Stał się chyba jakiś cholerny cud, Bielik, która zdawała się jej nienawidzić przyszła porozmawiać. Owieczka nie chciała jej słuchać, po prostu machnęła ogonem rozzłoszczona i odwróciła się do wojowniczki tyłem, niczym małe, obrażone kocię. Nie miała zamiaru iść na ugodę jako pierwsza, skończyło się wykorzystywanie jej dobrego serduszka.
Bielik jednak mówiła dalej, nawet nie zrażając się obojętnością płynącą ze strony szylkretki. Co jakiś czas Owieczka wyłapała łamiący się głos wojowniczki, który dodatkowo z każdym mijającym uderzeniem serca - cichł.
— Więc... jeśli chcesz to... to spotkajmy się o zachodzie słońca. W-wiesz g-gdzie...
W odpowiedzi prychnęła tylko, zupełnie ignorując kotkę. Mimo wszystko, jakaś część medyczki wręcz krzyczała aby tam poszła. Wręcz błagała, żeby porozmawiać. Zdrowy rozsądek został jednak zakłócony przez czystą złość.
Owieczka nie przyszła na spotkanie.
Zamiast tego, pogrążyła się w swoich myślach a także i pracy, której przez morderstwo Wschodu miały z Niezapominajką dwa razy tyle. Kotka nawet nie kryła żalu oraz złości w kierunku ich przywódczyni, która nic nie zrobiła, żeby dowiedzieć się, kto odebrał życie rudemu. Zamiast tego zamknęła się w swoim legowisku, nakładając kolejne ograniczenia. Też coś...
Rozzłoszczona kotka uderzyła z całej siły w kupkę mięty, która leżała nieopodal.
Zamknęła ślepia, próbując odetchnąć spokojnie.
Życie było cholernie niesprawiedliwe. Najpierw śmierć ojca, którego nawet nie poznała, później mamy i brata... A... a teraz Wschodu. Dlaczego umierały wszystkie koty, które były ważne dla Owieczki a reszta chodziła wesoło po świecie, jak gdyby nigdy nic?!
Kotka kolejny raz uderzyła łapą w niewinną kupę ziół, która rozsypała się po całym legowisku. Łzy spływały po jej policzkach, zaś ciało trzęsło się raz po raz w spazmach szlochu. Zacisnęła szczęki, próbując nie wydać z siebie żadnego, nawet najmniejszego dźwięku. Zrozpaczona zakryła pyszczek łapami, zaciskając mocniej ślepka, gdy tylko starła z nich łzy.
Nie miała pojęcia co robić, gdzie iść. Siła, która popychała ją w stronę odejścia z tego cholernego sadu uciekła, każdy najbliższy robił to samo. Teraz była samotna, pozbawiona jakiejkolwiek formy rodziny. Nie miała siły iść dalej, stawiać kroków przez życie. Myślała tylko o śmierci, która miała kiedyś ją dorwać.
Schowane pod mchem i w wykopanym zagłębieniu kwiaty szaleju przykuły jej uwagę.
Ostrożnie sięgnęła po kilka płatków, próbując nie obudzić Niezapominajki. Szylkretka mamrocząc coś przez sen, przewróciła się na drugi bok, ziewając.
Kilka chwil i wszystkie jej problemy by zniknęły, raz dwa. Już nie musiałaby się o nic więcej martwić, byłaby martwa. Odeszłaby z tego świata, od dłuższego czasu o tym myślała, była niemalże pewna, że to jest właśnie to, czego chce.
Zawahała się uderzenie serca. Zaraz jednak potrząsnęła głową, biorąc do pyszczka kilka płatków. Sięgnęła jeszcze po jagody cisu, tak dla pewności. Gorzki smak rozpłynął się na języku kotki, kiedy ze łzami w oczach przełykała kolejne porcje trucizny.
— Owieczko? — drgnęła niespokojnie, słysząc znajomy głos. Że akurat teraz... — Chciałam zapytać czy wszystko dobrze... N-nie przyszłaś na spotkanie i j-ja... — ciężki, chrapliwy oddech; dosłownie czuła go na swoim karku. Wbiła pazury w ziemię, czując jak kotka kładzie swój pyszczek na jej barku, zachodząc szylkretkę od tyłu.
— Chciałam przeprosić... Za wszystko... Nigdy nie chciałam cię zranić... W-wschód rozmawiał ze mną dzień przed tym straszliwym wypadkiem i... — srebrna zamilkła na kilka uderzeń serca, biorąc głębszy wdech. Jej łzy spłynęły po grzbiecie kotki — C-chciałam zacząć wszystko od początku. O-od zera, dasz mi tę szansę? P-proszę... Kocham cię, Owieczko. Zawsze kochałam...
Czekoladowa otworzyła szerzej ślepka. Bielik... chciała się pogodzić?
Dreszcz przeszedł przez jej ciało razem z okropną falą bólu. Upadła na pyszczek, tocząc pianę z pyska. Żołądek ściskał się co chwilę, paląc żywym ogniem. Kolejne fale torsji odbierały kotce mowę. Ślina ściekała z jej pyszczka wprost na łapy. Spanikowana Bielik rozejrzała się dookoła, dostrzegając zabójcze zioła.
— N-nie... nie nie nie nie... Nie zrobiłaś tego, prawda? NIE ZROBIŁAŚ! — w oczach wojowniczki pojawiły się łzy, gdy Owieczka kiwnęła twierdząco głową w odpowiedzi na jej pytanie. Przerażona pozwoliła się medyczce wtulić w jej ciało, cały czas szepcząc jej kojące słowa na ucho.
Pierwszy raz w swoim krótkim życiu Owieczka pożałowała podjętej decyzji, jak niczego innego. Na przemian kaszląc i dławiąc się spienioną śliną, próbowała coś powiedzieć, na darmo jednak.
Przekrwione, niebieskie ślepka utkwiła w przerażonym szaro-białym pyszczku.
Czuła jak odchodzi, powoli traciła kontakt z rzeczywistością. Dlaczego wszystko szło zawsze nie tak, jak powinno? Pociągnęła nosem, pozwalając łzom płynąć.
Z ogromnym trudem wydusiła z siebie "kocham cię", nim opadła bezwładnie w ramionach ukochanej.
Może po tamtej stronie będzie im dane zaznać szczęścia...
"Kocham cię Bielik, zawsze kochałam. Przepraszam za wszystko"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz