Czuł się... dziwnie. Jako pełnoprawny medyk mógł praktycznie robić co chciał, jedyną władzę miała nad nim Cętkowana Gwiazda i to tylko, gdy kocur był poza swoim legowiskiem. Przyjemne uczucie wolności łechtało jego ego, jednak tuż za nim pojawiały się dziwne, nieprzyjemne dreszcze. Był samotny, opuszczony... Nie mógł mieć partnera, poza tym, nawet się nad tym nie zastanawiał. Nie zmieniało to faktu, że gdy patrzył na swoją rodzinę to czuł rosnącą gorycz.
Ojciec z demencją, matka powoli dochodząca do kresu swojego żywota, dwie martwe siostry i... brat z siostrą, z którymi nie miał prawie żadnych relacji.
Oddalili się od siebie chcąc tego czy nie. Może z Wiewiórem próbował to naprawić, jednak Fioletowe Spojrzenie? Wojowniczka wydawała mu się niemalże obca, jakby wcale nie była jego siostrą.
Westchnął ciężko, przyspieszając kroku i po chwili zamieniając go w trucht. Kwiaty, które trzymał w pysku podrygiwały w rytm ruchu ciała kocura, co jakiś czas drażniąc go w nos czy też wąsy.
Zatrzymał się w półkroku, widząc znajomą sylwetkę siedzącą w deszczu nad grobami Kalinkowej oraz Słodkiej Łapy.
Fiolet.
Podszedł powoli, stając tuż obok niej, mając wrażenie, że łapy ciążą mu niczym zalane betonem. Trochę się denerwował, nie wiedząc co powiedzieć, skinął jedynie głową na powitanie. Ułożył kwiaty na grobach, siadając tuż obok szylkretki.Cisza wwiercała się w jego mózg, powodując tępy ból.
— No dalej, powiedz coś!
Zacisnął szczękę, słysząc w głowie głos Słodkiego Języka. Jeszcze ona była mu tu potrzebna...
— Hej Fiolet... — poruszył niespokojnie ogonem, biorąc głębszy wdech — Sły-słyszałem o tobie i Zimorodek... Moje gratulacje — uśmiechnął się słabo, próbując pokonać dyskomfort — Jak wam się żyje razem?
< Fiolet? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz