Kotka leżała w legowisku, bijąc kurz ogonem. Nie pogodziła się ze śmiercią Miętowego. Myślała tylko o nim, a oczy nie potrafiły się zamknąć. Chciała tylko by jeszcze żył. To było jedyne czego pragnęła w tej chwili - usłyszenia jego głosu, kolejnego treningu, chociaż poczucia że wciąż gdzieś tu jest.
Wtuliła pysk w legowisko.
- H-hej Rysia Łapo.. - stąpając z łapy na łapę zagadnął czarno-biały uczeń, przez co jej ogon ponownie poszedł w ruch.
- Czego? - warknęła kremowa. Ostatnie czego chciała to pogaduszki z jąkającym się uczniakiem.
- B-bo ostatnio prawie nie wychodzisz z legowiska.. nic nie jadłaś od przedwczoraj.. p-przyniosłem ci sójkę abyś zjadła.
Naprawdę..? Tyle już minęło od śmierci Miętowego?
Straciła rachubę czasu.
Straciła rachubę czasu.
- A co cię to obchodzi, czy zdycham czy nie? Nie możesz pójść nie wiem, szukać kleszczy pod ogonem Tańczącej Pieśni albo gonić dżdżownice zamiast się nade mną użalać? - rozciągnęła się i umościła wygodniej w legowisku, mając nadzieję że uczniowi zaraz się znudzi.
- Chyba się o ciebie martwią w Klanie...
- Kto się martwi? - odwróciła głowę, patrząc na uczniaka. Zmęczone i zgaszone błękitne oczy wlepiły się w kocurka. - Ojciec z innego Klanu? Matka, która liże się z jakąś kotką na boku? Może mentor, który nie żyje?
Uczniak milczał, nerwowo poruszając końcówką ogona.
- Daj tą sójkę, bo głodna jestem i się wynoś, jeśli tak chcesz o mnie dbać.
Niedawno mianowany uczeń tylko skinął niepewnie głową i przysunął ptaka, którego sam złapał do kotki. Czekała, aż czarny, puchaty koniuszek ogona "dobroczyńcy" zniknie w oddali i chwyciła po tym zdobycz. Dopiero oskubując jasne piórka zrozumiała jak głodna jest i jaką pustkę czuję w żołądku.
Pochłonęła zdobycz czarnego w minutę i ułożyła się do snu, o ile zasnąć w ogóle była w stanie.
Potrzebowała jeszcze czasu, by to wszystko ogarnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz