Przyglądała się Wielkiej Gwieździe, która ogłosiła, że jest w ciąży. Było to niemożliwe, nawet Klan Gwiazdy nie miał takiej potęgi, by zapłodnić... ją. Wielu było zaskoczonych na te wieści, a jeszcze inni w to nie wierzyli. Ona była oczywiście tą drugą stroną.
Wróciła do żłobka, do dwóch córek Mrocznego Omenu. To one będą kontynuować ich pracę. Najbardziej jednak wyróżniała się z nich Bielik. Kociak był ciekawski i dużo wypytywał. Zauważyła, że miała całkiem dobrą pamięć, dzięki czemu potrafiła analizować i kojarzyć rzeczy dość szybko. Opowiedziała jej o kulcie Mrocznej Puszczy i praktykach jakie stosowali. Mała słuchała tego z zachwytem, co było dobrym znakiem dla przyszłości tej istotki. Nie mogła jej nie lubić. Wręcz przypominała jej siebie z młodości. Jak dawno to było... Ona również garnęła się do służby złym duchom.
Dojrzała kątem oka jak Wróblowe Skrzydło ponownie wpada w ryk, mamrocząc pod nosem o pojawieniu się kolejnego znaku. Wojownicy mieli rozrywkę. Szukali ich, próbując dociec kto był sprawcą.
A ona? Świetnie się bawiła.
Cały plan powstał jeszcze Porą Zielonych Liści. Kazała córce zbierać i suszyć kwiaty, by mogły się im później przydać. Chadzała po terenie, rozglądając się za każdym szczegółem, który zostałby wykorzystany. Gdy jej córka odnalazła nadgniłe truchło dzika, postanowili działać. Pierwszym etapem było zwabienie Chłodnej Łapy. Wielka Gwiazda nie mogła powiązać ich z tym, co zaczęło pojawiać się w lesie. Musiała stracić czujność. Tylko tak mogli wygrać. A coś czuła, że Mroczny Omen nie będzie wiarygodny, gdy wybiorą inną ofiarę. Musiał się przejąć. Tylko tak liderka odsunie podejrzenia od ich grupki. Nawet jeżeli obiecały jej wierność, wątpiła czy była aż tak głupia, by nie patrzeć im na łapy.
W tym celu wysłużyła się Szczurzą Łapą. Nikt o tym nie wiedział, ale ustawiła młodzika po tym, jak wrzucił jej zgniłą mysz do posłania. Sądził, że było to zabawne... mylił się. Wręcz dzień w dzień spędzała z nim wolny czas, gdy nie zajmował się nim jego mentor i uczyła szacunku i posłuszeństwa. Strach w jego oczach, gdy się zbliżała, był dzięki temu przyjemniejszy. Uwielbiała tą władzę nad młodym istnieniem.
Uczeń dostał od niej piszczkę nafaszerowaną ziarnami maku. Miał ją podać Chłodnej Łapie. Te nasiona były ważne, dlatego przez czas, gdy kwiaty te kwitły, uzbierała pokaźną ich ilość, którą schowała przed wszystkimi. Akurat syna Omenu potraktowała sporą ich dawką, by na pewno szybko zapadł w sen.
Obserwowała jak jej podwładny idzie i gubi piszczkę, która poturlała się pod łapy rudego vana. Chłód był zaspany i ledwo zarejestrował ten moment. Jednak zjadł mysz, nie spodziewając się, że stał się ofiarą. Odczekała chwilę, a widząc pierwsze sygnały, zawołała kocura. Słysząc jej głos, wstał i udał się w jej stronę. Skryła się jednak za krzakiem, by uczeń jej nie dojrzał. Widziała jak łapy zaczynają mu się plątać, a po chwili pada na ziemię. Szybko chwyciła go za kark i zaciągnęła poza obóz. Ta akcja musiała być szybka. Na szczęście żaden z tych mysich móżdżków, nie zauważył nic podejrzanego. Unosząc nieprzytomnego, szła z nim przez las. Jej silne szczęki radziły sobie z ciężarem młodszego. Gdy dotarła w miejsce, gdzie czekała na nią Stokrotkowa Polana, ułożyła go odpowiednio, wyciągając mu z pyska język. Powiadomiła córkę jak powinna go ozdobić, a sama polała go krwią kruka i wrony, które miały pojawić się po drugiej stronie lasu, jako drugi znak. Złota w tym czasie, owijała go w ciernie. Zostawiła ją zaraz chwilę po tym, odchodząc z martwymi ptakami. Ufała jej i wiedziała, że spełni dobrze swoją role.
Sosnowa Igła zajmowała się drugim znakiem, który miał być jasny dla Wielkiej Gwiazdy. Wszystko było już gotowe, gdy przyszła. Musiały tylko nabić ptaki, po czym wróciły do obozu.
Udawanie przejętych wyszło im znakomicie. W ich plan nie została jednak wmieszana Wiśniowy Świt, która miała lepsze rzeczy do roboty niż rebelia. Wychowanie kociąt było najważniejsze dla kultu. Tylko tak mogli przetrwać. Dlatego i ona i Mroczny Omen, o niczym nie wiedzieli.
Strach jaki po tym zapanował był cudowny. Spędzała przy Wielkiej Gwieździe większość czasu, dając jej otrute makiem piszczki. To samo tyczyło się Borówkowego Krzewu. Wojownicy szukali ich, a znajdywali kolejne znaki, rozstawiane przez jej córkę i Sosnową Igłę. Ona miała dopilnować, by klanowicze osłabli tak, by gdy dojdzie do zamachu, z łatwością pozbyć się fali buntu.
Ciekawiła ją także inteligencja wojowników z Klanu Wilka. Czy zauważą, że znaki były przepowiednią końca rządów liderki i jej zastępczyni? Czy dostrzegli, że należy to czytać w całości, a nie po kawałku, jak wiadomość od Klanu Gwiazdy?
Nikt jednak o tym nie szeptał, chociaż każdy czuł niepokój. Niepokój podsycany makiem w piszczkach na stosie zwierzyny. Zaczęli ją truć kilka dni przed planowanym atakiem. Musiały to zrobić. Tylko tak odbiorą władzę bez walki. Nikt nie spodziewał się, że chodzi im o obóz. Każdy rozglądał się po lesie, uważając to za sprawkę samotnika. Oczywiście zdarzyli się i tacy, co jasno wskazywali na zdradę. To był dobry trop.
Czas jednak było do planu włączyć i Mroczny Omen. Kocur nie mógł nic tknąć ze stosu, tak jak i jego dzieci. Trucizna miała zadziałać na wrogów, a nie ich popleczników. W tym celu znów posłużyła się Szczurzą Łapą, który miał za zadanie uniemożliwić mu wzięcie pożywienia. Przyglądała się temu, siedząc w cieniu. Wojownik dostawał szyszkami, gdy tylko próbował coś zjeść. W końcu jednak i jemu cierpliwość się skończyła i ruszył w pogoń za jej pionkiem. Gdy Szczurza Łapa zniknął w gąszczu krzewów, wyrosła przed czarnym vanem, hamując jego mordercze zapędy. To nie był czas na wymierzanie sprawiedliwości. Kocię spełniło swoją rolę. Mogło odejść.
- Dokąd się tak spieszysz? - zapytała go. - Coś się stało?
- On - odparł. - Szczurza Łapa. Nie widziałaś, jak zwiewa? Tchórz. Ukrywa coś. Na pewno. Widziałem jego strach, jak go zauważyłem. Rzucał we mnie szyszkami.
- Widziałam. Nie miej mu tego za złe. Nie powinieneś jeść nic z tego stosu. Musimy porozmawiać. - miauknęła, kierując kroki za uczniem.
Ruszył powoli za nią, rozglądając się wokół.
- Co masz mi do powiedzenia? - spytał, już spokojniej. Co nie zmieniało faktu, że Szczur zdążył go mocno zdenerwować.
To był ten moment. Moment, w którym uczeń Jastrzębiej Gwiazdy, musiał poznać swoją rolę w tym całym planie.
- Nie jedz nic ze stosu. Niedługo kończymy rządy Wielkiej Gwiazdy. Musisz być w pełni sił. Tak... stos jest naszpikowany ziarnami maku. Wybacz, że mówię ci o tym teraz, ale musiałeś być wiarygodny. Wielka Gwiazda od razu skierowałaby swoje podejrzenia na ciebie, gdybyś olał sprawę ze znakami, a my miałybyśmy utrudnioną robotę.
Wojownik strzepnął ogonem, rozluźniając mięśnie. Usłyszała jego westchnięcie, gdy zrozumiał, że jego wróg, tak naprawdę był przyjacielem.
- Więc to dlatego zdecydowałyście się zaatakować mojego syna? - miauknął.
- Było to konieczne. Nic mu jednak się nie stało. Wielka Gwiazda musiała uwierzyć, że nie maczasz w tym łap. Każdy znak to pewna część... czegoś większego. To przepowiednia upadku Wielkiej Gwiazdy. Ostatni znak ma jednak dać im nadzieję. Przyjdzie wybraniec, który wszystkich ocali. Za kilka dni, dojdzie do zamachu. Znaki miały odwracać uwagę od obozu. Ci co jedzą ze stosu będą osłabieni. Nikt ci się nie sprzeciwi. Mogłoby dojść do buntu, gdybyś jednak w tym uczestniczył. Dlatego ty i Wiśnia zostaliście od nas odseparowani - zaprowadziła go do Sosny i Stokrotki, które zdumione pojawieniem się Omenu, zaprzestały rysowania na ziemi sylwetki kota. Ostatni znak. Ostatni, który wskaże Klanowi Wilka ich przyszłość.
- On wie. Przygotuje się. - zwróciła się do kotek. - Zrobimy tak, jakby sam Klan Gwiazdy cię wybrał. - Spojrzała na czarnego, który skinął głową, najwidoczniej zdumiony inteligencją kotek i dokładnością planowanych zbrodni.
- Zgrabnie przemyślany plan, zaskoczyłyście mnie - przyznał spokojnie. - Macie pewność, że uwierzą?
- Pod wpływem ziół wszystko jest możliwe. Ci co się sprzeciwią, nie będą mieć sił by cię zaatakować. Obserwuje ich. Brakuje im powoli sił. Są zmęczeni. Ty będziesz w ich oczach jak prawdziwy wybraniec. Silny i potężny, co zakończy głód, nieprawość i da im odetchnąć. Znaki znikną, nadejdzie twoja era. Szykowałam to odkąd Wielka Gwiazda wepchała się na twoje miejsce.
Sosnowa Igła i Stokrotkowa Polana wznowiły tworzenie znaku.
Mroczny Omen uśmiechnął się lekko. Wiedziała, że mu się podobała ta wizja.
- Brzmi przekonująco - stwierdził po chwili. - Większość z nich w końcu zagorzale wierzy w Klan Gwiazdy.
- Mam nadzieję, że pod twoimi rządami to ulegnie zmianie. Jastrzębia Gwiazda miał względem ciebie wysokie oczekiwania. Nie zawiedź go - skierowała go z powrotem w stronę obozu. - Zachowuj się normalnie, nie daj poznać po sobie, że coś wiesz.
Skinął głową ponownie.
- Tak jest - odparł spokojnie na polecenie kotki, z zamiarem zachowywania się tak jak wcześniej, jakby nic nie wiedział.
- Wracaj do syna. Wychowuj go póki masz jeszcze czas. Później będzie ciężej ci pogodzić obowiązki z ojcostwem.
- Słuszna uwaga. Wyrośnie jeszcze na porządnego wojownika - mruknął, zanim ruszył i zaczął wracać do obozu, pozostawiając kotki za sobą.
Po tym wróciła do wojowniczek, obserwując jak tworzy się ich ostateczne dzieło. Było... cudowne. Spojrzała na znak księżyca na drzewie. To stanie się w nocy. Wtedy też Wielka Gwiazda straci całą swoją władzę.
***
Wszyscy spali jak zabici. Do wschodu słońca jeszcze zostało. Wybrali tą porę, by móc z łatwością wszystko przygotować. Sosna i Stokrotka wraz z nią, wzięły nocną wartę. Obóz był cichy, gdy rozkopywały mokrą ziemię, tworząc sporej wielkości dziurę na jego obrzeżach.
- Przyniosę ją - rzekła, zbliżając się do legowiska lidera.
Mrok zalał jej wzrok, lecz szybko wypatrzyła śpiącą, nieco grubszą niż zwykle Wielką Gwiazdę. Nie mogła być w ciąży... Pewnie żarła potajemnie piszczki. Nie dała jednak rady pobić wielkości Borówkowego Krzewu, którą będzie trudno wytoczyć z legowiska. Podeszła do śpiącej, siadając tuż pod jej głową. Pogładziła ją łapą po policzku, a widząc, że ta nie zareagowała, podniosła ją za kark. Ciernie właśnie wbijały się w ciało ofiary. Kotka westchnęła przez sen, machając nieumiejętnie łapami, by zaraz znów znieruchomieć. Nie martwiła się o problemy. Mak był niezawodny. Truła nim klan w małych ilościach, by medyczka nie zorientowała się, że coś było nie tak. Zresztą... sama jadła otrute piszczki, więc jej jasność umysłu była wątpliwa. Głupcy. Ktoś taki na pewno nie utrzymałby się dłużej u władzy. Ślepi i naiwni.
Zaciągnęła liderkę do dziury, wrzucając ją tam niezbyt delikatnie.
- Poradzisz sobie z tą spasioną świnią? - Sosnowa Igła spojrzała nieprzekonana na jej legowisko. Odkąd przejęła tą posadę, bardzo się wycwaniła i zamieszkała w innym krzaku, by mieć prywatność, no i oczywiście stos piszczek na oku. To jednak im tylko ułatwiało sprawę. Nie będą musieli deptać śpiących, by ją przeturlać do dziury.
- Pomoc się przyda - Skierowała się w tamtą stronę.
Sosnowa Igła ruszyła za nią i oboje wkroczyli do jej legowiska. Zapach ziół i choroby był wyczuwalny w powietrzu. To właśnie za ich sprawką, zastępczyni straciła apetyt. Akurat jej nie było Irdze żal. Zżerała całe zapasy, które były na wagę złota. Niedługo miała nadejść Pora Nagich Drzew. Klan nie przetrwałby tego z jej wilczym apetytem.
Podeszła do śpiącej, pacając ją łapą po pysku, by wibracje doszły przez jej tłuszcz do mózgu. Nie zareagowała. Dała znać kotce, po czym oboje zaczęły ją ciągnąć w stronę jej nowego domu. Była w sumie ciekawa co ich nowy lider z nimi zrobi. Pozostawiła mu pod tym względem wolną łape.
Sapały, szurając nieprzytomną po ziemi. Mogłaby przysiąc, że dostrzegła ruch w żłobku i parę ciekawskich ślepi, które obserwowały ich wyczyny. Bielik. Była jednak tak dobrym dzieckiem, że nie zbudziła nikogo, podziwiając ten spektakl w ciszy.
Stokrotkowa Polana pod koniec pomogła im, widząc jak ledwo dają radę z tym cielskiem. Ze stęknięciem wrzucili kotkę do dołu, ignorując fakt, że mogła swoją wagą złamać coś Wielkiej Gwieździe lub też ją udusić. Były takimi kochanymi siostrami, że taka bliskość była im pisana.
- Zaczyna świtać - zauważyła bura.
Tak. Wschodziło słońce. Nowa era dla Klanu Wilka. Skierowała kroki w stronę legowiska wojowników, budząc Mroczny Omen.
- Już czas. Gdy ich zbudzimy, pojaw się w kręgu światła. Promienie powinny paść idealnie ze wschodniej części obozu. Stój tam, a my się wszystkim zajmiemy.
Kocur od razu wyszedł. Ruszyła szybko do składzika medyków, biorąc coś na cucenie. Czas było wybudzić klan ze snu.
***
Wojownicy wpatrywali się zdumieni na Wiśniowy Świt. Kotka stała na skale liderów, a pod nią zbierał się jeszcze zaspany i zmęczony tłum.
- Klanie Wilka! To koniec władzy Wielkiej Gwiazdy! Jej rządy przyniosły nam tylko cierpienie i niesprawiedliwość! Nadchodzi Pora Nagich Drzew, a nie mamy nic, co zapełniłoby nam na zapas brzuchy. Dlatego też jako prawowicie wybrana liderka, obalam jej rządy. - zaczęły się szepty, uciszyła je jednak machnięciem ogonem. - Jednak… Dobrze wiem, że kotki wyrządziły wiele szkód kocurą. Kolejna w roli lidera nie przyniesie nam pokoju. Dlatego też mój zastępca Mroczny Omen, przejmie po mnie władzę. Zrzekam się praw do tytułu lidera, które nałożył na mnie Jastrzębia Gwiazda! - ogłosiła.
Od razu wszyscy zaczęli szukać wspomnianego kocura wzrokiem. Pojawił się na wschodzie, w promieniach wschodzącego słońca. Silny, wyspany i czysty. Po prostu wybraniec z Klanu Gwiazd. Ci co widzieli ostatni znak, z szokiem otwierali pysk. Właśnie na ich oczach, ich nowy lider promieniał światłem.
Da Klanowi Wilka siłę, której tak bardzo potrzebują.
- Mroczna Gwiazda! Mroczna Gwiazda! - Sosnowa Igła zaczęła skandować nowe imię czarnego vana. Powoli i inni, którzy dopiero co ogarnęli co się dzieję, poszli w jej ślady.
- Nie ma mowy! To chyba jakiś chory żart! - przerwał świętowanie Ostowy Pył.
Kocur niezbyt dobrze trzymał się na łapach, ale skierował się do swojego największego wroga, wysuwając pazury. - To koniec! Koniec słyszysz! Za długo czekaliśmy…
- Oset, nie! - krzyknęła Zakrzywiona Ość, gdy jej partner rzucił się na wojownika.
Irgowy Nektar obserwowała jak zdrowy i silny lider, pozbawia dawnego samotnika życia. Jak krew spływa po ziemi, a jego oczy gasną. Przeraźliwy krzyk liliowej odbił się po obozie. Dojrzała niepokój w oczach klanowiczów. To nie tak miało wyglądać…
Szybko zasłoniła tą scenę swoim ciałem, zwracając na siebie uwagę wszystkim obecnych.
- Ostowy Pył zaatakował naszego lidera! Był zdrajcą! To pewnie on porwał mu syna i tak potwornie skrzywdził! Zasłużył na swój los! - zawołała.
Zasnuty przez zmęczenie umysł wojowników, przyjął to wytłumaczenie. Możliwe, że większość zapomni, że to się stało, uznając za sen. Wiedziała jednak, że Zakrzywiona Ość nie zapomni. Mordowała wzrokiem Mroczną Gwiazdę, nie ruszając się jednak ani o krok. Wie, że przegrała. Oni byli górą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz