Śnieg. To białe paskudztwo zakryło ich ogród. Nie miał nic do niego, wyglądał całkiem ładnie. Okolica przynajmniej wyglądała na czystą. Był inny problem. Gdy ten biały puch zakrywał ziemię, zawsze coś mu się przydarzało. Tak jakby przyciągał do siebie cały pech.
Kiedyś się poślizgnął na lodzie i prawie przywalił w skałę. Innym razem nabawił się kataru i został odeskortowany do Obcinacza, co nie było cudownym doświadczeniem. A dzisiaj?
Właśnie... dzisiaj.
Wyszedł na spacer, bo doszły go wieści, że łysy i brzydki Wyprostowany znów kręci się po okolicy. Tym razem miał sieć, którą wywijał na różne strony. Musiał go znaleźć i znów zrobić z nim porządek. Sigma pewnie grzał się w swoim Gnieździe, tak samo jak większość pieszczoszków, lecz nie on. Teraz to był jego teren, więc musiał go ochronić przed "złem". Dzięki temu czuł, że udowodni sobie i innym, jakim cudownym jest kocurem!
Ale byłby przeszczęśliwy, gdyby zorganizowano dla niego jakąś niespodziankę dziękczynną za uratowanie okolicy!
Tak więc ciesząc się tym dniem, udał się na rekonesans. Kluczył tak od jakiegoś czasu i nie dostrzegł śladu po podejrzanym. Och... naprawdę? Teraz zniknął, kiedy miał się wykazać?
Zirytowany postanowił zawrócić, widząc jak słońce zachodzi. Mróz dał mu w kość, drżał już jak po wyjęciu z kąpieli. Przyspieszył kroku, uważając jednak na zdradziecki lód.
Przeszedł przez płot i dotarł do drzwi od strony ogródka. Chciał przejść przez małe okienko, ale okazało się zamknięte.
- Co jest?! - warknął rozglądając się za tym przygłupem, który się nimi zajmował. Nie widział, że go nie było?
W oknie dostrzegł kamienny wyraz pyska Heimdalla. A no jasne... brat...
- Otwórz dziurę! - Wskazał na obiekt swojej frustracji.
Czekoladowy pokręcił łbem.
Co... Co to miało znaczyć?! Czyżby się mścił za to, że niedawno zrobił mu dokładnie to samo... No jasne! Co za dziecinne zachowanie! Mógłby wymyślić coś innego! A tak udaje dorosłego! Phi!
- Zapłacisz za to! Zobaczysz! - krzyknął.
Odpowiedziała mu głucha cisza. Odwrócił się i skierował swoje kroki w inną stronę. Heimdall myślał, że go przechytrzył! Jasne! Niedoczekanie jego! Znalazł się od drugiej strony domu i zaczął drapać o drzwi. To zwróciło uwagę Wyprostowanego, który je otworzył.
- No nareszcie! Nie widzisz, że zmarzłem?! - syknął.
Jego opiekun zaniepokoił się jego stanem. Chwycił go w swoje łyse łapy i wsadził pod tonę kocy. Mógłby to znieść, gdyby nie fakt, że bracia zaczęli się śmiać z tego jak wyglądał. Nic więc dziwnego, że z nich wyszedł i zaczął szukać innej formy ogrzewania. Tak się złożyło, że odnalazł ją w dziwnym przedmiocie. Wyprostowany klikał w niego, wpatrzony w ekran jak w magicznym pudełku. Wszedł na te dziwne przyciski i się położył.
Opiekun wydał z siebie jęk i chciał go zrzucić, ale się nie dał. Wtedy też obejrzał jego łapki i gdzieś poszedł. No i dobrze. Niech nie wraca. Mu tu było przyjemnie.
Zamknął oczy i miał zapaść w słodki sen, kiedy został uniesiony i wsadzony do klatki. No nie! Gdzie ten dziad z nim wychodził?! Znów owiał go ziąb, a później znalazł się w paszczy potwora.
Jego chrzęst i zgrzyt obwieścił mu, że się ocknął. Nie podobało mu się to. Obijał się o ściany klatki, aż znów nie zasnął.
Zapach jaki chwilę później do niego dotarł sprawił, że jego sierść się uniosła. O nie... wiedział co to oznaczało... Obcinacz.
Czy ten Wyprostowany oszalał? Po co go tu przyprowadził? Kiedy klatka się otworzyła, już miał zamiar nawiać, jednak łapy Obcinacza mu to uniemożliwiły. Zaczęli ze sobą gadać, a ten przyglądał mu się z zainteresowaniem. Nie, żeby nie lubił tego. Uwielbiał, gdy na nim wszyscy się koncentrowali, ale zazwyczaj, w takiej sytuacji oznaczało nadchodzący ból. A tym razem nie da mu się ukąsić! Sycząc i machając łapami, kazał mu się cofnąć.
Znów został unieruchomiony, a jego łapki ponownie skupiły całą uwagę Płaskopyskiego. Następnie Obcinacz go zapakował z powrotem do klatki, co przyjął z ulgą. Czyli dziś nie zamierzał go atakować...I dobrze!
***
Chwilę później znów był wolny. Zmierzył swojego opiekuna nienawistnym spojrzeniem, gdy ten zdejmował z siebie skórę, po czym podszedł do Mimira, który już otwierał pysk.
- Nie. Chcę. O. Tym. Rozmawiać - syknął.
- Ale nie ma co się wstydzić. Też byłem z łapą u niego. Bardzo miły ten Obcinacz - miauknął.
Ta... miły... Widać było, że jego brat to imbecyl.
- O nie! Zostaw mnie w końcu! - syknął do Wyprostowanego, kiedy go znów podniósł. W łapie miał jakieś ustrojstwo, które odkręcił. Zaczął nakładać mu coś białego na łapy, co było dość trudne, bo się mocno wyrywał. Ah! W takich chwilach przeklinał tego, że jego moc nie działała! Gdyby ją tylko znów obudził, ten osobnik wylądowałby na drugim końcu świata!
Po siłowaniu się i ostrych słowach, znów odzyskał wolność. Tym razem umknął pod maszynę co wytwarza ciepło, gdzie nie zostanie ponownie złapany. Takiego wstydu chyba nie przeżył od dawna! Trzeba było nie wychodzić z gniazda...
Wyleczony: Loki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz