Skakała za mchem, który podrzucała bardzo wysoko. Przelatywał on przez jej łapki, odbijał się od ścian, a ona rzucała nim dalej i dalej, aż w końcu ten wypadł poza żłobek. Pobiegła tam natychmiast, by kontynuować zabawę, zderzając się nagle z jakimś biało czarnym panem. Zamrugała, zadzierając łepek do góry, a widząc pysk ojca, który nie chciał mieć z nią nic wspólnego, miauknęła radośnie.
— Cześć! Ale ty duży! Jestem Bielik — przywitała się, bo pewnie nie znał jej imienia, po czym zaczęła rozglądać za zabawką. Widząc ją pod brzuchem kocura, zanurkowała tam szybko, chwytając ją w ząbki. Od razu dojrzała, że w pazurze utknął mu kawałek drewna, ale tego nie skomentowała.
Stanowczy wzrok ojca obmierzył jej małe ciałko.
— Powinnaś bardziej uważać.
Wynurzyła się z zabawką, spod jego cielska, siadając i wbijając w niego wzrok. Miał ubrudzoną sierść, musiał więc być na zewnątrz obozu. Na dodatek miał spięte ciało i zirytowany wyraz pyska. Najwidoczniej ktoś mu zalazł za skórę albo wstał lewą łapą. Wątpiła, że to ona sprawiła, że był taki niezadowolony.
— Uważałam! Nic by mi się nie stało, bo strzeże mnie Mroczna Puszcza! Mama mówiła, że jak będę duża, będę mogła im służyć! — pochwaliła się wojownikowi.
Był w ich kulcie, więc na pewno nie obrzuciłby jej wzorkiem, jakby widział wariata. Ciocia Irga musiała jej wytłumaczyć, że niektórzy w klanie niezbyt podchodzili optymistycznie do wyznawania Miejsca, Gdzie Brak Gwiazd.
Mroczny Omen usiadł zainteresowany, podnosząc brwi.
— Nie byłbym taki pewny — rzucił, przenikając ją wzrokiem. — Mroczna Puszcza jest w stanie wiele nam zaoferować, ale za swoje życie przede wszystkim jesteśmy odpowiedzialni sami. Porządny kot musi być silny i umieć sam o siebie zadbać. Wiedzieć, czego powinien unikać. Zaświaty nie są w stanie pomóc nam we wszystkim.
— Ale oni są ci dobrzy! — parła w zaparte. — A nawet jeśli trzeba się postarać, by zwrócili na nas uwagę to... to ja będę silna! Pokaże im to! I spotkam może Jastrzębią Gwiazdę! Ciocia i mama opowiadały mi o nim dużo!
— Jastrzębia Gwiazda był moim mentorem. — miauknął spokojnie kocur, siedząc wyprostowany. — Doceniłby taką odwagę. To przydatna cecha, jeśli chcesz przydać się kultowi.
Szkolił go? Niesamowite! Nic dziwnego, że wszyscy w kulcie szanowali Mroczny Omen.
— Naprawdę?! Opowiedz coś o nim! Przychodzi do ciebie? Też tak chcę! — powiedziała zachwycona. — Jaki był? Miał podobno takie naderwane ucho jak pan.
— Odezwał się do mnie tylko raz po śmierci. Właściwie do całego kultu. Komunikacja z kimś zmarłym bywa... trudna. — wyjaśnił. — Był dobrym mentorem. Miał bliznę na pysku, którą zawsze ukrywał. Był silny i przede wszystkim, umiał zachować zimną krew. Był dla mnie prawie jak ojciec. Dużo się od niego nauczyłem i to dzięki niemu jestem teraz dobrym wojownikiem. — miauknął. — Poznałem dzięki niemu siłę Mrocznej Puszczy.
Zmarszczyła nosek. Aż takie to było trudne? Nie podobało jej się to. Jak miała porozmawiać z przodkami, skoro było to takie skomplikowane? Wiedziała, że to wielki musiał być zaszczyt, ale sama go chciała również doświadczyć! Tylko dzięki temu mogła mieć pewność, czy Mroczna Puszcza jest z niej zadowolona!
— Ja znajdę łatwy sposób na komunikacje — postanowiła. — I miło to słyszeć! Też go bardzo lubię. Jak będę duża, będę składać mu ofiary w nadziei, że doceni moje starania i przyjdzie mnie odwiedzić!
— Gdyby chciał, sam by się do ciebie odezwał — odparł zimno. — Jeśli chcesz jakkolwiek zasłużyć na jego uwagę, to radziłbym ci już teraz zacząć ćwiczyć. On nie docenia byle kogo. Obym się nie zawiódł na tobie. Twoja matka wkłada pewnie dużo pracy w wychowanie.
— Ćwiczę! — oburzyła się na jego słowa. Codziennie przecież poznawała coraz więcej z ich wiary oraz składała modlitwy przed snem. Jak mógł wytknąć jej, że się leni? — Wiem jak zabić kota! — pochwaliła się. Niedawno o tym się dowiedziała, gdy wypytywała mamę o ofiary jakie składali przodkom. Ta dzięki zręcznej manipulacji, zdradziła jej co nieco z ich polowań na koty. — Bawiłam się tak z siostrą, ale mama powiedziała, że na niej nie mogę — westchnęła. — O! I ciocia Irga nauczyła mnie modlitw do Mrocznych Duchów!
— To nie wystarcza — Uśmiechnął się szorstko. Jego łapa podniosła podbródek córki. — Musisz być twarda, zimna i gotowa zabić dla kultu, gdy będzie taka potrzeba. Nie możesz się zawahać ani razu.
Zrobiła niezadowoloną minę, bo takie teksty słyszała przynajmniej raz dziennie. Już jej to wyciekało nosem.
— Mama mówi to samo. A ja chcę się baaawić! — miauknęła, kręcąc noskiem. — A pan lubi się bawić? Pewnie nie, bo jest pan duży, a duzi nie lubią.
<Ojciec?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz