Żaden z nich się nie poruszył. Obydwoje najpewniej oczekiwali ruchu drugiego, chociaż Krwawnik podejrzewał, że uczeń czeka na jego zgodę. Stał tak ze spokojem wymalowanym na pysku i obserwował każdą reakcję jego ciała na panującą, niezręczną ciszę. W końcu parsknął przelotnym śmiechem i machnął ze znużenia ogonem.
— Ruszaj się wypłoszu, nie mamy całego dnia — oświadczył poważnym tonem.
Arlekin podniósł na niego wzrok, a jego żółte ślepia wypełnione były obawą. Skierował swe kroki ku rzece, toteż niebieskooki ruszył za nim. Gdy dotarli na miejsce, spostrzegli, że tafla jest skuta lodem. Młodszy podszedł niepewnie do brzegu, rozglądając się po niegdyś piaszczystym otoczeniu.
— Trzeba zrobić dziurę w lodzie — poinformował, kończyną testując wytrzymałość przezroczystej warstwy.
— To zrób — polecił beztrosko bicolor, przewracając oczami. — Tylko nie kombinuj za bardzo. Walnij z całej siły łbem i zobaczymy, co się stanie — zaproponował, zaciekawiony, czy uzyskał jego oddanie na tyle, by ten był gotów ryzykować swoim życiem dla zapewnienia mu rozrywki.
Jak na razie spiął się, jednak w końcu z najwyższą ostrożnością wszedł na lód. Patrzył przez chwilę na niego, nim w końcu bezmyślnie wykonał polecenie, uderzając głową w podłoże, na którym stał. Zaraz po tym zachwiał się i cofnął o krok, a jego kończyny od razu zapadły się w mule.
Krwawnik bez wahania podszedł do niego i przednią łapą pchnął jego łeb pod taflę wody. Sam poczuł jej chłód, ale tylko skrzywił się, nie pozwalając kocurowi podnieść głowy.
— Tylko wymyj porządnie pysk! — upomniał, choć nie wiedział, czy ten go nawet słyszy z zalanymi uszami.
W odpowiedzi dostał zniekształcony krzyk, a bąbelki powietrza uciekły ku powierzchni. Nikt zaczął się szarpać, nie pozwalając mu dłużej czerpać satysfakcji z tej chwili.
Krwawnik przeklnął się za słabe łapy. Młodszy wyrwał mu się, zaczerpując łapczywie powietrza.
Mentor nie zastanawiał się i wykorzystał to zdezorientowanie, po czym na nowo dopchnął go pod wodę.
— Nie ruszaj się! — syknął.
Wojownik puścił go na chwilę, dając moment na oddech i ponownie przeszedł do działania. Tym razem łapą mu się omsknęła i nie zdążył zatopić kocura. Ten gwałtownie odsunął się na bok.
— Wracaj tu — nakazał niebieskooki. — Wiesz dobrze, że cię nie zabije, więc czego się boisz? Pomagam ci się lepiej umyć, a ty jak zwykle jesteś niewdzięczny... — westchnął z udawanym żalem.
— Ja... ja sam... chce... umyć — wyskomlał, kładąc po sobie uszy.
— Nie — rzekł stanowczo. — Sam tego porządnie nie zrobisz, a ja nie będę potem tłumaczył się z tej krwi na twoim pysku — syknął. — Chyba że mam wspomnieć kto stoi za zabójstwem Księżyca? Nie lubią cię, a nie jesteś już taki mały, byś nie był zdolny do zrobienia tego — zauważył. — I masz motyw. Byłeś źle traktowany, więc chciałeś się zemścić. A ja nie mam problemu przyznać się do współpracy z tobą, jeśli na koniec swojego życia będę widział twoją porażkę — snuł dalej. — Nie ma oczywiście pewności, że mieliby nas zabić. Mogliby przegonić naszą dwójkę gdzieś hen daleko — dodał.
— N-nie... wole... jednak twoją pomoc, panie. — Spojrzał na wodę pod swoimi łapami, na co Krwawnik uśmiechnął się. Dostał to, co chciał, więc od razu wepchał mu głowę pod wodę. Przytrzymał go dłużej. Chciał zobaczyć, na ile arlekinowi pozwoli przetrwać siła jego organizmu. więc zignorował jego wiercenie się. Jeśli będzie chciał żyć, to sam wytrwa.
Ten jak zwykle nie mógł zachować spokoju, tylko wyrywał się we wszystkie strony, aż w końcu skutecznie wyszarpał się spod sił wojownika.
— Wciąż jesteś brudny — stwierdził niezadowolony ze swej porażki kocur, kładąc łapę na jego pysku. — Bardzo brudny — dodał ze śmiertelną powagą, chcąc zmotywować go tym.
Udało mu się, bo Nikt wziął głęboki oddech i sam się zanurzył, choć nie na długo, bo zaledwie po chwili już miał nos w górze. Prychał i kaszlał niczym umierający.
— Le-e-e-piej? - zapytał niewyraźnie, gdy udało mu się ustabilizować oddech.
— Nieee — zamruczał błękitnooki, patrząc na jego drżące ciałom. — Jeszcze. Jeszcze raz — powtarzał zawzięcie.
Zrobił to. Jeszcze szybciej niż poprzednio, ale chociaż spełnił swoje zadanie.
— Świetnie się bawię, a ty? — zapytał wojownik, uśmiechając się lekko. — Może będziemy się tak bawić cały dzień? Co ty na to? — kontynuował, a jego droga ofiara od razu zaczęła kiwać głową na boki.
— Prze-e-epraszam. Zro-ozumiałem ju-uż a-aluzje — zaszczękał zębami, wbijając wzrok w wodę
— Ale jaką aluzję, mój drogi? O czym ty mówisz? Ja tu jestem śmiertelnie poważny — kontynuował. — No już, raz-dwa, moczymy pyszczek w wodzie o tak. — Przyszpilił go znienacka łapą pod wodę. Było to na tyle delikatne, że ten zaraz się uwolnił.
— Ju-uż nie-e-e będę — obiecał.
— Już nie będziesz "co"? Nie wiem kompletnie, o co ci chodzi, mój ukochany uczniu — zgrywał dalej. — Oh, przecież jest idealny dzień na kąpiel. Nie lubisz się tak bawić? Przecież z innymi kochasz spędzać czas w ten sposób.
— N-n-nie k-k-kocha-a-am — Zadrżał. — Z-z-zimno — poskarżył się na swój stan.
— Chyba najwyraźniej kochasz, skoro jesteś już taki poobijany i ciągle ci mało — mruknął z żalem. — Oj niewdzięczny, bardzo niewdzięczny bachor... — wzdychał głośno dalej.
<Nikt?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz