Ciężko było jej się przełamać. Unikała swojego rodzeństwa jak ognia, utrzymując kontakty wyłącznie z Glinianym Uchem. Nie chciała słyszeć tego, co mogło wypłynąć z ust młodszej trójki. Co, jeśli nagle zaczną gadać, że są słabi, a rudasy to potęga tego świata? Wolała żyć w słodkiej nieświadomości.
Glina i tak przyłapał ją na tym, że wpatrywała się w Orliczka, Wrzosa i Ostrzenia.
- Dalej masz do nich uraz? - Spytał, zadziornie potrącając ją nosem. Prychnęła.
- Nie powinni w ogóle istnieć. - Mruknęła pod nosem. - Są błędem rodziców.
- Im pewnie też ciężko. - Gliniane Ucho ciągle starał się, aby w końcu przestała ich widzieć jako problem.
- Nie podważam tego - Warknęła kotka. - Ale jak mam ich kochać, skoro przypominają mi o rodzicach? Mam tylko nadzieję, że wyrosną na silnych wojowników. A nie rasistów. - Splunęła z odrazą, wyobrażając sobie ich z charakterem Byczej Szarży, jako kolejnych przydupasów liderki.
- Na pewno będą silni - Zapewnił Gliniane Ucho. - I może mniej gburowaci niż ty.
Widząc, jak puszcza oko, ledwo powstrzymała się od śmiechu.
- Lepiej dla nich. - Stwierdziła. - Gdyby któryś mi pyskował, utopiłabym go w rzece.
- Wyłowiłbym ich szybciej, niż ty zdążyłabyś ich tam wrzucić.
- Lepiej, żebyśmy nie musieli się o tym przekonywać. - Westchnęła.
- Może w końcu do nich zagadasz? - Zaproponował kocur. - Wrzos wygląda na chętnego do towarzystwa.
- Ma Ostrzenia i Orliczka - Warknęła Kamienna Agonia, tracąc humor. - Ode mnie niech trzyma się z daleka.
- Rozumiem, że nie potrafisz do niego podejść? - Gliniane Ucho nie ustępował. Zawsze miał haczyk na swoją siostrę. Kotka wiedziała, że po prostu robi sobie z niej jaja, bo wie, że ma zbyt wybujałe ego, żeby się nie zgodzić. A mimo to łapy ją swędziały, by udowodnić mu, że się myli.
- Potrafię! - Syknęła. - Myślisz, że boję się byle kociaka?
- Żara się bałaś.
- Zamknij się - Przerwała mu, teraz z prawie jawną wściekłością. - Skąd ty to w ogóle wiesz?
- Nie lubiłaś wchodzić do kociarni.
- Bo był rozwydrzonym bachorem. - To nie było kłamstwo, przynajmniej z jej punktu widzenia. - Właściwie to dalej jest. Zresztą sam patrz.
Ruszyła do przodu z wysoko uniesionym ogonem, i powoli podeszła do niebieskiego kociaka. Był podobny do Gliny, z tym, że miał białe plamy i zielone oczy. Te oczy... Tak podobne do Króliczego Susa. Kamienna Agonia nie mogła na niego patrzeć. Był pieczęcią oznajmującą, że oni wszyscy przyszli na ten świat przez morderczynię.
Uświadomiła sobie, że ona również była morderczynią. Czerpała satysfakcję z faktu, że jej rodzeństwo o tym nie wie.
- Twojemu bratu bardzo zależało, żebym w końcu spędziła czas z kimś z waszej nieszczęsnej trójki - Warknęła. Starała się ich kochać po rodzinnemu, tak, jak Glinę. Ale nie potrafiła nawet udawać. Nie potrafiła być czuła. - Więc chyba wypadałoby, żebym się przywitała.
<Wrzos?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz