Skuliła się na słowa wojowniczki. Posłusznie wróciła do środka. Usłyszała jeszcze zduszone krzyki, zanim Borówek i Jeżynek dołączyli do niej. Usiedli w kącie kociarni, daleko od wejścia - nie chcąc narażać się na kolejne krzyki. Brzoskwinka chyba nadal prowadziła rozmowę z Jabłkiem, bo nie wracali.
- Opłacało się tiam iść! - zawołał żółtooki. Poziomka westchnęła. Żałowała, że dała się namówić. Ale dowiedziałaś się czegoś ciekawego. Tylko czy to była prawda...
- Tiak, w końcu wiemy jak wygląda rozmiowa wojowników! - dodał drugi - A tobie się podobało?
Szylkretowa podniosła wzrok. Zamiast odpowiedzieć, wzruszyła tylko ramionami.
- Cy ja wiem... - westchnęła po chwili, a rodzeństwo wbiło w nią zaskoczone spojrzenia - Miusę już iść. - skłamała, odchodząc od przyjaciół. Nie wiedziała, co ma o tym myśleć. Ojciec powiedział jej prawdę, jednak nie całą. I co miał do cioci? Ona tylko... chciała, by tata ją okłamywał? Nie, na pewno nie.
***
- Co się stało? - usłyszała. Stokrotka przysunęła się bliżej córeczki, otulając się swoim puchatym ogonkiem.
- Nic - odpowiedziała stanowczo, nie chcąc mieszać rodziców w swoje sprawy. To był jej problem, ona musiała się porozumieć z ciocią. Nikt inny nie zrobi tego za nią. Tylko jak to zrobić, gdy wojowniczka coraz częściej unikała jej? To nie był najlepszy dzień, a na dodatek zaczął padać deszcz.
***
- Ciociu Tajfun, opiowiesz mi coś jesce? - spytała, a dymna wstała.
- Muszę już iść, ale jutro na pewno przyjdę - odparła. - Do zobaczenia!
Poziomka siedziała w tym samym miejscu, wpatrując się w oddalającą kotkę. Nastała zima, a breja na ziemi nie zachęcała do zabaw. W szczególności, że niebieska nienawidziła wody, a także błota. Lubiła gdy jej futerko jest czyste oraz suche, nie posklejane, i bez powplątywanych gałązek czy liści. Niestety, jego długość tego nie ułatwiała. Jej matka miało jeszcze gorzej - jej długa sierść nie zawsze była idealnie czysta. Ale czas powrócić do rzeczywistości. Siedziała znudzona, wypatrując czegoś ciekawego poza żłobkiem. Pośrodku obozu panował ruch, a słońce świeciło wysoko na niebie. Pośród mieszaniny futra i ogonów dostrzegła brzoskwinkę. Podbiegła do cioci, przystając u jej łap.
- Pseplasam - miauknęła - że podsłuchiwałam.
<Brzo?>
7 pkt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz