Obserwowała drobne krople deszczu, które spadały z nieba. Ich lot był szybki i kończył się zawsze na ziemi, rozpryskując się na drobniejsze cząsteczki. Te niewidoczne dla oka kawałki, wsiąkały w grunt, znikając z oczu. Niby to nic... lecz gdy było ich mnóstwo, ziemia powoli zaczęła się poddawać. Rozmiękała, a w tworzącym się zapadlisku, zbierała się woda. Tak powstawała kałuża. Wciągnęła do płuc zapach; był świeży i ziemisty, wręcz kojący.
- Bielik, nie siedź tam, bo jeszcze zmokniesz - zawołała mama, a jej uszy od razu skierowały się ku jej głosowi. Zwróciła pyszczek, przyglądając się liliowej, która zajmowała się wymywaniem Chryzantemy. Z uśmiechem, pokicała do nich, rzucając się kotce na grzbiet. Od razu pod łapkami wyczuła miękkość sierści i twardsze, wystające elementy jej ciała. Widziała jak każdy włosek faluje, wygina się, by następnie znieruchomieć. A to wszystko przez jej atak.
- Mamo - zaczęła, mierzwiąc łapką jej futerko i obserwując jak zachowuje się pod jej dotykiem. - Opowiesz coś nam o przodkach? Proszę - Przerwała czynność, by wbić wzrok w jej oczy.
- Za chwilę skarbie. Niedługo przyjdzie ciocia Irgowy Nektar, to będziecie miały co słuchać.
Ciocia Irga?! Sapnęła, nie mogąc w to uwierzyć! Uwielbiała ją! To dzięki niej poznała opowieści o Jastrzębiej Gwieździe; dawnym liderze, który ustanowił ich kult. Na dodatek kotka dawała jej ciekawe zajęcia, które pobudzały ją do myślenia. Miała dużą wiedzę, która wręcz wylewała się im pod łapy, a którą ona spijała z zachwytem. Mama też coś potrafiła opowiadać o Mrocznej Puszczy, ale nijak miała się do wojowniczki. Chciała kiedyś być taka jak ona. Poważna, silna i potężna.
Od razu zjechała z ciała Wiśni, wracając do czatowania przed żłobkiem. Rozglądała się to w prawo, to w lewo, wyłapując sylwetki kotów, które coraz bardziej niemrawo wyglądały. Chodzili tak wolno, ociężale, zwieszając łeb. Nie znała ich wszystkich, ale kojarzyła po wyglądzie. Wtem do jej uszu dobiegł ciekawy głos.
- No mówię ci. To jak nic znak od Klanu Gwiazdy! - mówiła do brata Dzicza Siła.
Szczurza Łapa prychnął pod nosem, zatrzymując się niedaleko żłobka, dzięki czemu mogła niezauważona, podsłuchiwać ich rozmowę. Widziała, że kocur nie był zadowolony z towarzystwa siostry. Jego sierść lekko się stroszyła, a mięśnie były napięte i sztywne. Zauważyła jak zerka kątem oka na boki, jakby się czegoś obawiając. Za to bura promieniała. Zachwyt na jej pysku, rozluźniona postawa i iskierki w oczach sugerowały, że ten znak od Klanu Gwiazdy bardzo na nią wpłynął. Jej łapy były całe w błocie, aż po łokcie. Najwidoczniej od razu tu przybiegła, spieszyła się, bo w niektórych miejscach jej sierść była rozchwiana. Jakiś zabłąkany liść zaplątał jej się w futrze, co tylko potwierdziło jej analizę.
- Nie ma czegoś takiego jak Klan Gwiazdy - fuknął do niej. - Zdawało ci się. Nie męcz mnie dłużej, mam co robić.
- Ale! - Jednak jej brat już odszedł.
Od razu zaszła w niej zmiana. Cała ta energia wyparowała. Kąciki ust opadły, a jej ciało zdawało się cięższe. Nie czekając aż odejdzie, zawołała.
- Przepraszam! - Kotka spojrzała na nią zaskoczona, po czym podeszła bliżej, by dowiedzieć się co chciał od niej kociak. - Słyszałam przypadkiem waszą rozmowę. Co się stało? Naprawdę Klan Gwiazdy dał znak?
Dzicza Siła zamrugała, po czym lekko się uśmiechnęła.
- Cóż... Ja tak sądzę.
- Opowiesz? - poprosiła.
Wojowniczka pokiwała głową, znów wracając do rozluźnionej postawy. Teraz mogła lepiej jej się przyjrzeć. Ewidentnie się spieszyła. Brzuch miała cały posklejany od błota. Musiała chyba się wywrócić, bo jedno udo było bardziej brudne i nieco obtarte.
- Byłam na patrolu, gdy ujrzałam kota na ziemi. Był jakby... w niej wyrysowany. Nad nim był gołąb z żonkilem w dziobie, a nad tym wszystkim promienie zrobione z piór. Dookoła tego miejsca było zielono, to jak nic dobra nowina! Szłam jeszcze kawałek i dojrzałam ozdobione drzewa. Na jednym był narysowany znak księżyca, a kora otoczona była przez ciernie. Chyba dostrzegłam tam krew - szepnęła, bojąc się wystraszyć kociaka. Widząc jednak, że nie przeraziła się, kontynuowała. - A na drugim, naprzeciwko, znak słońca. Pod drzewem był zielony mech, taki sam jak przy tej sylwetce kota. Sądzę, że Klan Gwiazdy z nami się kontaktuje. Daje nam nadzieję.
Naprawdę brzmiało to ciekawie. Odkąd pojawiły się znaki, głowiła się nad tym co mogły znaczyć. Nie mogła jednak pójść i zobaczyć ich na własne oczy, więc zbierała informację od wojowników. Widząc jak Dzicza Siła niepewnie na nią zerka, jakby bojąc się kolejnego wyśmiania, miauknęła:
- Też chyba tak sądzę. Dużo osób o tym wie? - dopytywała.
- T-tak... Właśnie poszli to sprawdzić. Ten znak różni się mocno od pozostałych, to się zainteresowali. - przerwała zerkając w bok.
Irgowy Nektar, gdy skończyły rozmawiać, zbliżyła się do nich. Od razu na jej pysku wykwitł uśmiech. Jednak przyszła! Mama miała rację!
- Dzicza Siło idź proszę zająć się Wielką Gwiazdą, pewnie nudzi się sama w legowisku, a spodziewa się potomstwa. Teraz ja trochę pobawię dzieci - mruknęła do młodszej.
Kotka pokiwała głową, pożegnała się i odeszła. Złota trąciła ją nosem, zaganiając z powrotem do środka. Ruszyła przed siebie, próbując bardziej przyjrzeć się cioci. Chciała zobaczyć jak dzisiaj się czuła i czy mogła liczyć od niej na kolejne historie. Obracała się co chwilę, lecz starsza popychała ją póki nie skończyła obok matki. Tam dopiero usiadła, witając się z Wiśniowym Świtem i jej siostrą.
Nie potrafiła nic z niej wyczytać. Była rozluźniona, futro zadbane, więc nie wychodziła chyba z obozu. Przeszyła ją zielenią swoich oczu, domyślając się co robiła.
- Bielik, marszczysz tak nosek, że każdy zauważyłby, że coś knujesz. - miauknęła do niej.
- Ja? Ja nic nie knuje - zapewniła.
Po prostu frustrowało ją to, że kotka zdawała się być od niej sprytniejsza. Dlatego ją lubiła. Dlatego podziwiała. Nie była jak mama, po której wszystko było widać. Nauczyła się jej reakcji, przez zwykłą obserwację. Umiała rozróżnić kiedy była zmęczona, kiedy zadowolona, a kiedy zdenerwowana. Jej tonacja i niewerbalne gesty były kopalnią wiedzy, którą już spenetrowała. Nie była dla niej wyzwaniem, już nie. Za to złota... nie ułatwiała jej niczego.
- No dobrze, w takim razie mogę opowiedzieć wam dalej to, na czym skończyłyśmy. - zaproponowała.
Od razu pokiwała głową, wbijając w nią intensywnie wzrok. Uwielbiała jej historie o Mrocznej Puszczy, o kulturze kultu, w którym niegdyś była. Chciała poznać ich więcej i więcej, by kiedyś... kiedyś skontaktować się ze złymi duchami. To było jej największe marzenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz