Wybudził się zaskoczony, czując czyjeś zęby na karku. Zamrugał, by odzyskać ostrość widzenia, a gdy do tego doszło, rozejrzał się. Coś mu tu nie pasowało... Skąd tu tyle drzew? Czy przypadkiem nie szli do lasu? Od razu odzyskał pełną świadomość. Krokus go wyciągnęła w tą dzicz ponownie?! Bez jego wiedzy i zgody?!
- Co... Co się dzieję?! Ał! Krokus! Już ci przeszła ta depresja? - zapytał, bo nie pasowało mu jej zachowanie. Wczoraj jeszcze była niczym smutny worek do bicia, a teraz była pełna energii.
Kotka bez słowa wrzuciła go w kałużę. Upadł, od razu wstając na łapy i rzucając jej niezadowolone i pytające spojrzenie.
- Co ci?
- Co mi? Co mi?! - wrzasnęła - Wczoraj wrzuciłeś mi trawę do pyska! Błoto! I gryzłeś! Myślałeś, że ci to odpuszczę, co?! OTÓŻ NIE!
Co?! To ona to zapamiętała? Myślał, że była na haju i tyle, ale najwidoczniej się mylił! Odeszła od niego, po czym zrobiła coś czego się nie spodziewał. Podeszła do jednej z kałuż i tam się... wysrała. Na jego oczach! Czy ona nie ma wstydu?! Następnie chwyciła patyk, mieszając całą tą breję. Zwariowała? Najwyraźniej. Po co miałaby to robić? Odpowiedź pojawiła się szybko, gdy skierowała się w jego stronę. Nie zdążył nawet uciec, bo ta z łatwością chwyciła go za kark i postawiła nad kałużą. Pisnął, krzywiąc pysk, wisząc nad bagnem i zmuszając swoją głowę do odchylenia się, najdalej jak potrafił.
- Nie! Przestań! To są już tortury! - zauważył.
Świruska! Totalnie oszalała!
- Wiem o tym - miauknęła - Zasłużyłeś sobie. Nikt cię nie uratuje przede mną. Ani Bylica, ani Fiołek, ani Skowronek, ani Deszcz, ani Skaza, ani Błotniste Ziele - warknęła. - jeśli nie chcesz skończyć w tej oto kałuży, masz być dzisiaj grzeczny na treningu, zapamiętywać zioła i odpowiadać na moje pytania.
Do jakiej rodziny on trafił?! Lepsze już było życie na śmietniku i wiązanie koniec z końcem, niż uleganie samotniczce, która miała dziwne metody motywacyjne do nauki! Czy naprawdę nikt nie rozumiał, że nie chciał uczyć się chwastów?!
- Ygh... Jesteś świrnięta! Nie mam ochoty dłużej z tobą się czegokolwiek uczyć! - zakrzyknął, próbując się jej wyrwać.
- To w takim razie kąpieli czas, skoro nie chcesz być uległym uczniem - oświadczyła, po czym zanurzyła jego głowę. To było takie obrzydliwe! Jak nic, dostanie po tym traumy! Dusił się w tej brei, póki kotka nie uniosła mu pyska nad powierzchnie. Miał... miał to coś na języku! Zaczął kaszleć, krzywiąc się. Jego ciało samo zadrżało, a żołądek przewrócił na drugą stronę. Sadystka!
- No. Jeszcze raz. Co będziesz dzisiaj robił? - zapytała, czekając na prawidłową odpowiedź.
- Uczył się cholernych roślinek! - warknął, nie chcąc znów tam nurkować.
- Tak. Dobrze. - Puściła go, a on od razu odsunął się od burej. - Wytrzyj to o coś, a potem pójdziemy szukać roślin. - Usiadła, obserwując go czujnie.
- Bleee - odkicał do jakiegoś mchu, wycierając w niego pysk i język. Posłał jej mordercze spojrzenie. Tak chciała się z nim bawić? Lubiła się znęcać nad słabeuszami życiowymi? To zaraz jej da! Czując do niej płonącą nienawiść podszedł do kałuży, po czym chlusnął tym czymś w kotkę, dając nogę; a raczej próbując, bo oczywiście wywrócił się, gdy próbował w podskokach zwiać. Zapomniał o braku kończyny, która w tym momencie była dla niego warta więcej niż stos myszy.
Samotniczka podeszła do niego.
- Czy ty serio chcesz kolejną kąpiel? - spytała, wycierając ochlapaną łapę w pobliski mech.
- Nie chcę! Ale to twoje, więc też się naciesz tym smrodem! - syknął do niej, podnosząc się na łapy i ukrywając za drzewem. Musiał jakoś wrócić do ich kryjówki i powiadomić Bylicę, że jej córka oszalała. Wyjrzał, sprawdzając czy ta wariatka do niego się nie zbliża. Ona jednak była już za nim. Przygniotła go do chropowatej kory, po czym zaczęła jeździć nim po niej jak papierem ściernym.
- JESZCZE RAZ. CO BĘDZIESZ DZISIAJ ROBIŁ?! - krzyknęła mu prosto do ucha.
Wrzasnął czując ból na grzbiecie. Skrzywił się na jej głos, kuląc uszy, bo podrażniła dość mocno jego słuch.
- UCZYŁ SIĘ CHOLERNYCH ROŚLIN - odwrzasnął jej, szczerząc do niej wrogo kły.
- NARESZCIE TWÓJ MÓZG PRZYJĄŁ JAKĄŚ INFORMACJE DO ŚRODKA. - warknęła głośno, puszczając go - Chodź. Nie mam całego dnia.
Upadł na łapy, po czym pokonany ruszył za kotką. Był zły na siebie, że nie postawił się jej, ale co on mógł, jak był od niej słabszy? Dzisiaj wstąpił w nią jakiś demon czy inne cholerstwo.
Pierwszym etapem ich nauki był krzew z pajęczyną.
- Pajęczyna się przydaje. Okłada się nią rany, żeby nie krwawiły - zaczęła tłumaczyć.
Usiadł ze skwaszoną miną, patrząc na twór pająka. No bardzo użyteczna informacja. Widywał takie w mieście, więc wiedział co to. Podszedł do powoli "medykamentu", po czym zerwał z krzewu i wtarł go w ziemię. Strasznie się lepił. Krokus zignorowała to, iż zmarnował materiał, po czym poszła dalej. Dostrzegając kolejną roślinę, zatrzymała się.
- Skrzyp. Przeżuwa się go na okład. Leczy infekcje, tamuje krwawienie. Rośnie na bagnach, lecz czasem można go spotkać też gdzie indziej.
Spojrzał na zielsko, które wyglądało dla niego tak samo. Zaczął powoli odczuwać nudę. Jej paplanie i chodzenie, było tak mdłe jak ta kałuża, w której się wykąpał. Naprawdę mało co obchodziły go te chwasty.
Podeszła zaraz do jakiegoś kwiatka.
- A to powinieneś już znać. Raz ci go dałam. To rumianek, na wzmocnienie. - wyjaśniła.
Nie znał zielska i tak, chociaż ta twierdziła, że go powinien kojarzyć. Westchnął, drapiąc się za uchem łapą, po czym wyskubał sobie trochę sierści z przedniej łapy. Ból nieco poprawił mu nastrój. Odwrócił uwagę od trudnej sytuacji w jakiej się znalazł. Tak, nie radził sobie z tym wszystkim, ale to była jego sprawa. Sam musiał to przeżyć, nikt i tak mu nie pomoże.
Kotka widząc co robił, pacnęła go łapą mocno w głowę.
- Nie wygryzaj sobie futra, bo zaraz nadejdzie zima i się jeszcze przeziębisz - pouczyła go.
- Nie troszcz się tak o mnie! Nie potrzebuje od ciebie litości - syknął. - I nie bij mnie, bo pożałujesz i sama będziesz kąpać się w tamtej brei.
<Krokus?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz