Po tym co zrobił nie czuł się sobą. W obozie widział krew. Koty w niej skąpane i walające się niczym trupy. I to tylko tam. Nie mógł zapomnieć tego widoku. Tego odbierania życia niewinnym istnieniom przez jego ojca. To było potworne! Chciało mu się ryczeć i nigdzie nie wychodzić. Strach, dreszcze i mdłości, ciągle nim wstrząsały. Nie potrafił zapomnieć, zaakceptować tego wszystkiego. Był mordercą, tak jak on, jak mama i być może cała jego rodzina od pokoleń.
Irgowy Nektar zjawiła się w wejściu do legowiska uczniów. Dzisiaj miała odbyć się jego inicjacja na kultyste. Nie chciał jej, tak bardzo nie chciał. Lider jednak miał od niego odmienne zdanie i coś czuł, że zmusiłby go, gdyby znów mu się sprzeciwił. Zrobił dla niego tak dużo, to wszystko było dla niego. Nie chciał czcić potworów w Mrocznej Puszczy. Chociaż na pewno tam trafi, po tym co zrobił... Żałował, ale nie potrafił postąpić inaczej. Był tchórzem.
Silne ramiona objęły go, a on pozwolił sobie, wtulić się w złotą sierść. Łapał spazmatycznie powietrze, czując nieistniejący zapach krwi. Nie chciał dzisiaj iść na inicjację. Chciał by ojciec dał mu spokój i pozwolił żyć, tak jak sam tego pragnął.
— Chłodna Łapo — zwróciła się do niego Irga, otulając go ogonem. — To minie. — zapewniła. — Ten ból i cierpienie znikną za jakiś czas.
Zacisnął pysk. Chciał jej się wyrwać, powiedzieć, że oszalała, że do tego przywyknie, ale nie pozwoliła mu na to. Załkał, czując taką potworną bezsilność. Czemu musiał przyjść na świat w takiej chorej rodzinie? Otaczali go sami mordercy i psychopaci, którzy pragnęli, by wstąpił na jedną ścieżkę; pełną krwi.
— Nie opieraj się nam — zamruczała do jego ucha. — Szkodzisz tylko sobie. Zaakceptuj swój los, a dostaniesz to czego pragniesz. Spokój.
— Nie chcę być jak on... — szepnął w jej sierść.
— Nie musisz być. Zawsze możesz być sobą.
— J-ja nie chcę mordować. Jak mam niby być sobą? — wytknął jej te słowa. Ojciec mu nie pozwoli. Będzie zmuszał do pewnie gorszych czynów. Był nienormalny. Dobrze mówił, że klan pod jego rządami upadnie.
— Pokaże ci. Później, po twojej inicjacji i czuwaniu, dobrze?
Spojrzał na nią zdumiony. To istniała jakaś szansa, by od tego uciec? By nie zatracić siebie? Skinął powoli głową. Irgowy Nektar polizała go po głowie, wypuszczając z uścisku.
— Chodź. — mruknęła, zachęcająco. — Obiecuje, że będzie wszystko dobrze.
Wziął oddech, po czym ruszył za nią.
W miejsce, gdzie miał dostać nowe imię.
***
— Dzisiejsza noc jest wyjątkowa dla nas wszystkich. Powitamy ucznia w gronie wojowników tak, jak wszyscy byśmy chcieli. Z wolą Mrocznej Puszczy. Chłodna Łapa jest gotów, by wstąpić w nasze szeregi, co udowodnił, zabijając i kanibalizując swojego pierwszego samotnika, a wcześniej ciężko ćwicząc i trenując, by posiąść jak najlepsze umiejętności. Został już naznaczony, ku chwale naszych przodków w Miejscu, Gdzie Brak Gwiazd.
To brzmiało tak okropnie. Prawda. Dopuścił się tego czynu. Nie pragnął jednak służyć mrocznym duchom. Poczuł przebiegający mu po grzbiecie dreszcz.
Wzrok kocura padł na niego, a on wystąpił do przodu, starając się z całych sił, by nie zrobić czegoś głupiego. Bał się, ale spychał to uczucie głęboko w trzewia.
— Ja, Mroczna Gwiazda, przywódca Klanu Wilka i lider kultu Mrocznej Puszczy, nadaję ci nowe imię na cześć naszych przodków. Chłodna Łapo, czy jesteś gotowy przyjąć miano, pod którym od dzisiaj będziesz znany?
Nie był gotowy. Wręcz nie chciał. Zmusił się jednak do kiwnięcia głową.
— Tak... — miauknął niezbyt gorliwie. Te słowo bardzo ciężko opuściło jego pysk, ale lider na szczęście, nie kazał mu się poprawić.
— Tej nocy, zgodnie z wolą Mrocznej Puszczy, nadaję ci nowe imię. Chłodna Łapo, od dzisiaj będziesz znany jako Chłodny Omen. — Nabrał na swoją łapę trochę krwi samotnika, którego wcześniej musieli gdzieś ubić, po czym odcisnął mu ją na czole. Metaliczny zapach dotarł do jego nosa, a strużka zabłąkanej cieczy, spłynęła mu w dół po pysku.
Jego nowe imię... było drwiną. Tak bardzo pragnął, by stał się taki jak on, że nadał mu swoje imię. Te, które będzie od dzisiaj z nim na zawsze. Położył po sobie uszy, odchodząc na bok. Był tu ktoś jeszcze, kto tak jak on, nie chciał mieszać się w żadne kulty.
Szczurza Łapa przerażony tym co tu się działo, oczekiwał na swoją kolej. Wzrok Mrocznej Gwiazdy spoczął na nim. Nie chciał na to patrzeć. Gdy dał mu znak ogonem, bury niepewnie podszedł, skupiając na sobie uwagę wszystkich obecnych.
— Ja, Mroczna Gwiazda, przywódca Klanu Wilka i lider kultu Mrocznej Puszczy, naznaczam cię w imię naszych przodków. Czy jesteś gotowy przyjąć na siebie nasze znamię jako dowód inicjacji?
— Tak.
— Zatem otrzymasz ode mnie znak, który pozostanie z tobą aż do śmierci i zawsze będzie przypominał ci o przynależności do kultu.
Czekaj, jaki znak? Zdumiony obserwował, jak ojciec podchodzi do ucznia, po czym nadgryza mu końcówkę lewego ucha. Taką samą jaką on miał... Krzyk wydał się z pyska Szczurzej Łapy, a oczy rozszerzyły w szoku.
— Tej nocy, zgodnie z wolą Mrocznej Puszczy, nadaję ci nowe imię. Szczurza Łapo, od dzisiaj będziesz znany jako Szczurzy Cień. — to powiedziawszy, odcisnął mu podobną krwawą łapę na jego czole.
Nowomianowany szybko wrócił do szeregu, krwawiąc z nadanego znaku przynależności do ich kultu. A więc... teraz będą wszyscy naznaczeni tym symbolem? Nie mógł w to uwierzyć, ale naprawdę to się działo. Kolejno Sosna, Wiśnia, Stokrotka i Trójoki przyjęli swoje naderwane uszy i krwawe odciski łap jego ojca. Spojrzał na Irgę, która jako jedyna nie dołączyła do tej ceremonii. Widząc jego pytające spojrzenie, wytłumaczyła.
— Ja już miałam swoje mianowanie za kociaka ku chwale Mrocznej Puszczy. Nie nadrywali tam uszu, jednak robiło się co innego — rzuciła mu tajemniczy uśmiech, który sprawił, że nie miał zamiaru dopytywać. Cokolwiek tam robili, lepiej niech nie dzieli się tym ze wszystkimi, bo kto wie, co Mrocznej Gwieździe wpadnie do łba?
Było teraz ich więcej... Był częścią tej szopki.
Wrócili do obozu, wcześniej zmywając z siebie krew w strumieniu. Szczurza Łapa, a raczej Szczurzy Cień, również nie wyglądał na zadowolonego obrotem tych spraw. Nawet nie podejrzewałby go, że trafi do ich kultu. Co musiało się takiego stać, że w ogóle się na to zdecydował? Wojownik rzucił mu tylko ciężkie spojrzenie. Niedługo miało wzejść słońce. Musieli jednak poczekać do wieczora, by według tradycji odbębnić czuwanie. Mogli zając się sobą, porobić co chcieli. Zdecydowali się jednak na samotność.
***
Czekała ich kolejna ceremonia, tym razem przed całym klanem. Siedzieli obok siebie w ciszy, w oczekiwaniu. Irgowy Nektar przyglądała im się, lecz nie podeszła. Bury kocur był cały spięty i widział jego zdenerwowanie. Byli tacy sami. Skrzywdzeni i zmuszeni do udziału w czymś, co ich przerażało...
Gdy nadeszła odpowiednia chwila, Mroczna Gwiazda wskoczył na skałę.
— Wszystkie koty zdolne by polować niech zbiorą się na spotkanie klanu.
Odczekał chwilę, by wszyscy wyszli z legowisk i zebrali się. Potem znowu podniósł głos.
— Chłodna Łapo, wystąp.
Wystąpił przed szereg. Wiedząc, że to mianowanie było tylko farsą dla uspokojenia tych wierzących w Klan Gwiazdy.
— Ja, Mroczna Gwiazda, przywódca Klanu Wilka, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. — miauknął. — Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam go wam jako kolejnego wojownika.
Chłodna Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
— Przysięgam.
— Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Chłodna Łapo, od tej pory będziesz znany jako Chłodny Omen. Klan Gwiazdy cieni twoją odwagę i waleczność, oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Wilka.
Podszedł do ojca i dotknął jego barku. Wtedy też wszyscy zaczęli skandować jego nowe imię. To samo tyczyło się Szczurzego Cienia, który został mianowany ponownie, tuż po nim.
Gdy wszyscy się rozeszli, zajmować się swoimi sprawami, lider podszedł do niego.
— Teraz musisz odbyć czuwanie. Nie możesz podczas niego mówić czy coś — powiedział niechętnie. Najwidoczniej nie podobało mu się ta zasada. Nie zdziwi się, jak niedługo ona przestanie istnieć, zamieniona na mordowanie jednego samotnika na łeb.
Pokiwał tylko głową, nie wydając z siebie słowa. Odszedł na obrzeża obozu, rozmyślając nad tym wszystkim co się stało.
<Tato?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz