Wielka Gwiazda obstawiła sobie dupę lepiej niż się spodziewał. Nie mógł się do niej dostać, nawet robiąc słodkie, wielgaśne ślepia. Gąsior ostro zwiedziony musiał uznać swoją porażkę. Jedyne czego się dowiedział to tego, że wielka chce jeszcze bardziej wykorzystywać kocury, jednakże to było aż nader oczywiste.
Było mu wstyd wracać do Mrocznego Omenu z pustymi łapami, jednakże nie miał zamiaru być lisim sercem i uciekać przed spotkaniem z kocurem. Wręcz przeciwnie, chciał uwagi od swojego idola.
— Udało ci się czegoś dowiedzieć? — spytał, lustrując wzrokiem niebieskich ślepi syna Cisowej Kołysanki.
— Nie — odparł cicho, siadając przy kocurze. Ciężko było określić, czy Mroczny jest wkurwiony, czy to też jego codzienny wyraz pyska. — Wybacz. Postaram się bardziej — dodał zaraz, zapewniając go z całego żaru jaki miał w sercu.
Pisnął niespodziewanie, gdy czyjeś zęby złapały go za kark, unosząc wysoko na ziemię. Zesztywniał w szoku, nie będąc w stanie ruszyć się przez kilka uderzeń serca.
— Nie powinieneś rozmawiać z tym kotem, Gąsiorku. Ma na ciebie zły wpływ — głos matki uwolnił w nim pokłady furii jakich jeszcze nie miał okazji zaznać. Zamachnął się, drapiąc królową po pysku i wyrywając się z jej uścisku.
— Zły wpływ?! — sapnął, dysząc wściekły. — JEDYNYM ZŁYM WPŁYWEM JESTEŚ KURWA TY! — wycharczał, wbijając pazury w grunt. — Jesteś ślepą porażką życiową! Wszystko co złe przynosisz kurwa ty! Wolałbym się nie urodzić!!!
— Gąsiorku... nie mów tak.
Widział z zamglonych ślepiach łzy.
Jebać to.
— Żałuję, żeś nie zdechła przy porodzie! Żałuję, że jesteś moją matką! To przez ciebie Przebiśnieg ma problemy ze wzrokiem! Jeśli coś mu się stanie, to będzie to tylko i wyłącznie twoja wina!
Trzepnął ogonem, zostawiając płaczącą kotkę na środku obozu. Od tego czego nie rozmawiał z kotką już nigdy więcej.
* * *
Wziął mysz ze stosu, kierując łapy w stronę legowiska wielkiego Mrocznej Gwiazdy. Gula tkwiła mu w gardle niczym nieprzyjemny glut, uniemożliwiając normalne przełykanie. Ruda wiewiórka zwisała z jego szczęk, co jakiś czas uderzając w klatkę piersiową pointa.
— Można? — zapytał, nim przekroczył próg. Wbrew pozorom dobrze sam siebie wychował, nie chciał też przeszkadzać liderowi, może robił coś akurat ważnego.
— Wejdź, Gęsia Łapo — chłodny jak zwykle głos czarnego dał mu zieloną flagę. Uczeń wziął ponownie do pyska wiewiórkę, wchodząc do legowiska. Skrzywił się, gdy do jego nosa dotarł paskudny swąd Wielkiej Gwiazdy, który unosił się jeszcze, dusząc swoim smrodem. — Co cię do mnie sprowadza? — liliowe futro nastroszyło się z ekscytacji. Widok kocura w półmroku, do tego jeszcze w legowisku przywódcy sprawiał, że czuł niemałą radość. Wyglądał tak potężnie...
— Porozmawiać — odparł, próbując powstrzymać szalenie bijące serce. — O moim bracie — dodał zaraz, nie mając zamiaru zabierać kocurowi zbyt wiele cennego czasu. Przecież miał wiele obowiązków. — Jak wiesz... Mroczna Gwiazdo... — nowe imię czarnego wypowiedział z czystą radością i dumą. — Przebiśniegowa Łapa ma problemy ze wzrokiem. Chciałem wiedzieć czy... to jakoś wpłynie na jego ocenę podczas mianowania na wojownika. Bo z jednej strony nie nasza wina, że ta ślepa dupodajka postanowiła się puścić, zaś z drugiej... — tu głos mu zadrżał, nie umiał wyrzucić z siebie tych słów. Mówienie tak o bracie przyprawiało go o obrzydzenie — co to za wojownik, który nie ma w pełni sprawnego wzroku.
Spuścił łeb, czekając na odpowiedź.
< Mroczny? >
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz