrze, decydując się na zmianę matki. Widziałeś moje futro? Jest idealne, zawsze doskonale wymyte, nigdzie nieodstające. Nawet mój syn, jest cały biały, a nigdzie nie ma brudu — stwierdziła, wskazując łapą na zwiniętego w kącie Jastrząbka. — Ja nie pozwalam sobie na takie błędy, jak twoja matka — rzekła ciszej, bo kozaczyć potrafiła, dopóki Cisowa Kołysanka nie słyszała jej słów.
Czasem głupio było jej mówić tak o byłej mentorce, ale co poradzić, kiedy zazdrość brała nad nią górę? Niby też miała teraz dzieci, a Frezja nawet wyglądała jak ona, ale nie zmieniało to faktu, że nie były jej biologiczne. I czuła to, chociaż klanu wmawiała całkowicie inaczej.
Westchnęła, skupiając swój wzrok na pointcie. Dalej wydawał się naburmuszony, ale ona postanowiła grać twardą. Gąsiorek bywał krnąbrny, ale uroczy, to go nie odda.
I wtem jeden z gówniarzy Cisowej Kołysanki jak gdyby nic zakłócił jej ład, rzucając oskarżenia o kradzież jego brata. Oczywiście pamiętała Przebiśniega, ale nie była zbyt bardzo zafascynowana podebraniem go byłej mentorce, kiedy miała już swoje własne dzieciaczki i Gęsiorka.
— Nie wiem, o czym mówisz — mruknęła, zgrywając z lekka głupią. Uśmiechnęła się niewinnie, spoglądając na sierść kocurka. Taka ładna i jasna, w typie pointa. Brakowało mu jednak w urodzie kręconego futerka, bez niego nie stanowił obrazu idealnego dziecka, które podwędziłaby bez wahania. — Twój brat sam się do mnie przypałętał. Zresztą, zrobił dobrze, nie sądzisz? Spójrz na swoją matkę, z tego co słyszałam, ta staruszka nie potrafi cię nawet porządnie domyć — zauważyła zgryźliwie, zadowolona ze słów, jakie wcześniej wyłapały jej uszy.
Kocię spojrzało na nią urażone, kładąc uszy po sobie. Jego futerko napuszyło się lekko, gdy Motyl podniosła się i obeszła go, bezczelnie przypatrując mu się z każdej strony.
— Tu jesteś brudny, tu też niedomyty, tam to w ogóle masz skrawek liścia, a w tym miejscu sierść ci wręcz zżółkła — biadoliła, niekiedy mocno naginając prawdę. Nie był aż tak usyfiony, ale czy musiał to wiedzieć? — Spójrz kiedyś na swoje odbicie w kałuży i zastanów się, czy twój brat naprawdę nie postąpił mądrze, decydując się na zmianę matki. Widziałeś moje futro? Jest idealne, zawsze doskonale wymyte, nigdzie nieodstające. Nawet mój syn, jest cały biały, a nigdzie nie ma brudu — stwierdziła, wskazując łapą na zwiniętego w kącie Jastrząbka. — Ja nie pozwalam sobie na takie błędy, jak twoja matka — rzekła ciszej, bo kozaczyć potrafiła, dopóki Cisowa Kołysanka nie słyszała jej słów.
Czasem głupio było jej mówić tak o byłej mentorce, ale co poradzić, kiedy zazdrość brała nad nią górę? Niby też miała teraz dzieci, a Frezja nawet wyglądała jak ona, ale nie zmieniało to faktu, że nie były jej biologiczne. I czuła to, chociaż klanu wmawiała całkowicie inaczej.
Westchnęła, skupiając swój wzrok na pointcie. Dalej wydawał się naburmuszony, ale ona postanowiła grać twardą. Gąsiorek bywał krnąbrny, ale uroczy, to go nie odda.
<Przebiśnieg?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz