*dawniej*
- Ha! Bo co mi zrobisz? Uważaj do kogo mówisz. Twoja mamusia nie ocali cię przed moim gniewem. Zresztą... - Uśmiechnął się paskudnie. - Ostatnio posłużyła mi za cudowny worek treningowy.
- Zostaw moją matkę! - prychnęła od niechcenia, przecież i tak los matki jej nie obchodzi. Ale nigdy nie może pozwolić, żeby ktoś obrażał jej rodzinę!
- Nie zostawię. To moja zabaweczka - zaśmiał się. - Tylko się nie popłacz. Znajdź sobie lepsze wzory do naśladowania niż ta ofiara losu.
- To zmuszę cię siłą, ty zesrany lisie! - syknęła - Puść moją matkę wolno!
- Siłą? Ty? Nie masz ze mną szans. Jesteś tylko uczennicą. Znaj swoje miejsce - miauknął, kierując kroki dalej w teren, ignorując ostatnie słowa kotki.
- O. Cykasz się? - powiedziała w stronę Żara, podbiegając do rudego, choć sama się bała co kocur może jej zrobić. - Bij się ze mną! Najwyżej umrę w obronie matki. - dopowiedziała z trzęsącym się tonem.
Spojrzał na nią, zimnym wzrokiem.
- To doprawdy godne podziwu, że zależy ci tak na tej wroniej strawie. Nie będziemy jednak się bić, bo nie jesteśmy sami, a ja mam ważniejsze rzeczy do roboty niż ty.
- A jakie na przykład rzeczy? - zapytała z drwiną w głosie - Grzebanie w dupie i życiu Kamiennej Agonii?
- Nie interesuj się tak. Przynosisz wstyd nam rudym, takim zachowaniem. Powinnaś wstydzić się takiej matki.
- Moja matka chce żyć tak jak chce, i tak właśnie próbuje tak żyć. I nigdy nie będę się jej wstydzić. - miauknęła dumna.
- Nie ma czym tu chwalić się, zdrajczyni - syknął, przyspieszając.
- Jakbym tylko mogła, zesrałabym się już na ciebie, wiesz? - odpowiedziała sarkastycznie - A poza tym niczym się nie chwalę.
- Uważaj na słowa smarkaczu. Twoja mama już nie rządzi. - zatrzymał się mordując ją wzrokiem. - Zawsze możesz skończyć jak ona albo gorzej.
- Już możesz przestać rzucać te głupie słówka na wiatr, wiesz? - syknęła - A moja matka jest jedną z najbardziej szanowanych kotek, a ja w życiu nie skończę gorzej nisz ona. A jeśli dalej śmierdzielu będziesz taki bezczelny, to skończysz pod moją podeszwą.
- Szanowana? Nikt w Klanie Burzy jej nie szanuje. Jest uznawana za mordercę kociąt. Jako zastępczyni, nikt jej nie lubił, bo się na wszystkich darła. Zejdź na ziemię, bo żyjesz w jakimś chorym śnie. Teraz jest workiem kości, co ryczy ciągle w mech. Gdzie tu siła? Ojoj, już się ciebie boje, naprawdę. Tak fikasz do starszych? Może trzeba znów ci wyrwać te nierude kłaki co? Mogę ci to załatwić u Zajęczej Gwiazdy. Coś czuje, że się zgodzi ze mną.
- Ojoj, chciałam zauważyć, że każdy ją szanuje. I nikogo nie zamordowała, każdy ją lubił, bo właśnie prawie w ogóle się nie darła. - krzyknęła - I co jeszcze pominęłam?! Że się jej bałeś?! To oczywiste, i tak nie jesteś nic warty. - zaśmiała się cicho pod nosem - a i tak co mi zrobisz? Pogrozisz paluszkiem? Tak, już to sobie wyobrażam.
- Nie zamierzam rozmawiać z kimś, kto jest pusty jak pień drzewa i nie dostrzega prawdy. Jak mi nie wierzysz to popytaj wojowników, to ci powiedzą jaka ta twoja mamusia jest szują. - odszedł.
Jemiołowa Łapa miała ochoty wybić go z planszy. Ale jak? Przecież był wojownikiem.
*obecnie*
Jemioła przechadzała się po obozie, szukając rozrywki. I nagle zauważyła Rozżarzoną Łapę.
- Heej uczniaku! - zawołała w stronę kocura, wykorzystując fakt, że jest wojowniczką - Jak tam mija bycie uczniem?
Oczywiście, podkreśliła ostatnie słowo.
<Żaruś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz