Kolejny nudny dzień w obozie, a bardziej w kociarni. Wychodzenie po jedzenie i szybki powrót by nikt mi nie zarzucił, że wychodzę ciągle. Nawet nie pamiętam, który księżyc siedzę w kociarni, i twarze kotów się pozmieniały. Kociaki Sasankowego Płatku stały się uczniami, a Rzeczna Bryza doczekała się kociaka. Jabłuszko go nazwała. Kociak pomimo tego, że niedawno się urodził to już często biegał za różnymi rzeczami. Nie mógłby posiedzieć na tyłku, a jego matka bardzo o niego dba. Kolejny jedynak w żłobku, nie dość, że Chrobotek urodził się sam. Pomimo że ma starsze rodzeństwo to oni się nie boją, że Klan nie będzie się powiększał? Mało kociaków w żłobku jest, nie licząc mnie, bo ja jestem dorosły! Beze mnie są dwa kociaki! Klan wyginie, nie będzie czystej krwi! I Posrana Gwiazda musi przyjmować samotników! A oni mają inną krew niż tą klanową! Czyli są słabe. Przeciągam się i wychodzę z legowiska. I kto by pomyślał, że takie słabiaki zostały przyjęte do klanu. Podchodzę do sterty, niech deszcz minie już! Patrzę na swoje ubrudzone w błocie łapy. Muszę potem je wyczyścić. Biorę ze sterty wróbla i odkładam go na chwilę na ziemię. Rozglądam się po obozie, dawno mnie tutaj nie było. Może Żytnie Pole mnie dziś odwiedzi? Jak by Zbożowy Kłos mnie odwiedziła to cud. W który nawet nie wierzę. Słysząc jakiś pisk odwracam głowę w stronę dźwięku. Co ten kociak tutaj robi? Jest zimno, a małemu pewnie zimno … Zboże nie! Nie zamieniaj się w opiekuna. Nie możesz być Wiecznym Królowym, jesteś Lizaczek najwspanialszy kot w lesie.
– Co ty młody tutaj robisz? W żłobku powinieneś siedzieć, pada deszcz i będziesz chory. A jak to się stanie to twoja mama chyba coś zrobi.- mamroczę pod nosem. Niedawno się urodził, a już wychodzi, że żłobka. Dziwny jest.
– Szukiam maimy! Piszła gdzieć i jij sikuam!- mówi dumnie kociak. Nie widzę się jego mamie, nie chce siedzieć całe dnie w żłobku. A jeszcze podczas porodu tak krzyczała, że ledwo się dało wytrzymać. Choć Poranna Zorza mówił, że to nic, przy czym co zrobiła moja mama.
– Nie dziwi się jej, wiesz jakie ogromne mamy tereny! A teraz, choć, do żłobka. Przemokniesz tutaj czy coś.- Pcham lekko kociaka nosem w stronę żłobka.- Idź.
Kocurek niechętnie idzie do żłobka. Czyżby jakiś kociak mnie posłuchał? Wreszcie! Może zobaczył moją mądrość? Biorę wróbla w zęby i idę za kociakiem. Jaki on wolny. I do tego mały, niech urośnie. Oczywiście wiem, że ja jestem duży, nawet jak na swój wiek, no ale niech rośnie!
– Bawisz się w opiekowanie kociaków?- Śmieje się Żytnie Pole.- Nabierzesz doświadczenia chociaż w opiekowaniu się kociakami. Odkładam jedzenie pod swoje łapy.
– Nie przypominaj mi o tym błagam, a nie opiekuje się po prostu.- Co ja robię? Martwię się o nie wszystkie, dbam. Jak taki starszy brat. Nie. Ja nie mogę być taką ciotą!- Kodeks wojownika mi każe, a teraz przepraszam, ale pilnowanie kociaków jest męczące.
Biorę znowu jedzenie do pyszczka i idę za kocurem. Może nie jest tak głupi by się mnie nie słuchać. Wchodzę za nim do legowiska z kociakami. Kocurek idzie głębiej. Obrażony jest? Kładę na ziemi ptaka.
– Obraziłeś się? Możemy się pobawić jak chcesz, mogę ci coś opowiedzieć.- Siadam przy jedzeniu.
<Jabłuszko? Pytaj go o co chcesz>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz