Śnieg topniał, z każdym wschodem słońca zostawało go co raz mniej. Mama mówiła, że nadchodzi teraz pora nowych liści, która była tą przyjemniejszą, bo jedzenia było więcej. Złotemu jednak było przykro na myśl, że śnieg, przez którego wyglądał bosko, ba, nawet lepiej aniżeli jakieś bożyszcze! Naburmuszony kociak wrócił do środka, nie mając zamiaru dłużej sterczeć pośród tej paskudnej brei i brudzić sobie łapek.
Już od samego progu został powalony na ziemię przez dobrze mu znanego, czekoladowego kocurka, którego określano mianem "lokalnego krzykacza". Zdaniem Złotego było to dosyć niemiłe określenie, jednakże dosyć... trafne. Bieg naprawdę potrafił się drzeć i czasem sam cynamon zastanawiał się, czy tenże osobnik potrafi mówić normalnie, zamiast wrzeszczeć.
— Bawisz się, Złoty?
Przyduszony do ziemi kociak niepewnie skinął łebkiem, byleby czekoladowy zlazł z niego i dał spokojnie oddychać
— Super! — biegł zerwał się na cztery równe łapy, strosząc futro na grzbiecie — Ja jestem Biegająca Gwiazda, Ptaszka to Ptaszkowe-
— Raczej Biegnąca i Ptasie — poprawił go Złoty, na co syn Malinowego Pląsu tupnął łapą
— Hasz! Ja mówię, poczekaj! — żachnął się, kontynuując wymianę nowych wojowniczych imion dla swoich kolegów z kociarni. Ostatecznie młodszy został Złotkowym Żółtkiem, co przyjął z lekkim urazem, jednak nie dał po sobie tego poznać. Skoro Bieg tak chciał, to niech mu będzie, zostanie tym Złotkowym czymś, chociaż zdaniem malca, jego imię wojownika powinno być bardziej godne kogoś tak cudownego, jak on.
Przecież nie był żadnym, byle brzydalem! Odruchowo popatrzył na swoją mamę. No dobra, ona pięknością szastać nie mogła, więc na sto procent musiał zgarnąć całe piękno po tacie, a jak! Albo lepiej- Sam Klan Gwiazdy obdarzył go takim zniewalającym pięknem!
— Czyli jestem kim? — miauknął Złoty, zwracając się do Biegu, którego wcześniejszych słów nie dał rady dosłyszeć przez harmider panujący w kociarni. Tym razem nastawił uszu, by wyłapać każde słowo kolegi.
< Bieg? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz