Z zapałem a także radosnym wyrazem mordki obserwował, jak srebrzysty wojownik otula ogonem kulkę mchu, lepiej znaną jako Żuczka. Podrapał się po nosie, poruszając końcówką ogona niespokojnie. Tak bardzo chciał, żeby ktoś się z nim pobawił i nareszcie się doczekał tego! Wręcz wniebowzięty powrócił myślami do rzeczywistości zrozumiawszy, że właśnie Wieczornik mówił coś do niego.
— Proszę?
— Ekhem... no więc, czyli ty jesteś równie dzielnym tatą i…
— I pokonałem tego potwora Lisią Gwiazdę! — zawołał radośnie, prężąc się niczym na prawdziwego wojownika pozostało. Zaraz jednak speszył się, drobiąc łapką w ziemi — A... a czy każdy dzielny wojownik musi mieć dzieci i partnerkę? N-nie... nie może mieć partnera? B-bo... bo Popiołek mówi, że każda kotka musi mieć kocura a każdy kocur kotkę!
— Nie słuchaj jej młody, ona ma pstro w głowie — Wieczornik prychnął, wywracając ślepiami, jakby mówił o czymś mniej ważnym od muchy. A tak się składało, ze ta sprawa była dla Złotego STRASZNIE ważna i jednocześnie poważna.
Złoty przechylił łeb.
Raz.
Drugi.
Trzeci.
I czwarty.
Nadął policzki jakby chciał wydać z siebie pisk niezadowolenia, jednak żadne słowo nie uciekło z jego mordki.
To wszystko było takie zagmatwane dla jego małego łebka, że cynamonowy kocurek nie potrafił wszystkiego zrozumieć już teraz zaraz. Musiał chyba mieć więcej czasu żeby to przetrawić. Chyba... Mimo to, wolał się upewnić co do słów starszego oraz, jego zdaniem, mądrzejszego, kocura.
— Czyli... czyli kocur może mieć kocura a kotka kotkę?
Na twierdzące kiwnięcie głową zmarszczył brwi, przebierając łapkami.
— T-to... to dlaczego moja mama nie ma nikogo? I dlaczego nie chce mówić o tacie?
< Wieczornik? Powodzenia typie :> >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz