Słyszała wiele plotek o szalonym zgromadzeniu. Wcześniej miała również okazję obserwować z kociarni, jak odbywa się pochówek. Był to jakiś Zwęglone Futro, jednak nie przejęła się za bardzo jego śmiercią. Nie znała go i bynajmniej nie zamierzała się zamartwiać.
Intrygowało ją natomiast samo zgromadzenie. Ona była zbyt mała, by w takowych uczęszczać, jednak dowiadywała się o wszystkim przez łatwo rozprzestrzeniające się plotki i niepokój. Podsłuchiwała rozmowy różnych kotów, by dowiedzieć się więcej. Nie znała wszystkich informacji. Widziała tylko, że na zgromadzeniu był pożar. I tyle.
Wyszła ze żłobka i podeszła do sterty, by wziąć dla siebie kawałek zwierzyny. Wybrała mniejszego królika i zaczęła jeść. W zasadzie nie był to jakiś bardzo dobry posiłek, ale to lepsze niż nic. Gorzej mają tylko rybojady, które jedzą śledzie i inne obrzydlistwa. Jak można żywić się rybami? Śmierdzą i nie przystojną taktownym kotom.
Po zjedzonym posiłku podniosła się i zaczęła rozglądać po obozie. Przez tyle czasu sporo się powiększył, zwłaszcza przez kopanie tuneli. Teraz nienawidziła przebywać w kociarni, ponieważ dołączyły do niego inne koty. Trójka małych osesków, przez które w żłobku na nowo zalśni życiem, a Wiśnia ceniła sobie samotność i świętą ciszę. Jeszcze w dodatku jej ciotka.
Mogła jeść ile chce, ale ograniczała się do kilku posiłków dziennie. Nie lubiła się przejadać. A niektóre rude koty robią to wręcz całą dobę, bo nie muszą pracować. Dlatego uważała, że to zaburzanie oczywistej kolejności rzeczy.
Kotka nie lubiła zbytniego gorąca. Oczywiście, bardzo fajnie byłoby poopalać się na słońcu, ale nie wtedy, gdy ono wręcz piecze cię żywcem. Dlatego cieszyła się, że większość obozu chronił cień skał. Nie wiedziała, jak inne klany mogą wytrzymywać w takie dni bez delikatnego skalnego zadaszenia.
W dodatku, w klanie rozprzestrzeniła się informacja o rzekomym morderstwie Miodowego Obłoku. Szylkretka nie znała kotki osobiście. Zważając jednak na to, jakie warunki panują w klanie, a jaki kot został zabity, Wiśnia obdarowywała wszystkich jeszcze chłodniejszym, podejrzliwym spojrzeniem. Być może któryś z nich jest mordercą. Obchodził ją klan, niemniej nie zamierzała umierać tak szybko. Chciała przynajmniej dożyć mianowania na wojowniczki, tymczasem po obozie pałętał się jakiś morderca! To okrutne zabijać własnych pobratymców. Wielokrotnie sama miała ochotę to zrobić, gdy ktoś zakłócał jej święty spokój. Ale nie jest fizycznie w stanie, a gdyby była, to sama by tego nie zrobiła. To poniżej godności wojownika. Miała nadzieję, że zdrajca zostanie odkryty i wyleci z klanu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz