Część kotów z klanu wciąż była na wieczornych polowaniach i patrolach, gdy wróciła ze swojego treningu, polegającego na tropieniu. Podała jeszcze królowym ich posiłki. Opadła na swoje miejsce w legowisku pod berberysem. Wciąż nie znaleźli śladu Bezchmurnego Nieba, choć poświęcili na to kolejny cały dzień. Teraz było już naprawdę wątpliwe by żył gdzieś poza obozem.
Nie wiedziała już co czuć; wszystko jej się mieszało. Zanim straciła orientację co dzieje się w jej wnętrzu, na pewno była zła na Mopkową Łapę. To on nie dopilnował swoich obowiązków i nie otrzymał za to żadnej kary. Była też obecność wyrzutów sumienia; tamten atak mógł się przecież inaczej potoczyć. Miała więcej doświadczenia niż część uczniów, może więcej niż Goździkowe Ziele, wtedy niby już mianowany, ale ledwo co porzucił swój człon Łapa. Mogła odciążyć towarzyszących jej wojowników jeszcze jednym atakującym.
Głęboko oddychała, próbując uspokoić kołaczące serce. Była zmęczona i pragnęła tylko zasnąć, ale z tyłu głowy odczuwała nieuzasadniony niepokój. Gdy starała się go wyjaśnić, w głowie pojawiały jej się dzikie myśli o tym, że Bezchmurne Niebo mógł ktoś zabić. Może to jakiś kot z Owocowego Lasu go dopadł? Co, jeśli będą następni? Jeśli ktoś postanowił ich dobić?
Gdzieś poza jej świadomością wszyscy powoli wracali i szykowali się do snu.
Czuła się, jakby połknęła za duży kawałek myszy, dławiąc się i prawie wymiotując. Z jej spokojnego oddechu nic nie zostało, gdy leżała odwrócona do wszystkich tyłem, mocno zaciskając powieki.
Zaczęła się uspokajać po jakimś czasie, skupiając się na turlaniu tej jednej igły z pobliskiego drzewa.
Usiadł obok niej Orzechowe Serce i szturchnął nosem w bok. Wiedziała, że to on, łatwo rozpoznawała jego zapach. Drgnęła, po czym odwróciła głowę powoli, nie do końca, byle tylko móc zobaczyć jego pysk. Mrugnął na nią.
– Wszystko dobrze?
– T-tak… – szepnęła, uciekając spojrzeniem i jeszcze bardziej próbując się uspokoić – Je-estem tylko zmęczona…
– Jeśli nie możesz spać, możesz iść do medyków. Jestem pewien, że dadzą ci jakieś ziarna maku, które ci pomogą.
– B-brzmi jak dobry plan. – wstała na trzęsących się łapach. Chwiejnie zaczęła manewrować między kotami, czasami przypadkiem stając na czyimś ogonie. Z boku poczuła stabilną podporę w postaci kremowego kocura. Poszli razem, Lamparcik faktycznie podała jej parę ziaren, z zastrzeżeniem, że jeśli problem będzie się powtarzać, ma przyjść po więcej.
Wyleczona: Kminkowa Łapa
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz