Czy mogła wyjść poza żłobek? Oczywiście, że mogła! Kilka razy miała już swoje próby, lecz zwykle kończyły się fiaskiem przez Irgowy Nektar, która ją od razu zawracała, gdy tylko dojrzała jej ciekawskie uszy wystające ze śniegu. Siostra jednak nie musiała o tym wiedzieć. Nie zamierzała uczyć się polowania wśród tych bachorów, które zaraz by się zleciały i im przeszkadzały. Już teraz piski kociąt drażniły nieprzyjemnie jej uszy.
- Nic mi się nie stanie. Będziesz przecież mnie pilnować - starała się przekonać ją do tego pomysłu. - Nie musimy odchodzić daleko.
Siostra przewróciła oczami.
- No pewnie... Że będę cię pilnować. - Zagryzła zęby. - Idź przodem mała.
Od razu wyszła zadowolona na zewnątrz, rozglądając się po terenie. Zachowanie kotki nie uszło jej uwadze, lecz postarała się nie wypytywać jej zanadto. Już zauważyła, że nie wszyscy lubili pytania. Mroczna Gwiazda był tego najlepszym przykładem, mrużąc te swoje oczy z irytacji.
Zapadła się w śniegu, robiąc w nim kilka podskoków, by nie utonąć. Od razu zwróciło to uwagę starszej, która to obserwowała z lepszej perspektywy. Jej głowa była w końcu dość wysoko i była wolna od białego puchu zasłaniającego widoczność.
- Może ci pomóc? - zapytała ją z niesmakiem.
- Dam radę sama. - miauknęła.
Nie chciała być od nikogo zależna. Wolała nieco się pomęczyć i czerpać później satysfakcję z tego, że pokonała tą trudną przeszkodę, niż gdyby ktoś miał ją przenieść. Łasiczy Skowyt na szczęście nie kłóciła się z nią o to, jak robili to w większości dorośli, dając jej wolną łapę.
Dotarła na ubocze, gdzie mogły trochę potrenować z dala od reszty kociąt. Usiadła, wlepiając w wojowniczkę wzrok i czekając na jej prezentacje.
Przez chwilę szylkretka wyglądała tak, jakby zapomniała, że miała ją uczyć. Szybko jednak to wrażenie zniknęło, a ona z uwagą przysłuchiwała się jej słowom.
- No to po pierwsze i najważniejsze Bielik to nauka tropienia. Nic nie upolujesz jeśli tego najpierw nie wytropisz. - wyjaśniła. - Weź głęboki wdech tak jak ja i zamknij oczy. Pozwól, żeby zapachy napłynęły do twojego nosa a płuca wypełniło powietrze.
Zamknęła oczy, wdychając zapachy. Mróz szczypał ją w nosek, lecz starała się to zignorować, próbując rozróżnić i oddzielić od siebie konkretne wonie. A było ich... dość mało. Najintensywniej wybijał się zapach obozu i kotów oraz zamarzniętej ziemi. Może też z lekka drzew, ale trudno było jej to przyznać na pewno.
- Czuje... - zaczęła, biorąc kolejny oddech. - Mokre koty...
- Ciężko ich nie czuć, ale przynajmniej poznasz zapach swojego klanu.
- Teraz mało jest zwierzyny w lesie, więc pewnie cały teren tak pachnie. - stwierdziła. - To jak już wywęszy się zdobycz, to jak ją złapać? - przeszła do tego co interesowało ją najbardziej.
- Wtedy podążasz za jej zapachem, a gdy już zobaczysz ofiarę bez litości musisz się na nią rzucić i szybko zabić zanim ci się wymsknie z łap. - wyjaśniła w skrócie.
Brzmiało łatwo, ale pewnie był tam jakiś haczyk. Żadne stworzenie nie chciałoby zostać zabite na posiłek, raczej walczyłoby do końca.
- A jak się do nich podchodzi? Pewnie by usłyszały lub zobaczyły, gdyby tak na nie wbiec - myślała na głos.
- Musisz się skradać. Przylegasz brzuchem do ziemi i powoli podchodzisz. - miauknęła demonstrując.
Obserwowała to z uwagą, po czym gdy skończyła, sama spróbowała ją naśladować. Zapadła się bardziej w śniegu tak, że wystawały jej tylko uszy. Nic nie widziała... Uh... bycie karakanem było męczące!
<Siostra?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz