Nadszedł czas na trening. Wreszcie!
Co prawda nie był pewien, co do kocura, który miał go uczyć, ale w końcu nie będzie kisił się w tym żłobku, nudząc się okropnie. Może porobi w końcu coś ciekawego?
Jego ogon z podekscytowania latał na lewo i prawo, a łapy go swędziały. Już chciał wybiec z kociarni, kiedy to w jej wejściu pojawił się bury wojownik.
Co prawda nie był pewien, co do kocura, który miał go uczyć, ale w końcu nie będzie kisił się w tym żłobku, nudząc się okropnie. Może porobi w końcu coś ciekawego?
Jego ogon z podekscytowania latał na lewo i prawo, a łapy go swędziały. Już chciał wybiec z kociarni, kiedy to w jej wejściu pojawił się bury wojownik.
— Cześć! — pisnął z radości.
— Dzień dobry, jak już — burknął, idąc w jego kierunku. — Cześć to możesz do kolegi mówić.
— Dobrze, proszę pana — miauknął kremowy, kiwając łebkiem.
— Na dzisiejszy trening przewidziałem trochę teorii — kocur wzdrygnął się — o ziołach.
— Nuuuuda — ziewnął przeciągle. — Czy nie możesz opowiedzieć czegoś o walce?
— Nie — odpowiedział od razu Wiatr.
Lukrecja oczekiwał od swojego mentora czegoś więcej niż gadaniny o chaszczach. Po co mu takie coś? Bez sensu.
Młody kocurek odwrócił głowę i ujrzał skrawek ogona i łap Plusk przy wejściu do żłobka.
— Plusk? — mruknął bury.
Ruda odskoczyła i położyła swoje uszy na boki. Spojrzała w kierunku obu kocurów i weszła do środka.
— T-tak? — zapytała drżącym głosem.
— Przynieś mi zioła — warknął.
— J-jakich potrzebujesz, W-Wietrze...?
W żółtych oczach medyczki zebrały się łzy. O co chodziło? Płakała? Dlaczego? Co się stało?
— Hej, mamo — miauknął Lukrecja.
Kotka wysłała mu jedynie niezrozumiałe spojrzenie. Nie wiedział, co miało oznaczać, ale nie wyglądało na przyjazne. Plusk była na niego zdenerwowana? Ale ona nigdy się nie złościła. Aczkolwiek, ten wzrok był dziwny. Jak nie jej, taki... Obcy. Nienależący do kotki.
— Dobrze, proszę pana — miauknął kremowy, kiwając łebkiem.
— Na dzisiejszy trening przewidziałem trochę teorii — kocur wzdrygnął się — o ziołach.
— Nuuuuda — ziewnął przeciągle. — Czy nie możesz opowiedzieć czegoś o walce?
— Nie — odpowiedział od razu Wiatr.
Lukrecja oczekiwał od swojego mentora czegoś więcej niż gadaniny o chaszczach. Po co mu takie coś? Bez sensu.
Młody kocurek odwrócił głowę i ujrzał skrawek ogona i łap Plusk przy wejściu do żłobka.
— Plusk? — mruknął bury.
Ruda odskoczyła i położyła swoje uszy na boki. Spojrzała w kierunku obu kocurów i weszła do środka.
— T-tak? — zapytała drżącym głosem.
— Przynieś mi zioła — warknął.
— J-jakich potrzebujesz, W-Wietrze...?
W żółtych oczach medyczki zebrały się łzy. O co chodziło? Płakała? Dlaczego? Co się stało?
— Hej, mamo — miauknął Lukrecja.
Kotka wysłała mu jedynie niezrozumiałe spojrzenie. Nie wiedział, co miało oznaczać, ale nie wyglądało na przyjazne. Plusk była na niego zdenerwowana? Ale ona nigdy się nie złościła. Aczkolwiek, ten wzrok był dziwny. Jak nie jej, taki... Obcy. Nienależący do kotki.
— Wybierz jakieś i przynieś je tu — rozkazał zielonooki wojownik.
— D-dobrze — odpowiedziała.
Za moment ruda wróciła, trzymając w pysku coś, co wyglądało jak zaschnięta kupa, spory liść i białe kwiatki i dziwną sieć.
— Proszę — miauknęła kładąc rzeczy przed łapami mentora kremowego.
— Wyjdź już — burknął.
Klasycznie pręgowana skinęła głową i wyszła. Bury wystawił złapał swojego ucznia lekko za grzbiet.
— Usiądź i mnie posłuchaj — syknął wystawiając pazury i łapiąc nimi korę. — Oto kora olchy, używana jest na ból zębów, rośnie na bagnistych terenach.
Miał teraz słuchać o tych roślinkach? W życiu. To bardzo nudne!
— A to jest kocimiętka — miauknął Wiatr. — Używana na różnego rodzaju kaszle.
— Ale ładnie pachnie! — zawołał kremowy.
Ożywił się. Ziółka były nudne, ale to... Ten piękny zapach!
— Mogę spróbować? — spytał, sięgając łapą po spory liść.
— D-dobrze — odpowiedziała.
Za moment ruda wróciła, trzymając w pysku coś, co wyglądało jak zaschnięta kupa, spory liść i białe kwiatki i dziwną sieć.
— Proszę — miauknęła kładąc rzeczy przed łapami mentora kremowego.
— Wyjdź już — burknął.
Klasycznie pręgowana skinęła głową i wyszła. Bury wystawił złapał swojego ucznia lekko za grzbiet.
— Usiądź i mnie posłuchaj — syknął wystawiając pazury i łapiąc nimi korę. — Oto kora olchy, używana jest na ból zębów, rośnie na bagnistych terenach.
Miał teraz słuchać o tych roślinkach? W życiu. To bardzo nudne!
— A to jest kocimiętka — miauknął Wiatr. — Używana na różnego rodzaju kaszle.
— Ale ładnie pachnie! — zawołał kremowy.
Ożywił się. Ziółka były nudne, ale to... Ten piękny zapach!
— Mogę spróbować? — spytał, sięgając łapą po spory liść.
— Nie — warknął bury.
No jak to nie? Futro kremowego ucznia się zjeżyło. Ten mentor wcale nie był taki fajny.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz