— Fakt. Jaśminowa Gwiazda było dobrym kotem, szlachetnym przywódcą — oznajmiła Fioletowe Spojrzenie. — P-przykro mi, że już ich tu nie ma — miauknęła, kładąc głowę na barku kotki.
Czuła, że chciała ją wesprzeć. Przymknęła oczy i westchnęła głośno, ciesząc się ciepłej bijącym od partnerki.
— Dzień dobry! — zawołał wysoki głos.
Szylkretowa momentalnie otworzyła oczy i nadstawiła uszy. Stały przed nią dwa kociaki.
— Witajcie — zamruczała Zimorodkowy Sen. — Zgubiłyście się?
— Nie, mama pozwoliła nam tutaj przyjść — odpowiedziała czekoladowa, pręgowana kotka.
— Mają panie ładne oczy! — przyznała dymna. — Wyjątkowe, pomarańczowe i niebieskie, trochę fioletowe!
Już któryś kociak ją komplementował. Naprawdę miała w sobie coś wyjątkowego? To było całkiem urocze. Miłe uczucie.
— Dlatego nazywa się Fioletowe Spojrzenie — zachichotała czarna wojowniczka, spoglądając na swoją partnerkę.
***
obecnie
Nadszedł ranek. Niebieskie ślipia Fioletowego Spojrzenia zmrużyły się, widząc wschodzące słońce. Jego bladoróżowy blask oświetlał posłanie wojowniczki. Szylkretowa ziewnęła i zmieniła pozycje, by wtulić się w futro ukochanej. Najwidoczniej obudziła się pierwsza, gdyż nikt inny się nie odzywał, w całym legowisku panowała cisza.
Mimo, że wielokrotnie zmieniała pozycję, nie potrafiła usnąć jeszcze raz. Córka Iskrzącego Kroku podniosła się i rozciągnęła. Usiadła obok czarnej vanki i oplotła ogon wokół łap. Ku jej zdziwieniu, Zimorodkowy Sen przekręciła się na drugi bok i otworzyła oczy.
— Cz-cześć Zimorodko — miauknęła, nachylając się nad nią. Zawsze sądziła, że jej partnerka jest śpiochem i zdecydowanie nie wstaje wcześnie.
— Witaj, Fiolet — ziewnęła przeciągle. — Nie śpisz już?
— Nie, zdziwiłam się, że ty też się już obudziłaś — przyznała. — Skoro już wstałaś... Może chcesz ze się ze mną przejść?
— Możemy — odpowiedziała, podnosząc się z legowiska.
Kotki po cichu wyszły i udały się w kierunku wyjścia z obozu. Rosa zmoczyła im łapy. Ich ogony się splotły, a na obu pyskach pojawił się uśmiech.
***
— Poranny patrol poprowadzi Słoneczna Polana, a wraz z nią pójdzie Rozżarzone Serce, Marchewkowa Natka i Zimorodkowy Sen — miauknął Lamparci Ryk.
Partnerka Fioletowego Spojrzenia nadstawiła uszy i machnęła ogonem.
— Podobał Ci się dzisiejszy spacer? — spytała szylkretowa.
— Oczywiście — zamruczała pomarańczowooka. — Możemy pójść na drugi, jak wrócę z patrolu — zaproponowała, ruszając na przód.
Niebieskooka skinęła głową na pożegnanie i trzepnęła ogonem w podłoże.
Zimorodek szła na patrol. Mogłaby teraz załatwić tę sprawę. Zwłaszcza, że Jelenia Cętka i Lamparci Ryk nigdzie nie szli i zdawali się mieć wolną chwilę. Czarny, brązowooki kocur siedział obok stosu na zwierzynę i jadł nornicę. Kotka chwiejnym krokiem podeszła do niego i usiadła obok.
— J-Jelenia Cętko? — mruknęła ciężko.
— Tak, Fioletowe Spojrzenie? — odpowiedział, patrząc na nią.
— M-mam p-propozycję — miauknęła, unikając kontaktu wzrokowego z kocurem. — Chciałabym powiększyć Klan Klifu.
Wkrótce do rozmowy dolaczył się niebieskooki Lamparci Ryk. Obydwoje wysłuchali szylkretowa i zgodzili się.
***
Wyrzuty sumienia i panika gniotły Fioletowe Spojrzenie z każdej strony. Czy zrobiła dobrze? Była pewna, że nie i cholernie żałowała. Nie powiedziała partnerce o tym. Zrobiła to bez słowa. Co jeżeli ją zostawi i już nigdy się do niej nie odezwie? A jeśli się na nią zdenerwuje?
Do niebieskich oczu napłynęły łzy. Bała się spojrzeć wracającej z patrolu kotce w oczy. Zrobiła głupstwo. Popełniła błąd.
— P-przepraszam, Zimorodko — szlochała, ocierając łzy łapą. — Tak bardzo żałuję!
< Zimorodko? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz