Splątane Futro pierwszy raz od kilku dni obudziła się bez mdłości i chęci pozostania w legowisku przez cały ranek. Podniosła głowę, ziewając głośno. Zapowiadał się kolejny, nudny dzień, który najchętniej spędziłaby chroniąc się przed upałem w cieniu króliczej nory.
– Przyniosłem ci jedzenie! – zaświegotał wesoło Ziemniaczek, a szylkretowa podskoczyła.
– Wielki Klanie Gwiazdy, przestraszyłeś mnie – parsknęła, przewracając oczami. Ślepia rudzielca rozszerzyły się ze strachu.
– Czy wszystko dobrze? Mam zawołać Jeżową Ścieżkę? Czy…
– Przestań – fuknęła kotka, przerywając mu. – Nic mi nie jest. Nie skacz nade mną – burknęła. Ziemniaczana Bulwa, zamrugawszy, przez chwilę wpatrywał się w nią z nieufnością. – Ciąża to nie choroba – dodała z przekąsem, a kocur zastrzygł uszami.
– Wczoraj mówiłaś inaczej – stwierdził i wyglądało na to, że chce dodać coś jeszcze, jednak widząc pełne wściekłości spojrzenie Splotki, odpuścił. – W każdym razie, to dla ciebie – mruknął, podsuwając jej kawałek królika. – Prowadzę dzisiaj patrol łowiecki, więc gdyby coś się działo…
– Wiem, co robić – syknęła Splotka, przewracając oczami. – Uwierz, nie jestem nieporadnym kocięciem.
– Po prostu… martwię się, że morderca Miodowego Obłoku wciąż może nam zagrażać – stwierdził, zwieszając głowę.
– To jest akurat bardzo prawdopodobne – przyznała mu rację, podejrzliwym spojrzeniem omiatając krzątających się po obozie członków Klanu Burzy. Kto z nich mógł zabić? Czy było to – część podejrzewała – morderstwo na tle politycznym? – Obiecuję, będę uważać. Możesz już iść. – wbiła w niego sugestywne spojrzenie. Rudzielec skinął głową i, rzucając jej szybki uśmiech na pożegnanie, wyszedł z legowiska. Splątane Futro westchnęła ciężko.
Nie ma jak dzień rozpoczęty przez matkowanie Ziemniaczka.
Oblizała się, zjadłszy przyniesiony posiłek. Obóz częściowo opustoszał – większość nierudych kotów wypełniała swoje obowiązki, a reszta spędzała czas na odpoczywaniu od skwaru. Zaletą posiadania szylkretowego futra niewątpliwie była możliwość opuszczania patroli podczas takich dni jak ten. Splotka tęskniła za tym podczas swojej kary i cieszył ją fakt przywrócenia możliwości patrzenia, jak durne koty gorszego pochodzenia (i tacy naiwniacy jak Ziemniaczek) męczą się podczas upałów.
Jednak czy ten przywilej był wart posiadania niechcianych kociąt?
Podniosła się, ruszając w stronę żłobka. Myśl, że już niedługo będzie musiała spędzić tam kilka księżyców, napełniała ją obrzydzeniem. Zamknięcie jej gdziekolwiek było niczym podcięcie skrzydeł. Jednak w tamtym momencie szła tam z innym zamiarem – chciała porozmawiać z Borówkową Mordką. W pewnym sensie lubiła towarzystwo siostry. Weszła do nory, rozglądając się.
– Oczywiście, że śpi – prychnęła cicho, przewracając oczami. Już chciała podejść i obudzić szylkretową, gdy leżąca niedaleko Króliczy Sus podniosła głowę. – Ta cała sytuacja w Klanie jest dosyć dziwna – mruknęła, stwierdzając, że nie ma nic lepszego do roboty niż rozmowa z karmicielką. – Czy znasz kogoś, komu mogła podpaść Miodowy Obłok?
– Czemu mnie pytasz?! Co ci do tego?! – fuknęła szybko Króliczy Sus, jeżąc się. Splątane Futro zamrugała zaskoczona. – Przepraszam, ostatnio jestem trochę zestresowana… ta ciąża i kociaki… to po prostu za dużo – mruknęła z żalem kotka, zanim szylkretowa zdążyła zareagować. – Ale nie, nie wiem, komu mogła podpaść. Chociaż… – zawahała się, jakby coś sobie przypomniała. – chociaż słysz–słyszałam, że Kozi Skok coś na nią marudziła. I Mniszkowy Kwiat. Tak, na pewno Mniszkowy Kwiat coś do niej miała! T–to wszystko, co wiem. A teraz mogłabyś wyjść? Nie chcę stresować dzieci. I możesz zawołać dla mnie Świerszczowy Skok?
Splątane Futro zamrugała ze zdziwieniem. To… było dziwne. Borówka mówiła jej, że Króliczy Sus była kłębkiem nerwów, jednak szylkretowej trudno było pozbyć się wrażenia, że tekst „co ci do tego?!” wydawał się nie na miejscu. Przecież wiadomo, czemu ją to obchodziło! Cały Klan Burzy żył morderstwem (co to za ironia losu!), szczególnie jego rudzi członkowie. I nawet koty gorszego sortu powinny to rozumieć! Warknęła coś w odpowiedzo i wyszła ze żłobka, z irytacją jeżąc ogon.
Życie w obozie wydawało się zwolnić. Większość rudych kotów odpoczywała w swoich legowiskach – tylko kilka kotów kręciło się niedaleko stosu zwierzyny. Wzrok Splotki padł na idącą w tamtym kierunku Pyskatkę i nagle w jej umyśle zaczął kreować się pomysł. Szybko doskoczyła do kotki.
– Cześć, kociaku – mruknęła z szyderczym uśmiechem. Czarna odwróciła się i wydała z siebie gardłowy pomruk złości, a Splotka zauważyła, że jej pysk wypełnia grymas irytacji. – Spokojnie, nie przyszłam się dzisiaj bić – zachichotała, cofając się o kilka kroków. Córka Świerszczowego Skoku już dawno przestała być kocięciem i szylkretowa (ku swojemu niezadowoleniu) musiała przyznać, że nie miała ochoty się z nią siłować. – Chciałam zapytać o Króliczy Sus.
– Nie zbliżaj się do mojej rodziny – syknęła dawna wojowniczka, jeżąc futro.
– Uspokój się, tylko zapytałam ją o podejrzenia związane z Miodowym Obłokiem – parsknęła Splotka, zauważając, że na wspomnienie zmarłej w oczach czarnej kotki pojawił się błysk ciekawości. – Nie chciałabyś się dowiedzieć, kto ją zabił? – szybko zmieniła temat, a zielonooka zastrzygła uszami ze zdziwieniem.
– Co sugerujesz? – mruknęła nieufnie, a córka Trzcinowej Sadzawki uśmiechnęła się szeroko.
– Mówią, że jesteś inteligentna, w co szczerze mówiąc wątpię – rzuciła i kontynuowała, zanim Pyskatka zdążyła odpowiedzieć. – Chciałabyś poprowadzić ze mną małe śledztwo? –
zaproponowała.
Najlepiej było mieć wroga jak najbliżej, aby móc go pilnować.
– Przyniosłem ci jedzenie! – zaświegotał wesoło Ziemniaczek, a szylkretowa podskoczyła.
– Wielki Klanie Gwiazdy, przestraszyłeś mnie – parsknęła, przewracając oczami. Ślepia rudzielca rozszerzyły się ze strachu.
– Czy wszystko dobrze? Mam zawołać Jeżową Ścieżkę? Czy…
– Przestań – fuknęła kotka, przerywając mu. – Nic mi nie jest. Nie skacz nade mną – burknęła. Ziemniaczana Bulwa, zamrugawszy, przez chwilę wpatrywał się w nią z nieufnością. – Ciąża to nie choroba – dodała z przekąsem, a kocur zastrzygł uszami.
– Wczoraj mówiłaś inaczej – stwierdził i wyglądało na to, że chce dodać coś jeszcze, jednak widząc pełne wściekłości spojrzenie Splotki, odpuścił. – W każdym razie, to dla ciebie – mruknął, podsuwając jej kawałek królika. – Prowadzę dzisiaj patrol łowiecki, więc gdyby coś się działo…
– Wiem, co robić – syknęła Splotka, przewracając oczami. – Uwierz, nie jestem nieporadnym kocięciem.
– Po prostu… martwię się, że morderca Miodowego Obłoku wciąż może nam zagrażać – stwierdził, zwieszając głowę.
– To jest akurat bardzo prawdopodobne – przyznała mu rację, podejrzliwym spojrzeniem omiatając krzątających się po obozie członków Klanu Burzy. Kto z nich mógł zabić? Czy było to – część podejrzewała – morderstwo na tle politycznym? – Obiecuję, będę uważać. Możesz już iść. – wbiła w niego sugestywne spojrzenie. Rudzielec skinął głową i, rzucając jej szybki uśmiech na pożegnanie, wyszedł z legowiska. Splątane Futro westchnęła ciężko.
Nie ma jak dzień rozpoczęty przez matkowanie Ziemniaczka.
Oblizała się, zjadłszy przyniesiony posiłek. Obóz częściowo opustoszał – większość nierudych kotów wypełniała swoje obowiązki, a reszta spędzała czas na odpoczywaniu od skwaru. Zaletą posiadania szylkretowego futra niewątpliwie była możliwość opuszczania patroli podczas takich dni jak ten. Splotka tęskniła za tym podczas swojej kary i cieszył ją fakt przywrócenia możliwości patrzenia, jak durne koty gorszego pochodzenia (i tacy naiwniacy jak Ziemniaczek) męczą się podczas upałów.
Jednak czy ten przywilej był wart posiadania niechcianych kociąt?
Podniosła się, ruszając w stronę żłobka. Myśl, że już niedługo będzie musiała spędzić tam kilka księżyców, napełniała ją obrzydzeniem. Zamknięcie jej gdziekolwiek było niczym podcięcie skrzydeł. Jednak w tamtym momencie szła tam z innym zamiarem – chciała porozmawiać z Borówkową Mordką. W pewnym sensie lubiła towarzystwo siostry. Weszła do nory, rozglądając się.
– Oczywiście, że śpi – prychnęła cicho, przewracając oczami. Już chciała podejść i obudzić szylkretową, gdy leżąca niedaleko Króliczy Sus podniosła głowę. – Ta cała sytuacja w Klanie jest dosyć dziwna – mruknęła, stwierdzając, że nie ma nic lepszego do roboty niż rozmowa z karmicielką. – Czy znasz kogoś, komu mogła podpaść Miodowy Obłok?
– Czemu mnie pytasz?! Co ci do tego?! – fuknęła szybko Króliczy Sus, jeżąc się. Splątane Futro zamrugała zaskoczona. – Przepraszam, ostatnio jestem trochę zestresowana… ta ciąża i kociaki… to po prostu za dużo – mruknęła z żalem kotka, zanim szylkretowa zdążyła zareagować. – Ale nie, nie wiem, komu mogła podpaść. Chociaż… – zawahała się, jakby coś sobie przypomniała. – chociaż słysz–słyszałam, że Kozi Skok coś na nią marudziła. I Mniszkowy Kwiat. Tak, na pewno Mniszkowy Kwiat coś do niej miała! T–to wszystko, co wiem. A teraz mogłabyś wyjść? Nie chcę stresować dzieci. I możesz zawołać dla mnie Świerszczowy Skok?
Splątane Futro zamrugała ze zdziwieniem. To… było dziwne. Borówka mówiła jej, że Króliczy Sus była kłębkiem nerwów, jednak szylkretowej trudno było pozbyć się wrażenia, że tekst „co ci do tego?!” wydawał się nie na miejscu. Przecież wiadomo, czemu ją to obchodziło! Cały Klan Burzy żył morderstwem (co to za ironia losu!), szczególnie jego rudzi członkowie. I nawet koty gorszego sortu powinny to rozumieć! Warknęła coś w odpowiedzo i wyszła ze żłobka, z irytacją jeżąc ogon.
Życie w obozie wydawało się zwolnić. Większość rudych kotów odpoczywała w swoich legowiskach – tylko kilka kotów kręciło się niedaleko stosu zwierzyny. Wzrok Splotki padł na idącą w tamtym kierunku Pyskatkę i nagle w jej umyśle zaczął kreować się pomysł. Szybko doskoczyła do kotki.
– Cześć, kociaku – mruknęła z szyderczym uśmiechem. Czarna odwróciła się i wydała z siebie gardłowy pomruk złości, a Splotka zauważyła, że jej pysk wypełnia grymas irytacji. – Spokojnie, nie przyszłam się dzisiaj bić – zachichotała, cofając się o kilka kroków. Córka Świerszczowego Skoku już dawno przestała być kocięciem i szylkretowa (ku swojemu niezadowoleniu) musiała przyznać, że nie miała ochoty się z nią siłować. – Chciałam zapytać o Króliczy Sus.
– Nie zbliżaj się do mojej rodziny – syknęła dawna wojowniczka, jeżąc futro.
– Uspokój się, tylko zapytałam ją o podejrzenia związane z Miodowym Obłokiem – parsknęła Splotka, zauważając, że na wspomnienie zmarłej w oczach czarnej kotki pojawił się błysk ciekawości. – Nie chciałabyś się dowiedzieć, kto ją zabił? – szybko zmieniła temat, a zielonooka zastrzygła uszami ze zdziwieniem.
– Co sugerujesz? – mruknęła nieufnie, a córka Trzcinowej Sadzawki uśmiechnęła się szeroko.
– Mówią, że jesteś inteligentna, w co szczerze mówiąc wątpię – rzuciła i kontynuowała, zanim Pyskatka zdążyła odpowiedzieć. – Chciałabyś poprowadzić ze mną małe śledztwo? –
zaproponowała.
Najlepiej było mieć wroga jak najbliżej, aby móc go pilnować.
< Pyskatko? Wybacz za gniota >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz