— Rozstali się… Tak jak my z mamą... — westchnęłam cicho.
Ups, może nie powinnam.
Można było poczuć, jak atmosfera wokół lekko się zmieniła, a sama Srocza Gwiazda, czy też jej ogon nade mną, ledwo wyczuwalnie zesztywniała. Nie mogę pozwolić na zniszczenie sielanki takiego pięknego miejsca, muszę to teraz jakoś naprawić. Bądź odpowiedzialna! Myśl, Alga!
— Ale my nie jesteśmy paziem, więc kiedyś się zobaczymy z mamą! — dodałam szybciutko pocieszająco, mimo że mi samej było też teraz jakoś tak ciężko.
— To prawda — kiwnęła głową babcia, a ja od razu rozpromieniłam się.
Uznając swoje zwycięstwo i triumf w tej sprawie, pozwoliłam reszcie sióstr zasypać babcię coraz to dziwniejszymi pytaniami o motyle, a sama nagle zainteresowałam się bardziej taflą wody, która migotała do mnie zachęcająco. Podeszłam bliżej, mocząc łapy do połowy i zauważając po raz pierwszy swoje porządnie odbicie w wodzie. Z dołu patrzyła na mnie z uśmiechem mała czarno-biała kotka z lekko już rozmazanym symbolem na czole. Dotknęłam go leciutko łapą, najpierw w wodzie, potem na własnym pyszczku, badając jego ułożenie na ciele. Był rozmazany, bo brudziłam się i targałam swoje futro znacznie częściej od reszty (myłam je potem, ale niestety znaczek z krwi na tym cierpiał). Księżniczka, symbol ideału, ktoś lepszy, takie rzeczy słyszałam o sobie od reszty klanu. No ale choćby taka Zimorodek czy Mandarynka były przecież o niebo bardziej wyrafinowane ode mnie! Zroszyłam lekko wąsiki, próbując o tym pomyśleć. No, na pewno nie będę ideałem z takim czołem! Podbiegłam z powrotem do babci w podskokach, lekko ślizgajac się po drodze.
— Babciu! Kwiatek mi się rozmazał — pisnęłam przejęta. Było to w końcu bardzo ważne, a przynajmniej inni to tak traktowali.— Można przy okazji dodać Płotce, bo nie miała ostatnio! Można wszystkim dodać!
Srocza Gwiazda drugi raz tego dnia subtelnie spięła mięśnie na karku. O nie, znowu powiedziałam coś nie tak? Na samą myśl przewróciło mi się lekko nieprzyjemnie w brzuchu, pewnie rodzina w końcu się zdenerwuje i mnie wyrzuci! Będę musiała sama łowić kijanki i ślimaki na obiad, a legowisko dzielić ze szczupakami. To nie brzmiało zbyt dobrze. Może przy odrobinie szczęścia uda mi się nakryć się pierzynką splecioną z alg, jeśli nadejdą zimne dni. Nie chcę takiego życia, muszę coś ze sobą zrobić… Spojrzałam ze skrucha na wysoką kotkę. Znowu powinnam załagodzić to, co powiedziałam?
<Pomocy Zimorodku>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz