Nie mógł w to uwierzyć. Zajęcza Gwiazda go przyjął! Czarnowronia Łapa był teraz częścią ich wspólnoty. Właśnie witał się z nowymi mieszkańcami, zgrywając czarującego i miłego, nawet dla nierudej części kotów. Wydawał się idealny. Mimo to... nadal budził w nim obawe. Zwłaszcza, gdy czerń jego oczu spoczęła wprost na nim. Chciał się schować, ale Klan Burzy mieszkał niestety na otwartym terenie, co uniemożliwiało ukrycia się pod jakimś krzewem.
- I widzisz? Przyjął. A tak się martwiłaś - miauknął z uśmiechem, ocierając się o jego bok. - Tak... cieszę się. - głos mu zadrżał.
Wcale nie chciał z nim być! Został zmuszony przez kocię. Naprawdę był żałosny.
- Hej, nie płacz - mruknął, owijając ogon wokół jego mizernego ciała, widząc jak zbierają mu do oczu łzy. - Zaopiekuję się tobą. Będzie dobrze - zapewniał. - Może pokażesz mi klan? - zachęcił, gładząc go ogonem po grzbiecie.
- Tak, oprowadzę! - rzucił szybko, wyswobadzając się z tego uścisku, byle być dalej od niego. - Tu... jest legowisko lidera, tam żłobek, ty będziesz spał tam, bo jesteś uczniem, a ja... - Jego pazur przejechał mu po podbrodku zalotnie, sprawiając że zmuszony był na niego spojrzeć, przerywając wypowiedź.
- Wolałbym byś spała ze mną. Chyba się nie obrażą... - miauknął.
Zjeżył sierść, kręcąc głową i odsuwając się od jego łapy.
- Takie są zasady. Wybacz.
Dostrzegł znów ten błysk w jego oczach, który budził w nim strach. Nie podobało mu się to. Samotnik przysunał łeb bliżej jego ucha, wypowiadając słowa, po których serce mu stanęło.
- Ja też mam zasady. Dlatego śpisz ze mną, czy to jasne?
Skulił uszy, kierując na niego wzrok. Czyli miał rację. Rudy to jednak fałszywy. W co on się wpakował?! Po co zgodził się na tą randkę?!
- Ale... - próbował jeszcze podać sensowne argumenty, lecz ten uciszył go liźnięciem w pysk. Zamurowało go. Pierwszy raz ktoś go pocałował. I tym kimś był kocur.
- Już nie nadwyrężaj gardełka, moja Pszczółko - zamruczał, jakby to miało przekonać czarnego do jego deyzji. - Jesteśmy oficjalnie razem. Wszyscy już to widzieli.
Rzeczywiście. Koty rzucały w ich stronę zaskoczone spojrzenia. Skulił się pod tym naporem. Już zaczęli go obgadywać i plotkować? Skończy w kociarni z brzuchem? Pokręcił głową. Nie! Przecież był kocurem, nawet nie mógł. Jednak sama myśl, że rudy mógłby chcieć... czegoś więcej go przerażała.
- To co? Ty i ja i to legowisko uczniów? - zapytał.
- T-tak... - uległ, spuszczając łeb.
Czarnowronia Łapa uśmiechnął się tylko, ukazując biel zębów, po czym udał się we wcześniej wskazane miejsce, ciągnąć swoim ogonem jego ogon. Tam też wybrał mech, a czarny musiał mu wytłumaczyć, że nie będą tu mieszkać sami, co niezbyt spodobało się starszemu.
- W takim razie dzieci będą musiały przywyknąć - westchnął kręcąc głową.
Jak to... przywyknąć? Do czego? Odpowiedź jednak nadeszła prędko. Kocur zmusił go do przytulenia się do jego boku, otaczając go łapą. Zaczął lizać go po uchu i ocierać się o jego łeb.
Niby ta pieszczota był przyjemna, jednak sprawiała mu dyskomfort. Kocur nie liczył się z jego zdaniem, nawet nie zapytał czy sobie tego życzy. Po prostu to robił.
- Nie spinaj się tak, Pszczółko - zamruczał, pomiędzy oczyszczaniem go z brudu. - Obiecałem, że się tobą zaopiekuję. Nic ci nie grozi.
- Nie jestem... przyzwyczajona... - miauknął cicho, spuszczając łeb na łapy.
- Jestem twoim pierwszym? - zapytał, a gdy nie dostał odpowiedzi, zaśmiał się gardłowo. - Czuję się zaszczycony. Wszystkiego cię nauczę. Jeszcze to polubisz, kochanie.
Nie miał pojęcia czy to będzie możliwe, zwłaszcza że taka bliskość była dla niego dziwna i krępująca. Kiedy kocur już go wymył jak matka swoje kocię, ułożył łeb na ziemi. Futro rudego dawało mu ciepło i było miękkie. Może jednak przesadzał i nie będzie tak źle?
***
Czarnowronia Łapa wszędzie za nim chodził. Nawet, gdy musiał iść za potrzebą, on mu towarzyszył. Zaczął się niepokoić, bo jak w nocy było mu dobrze, tak teraz zaczął w to wątpić. Kocur nawet nie chciał chodzić na treningi, gdy go nie było w pobliżu, przez co podążał tam z nim niczym matka, obserwując jak się przed nim popisuje ze złapania królika. Nawet dał mu swoją zdobycz, by zjadł, przez co musiał mu wytłumaczyć, że u nich to tak nie działa.
Po treningu zwykle siadali razem i posilali się. Rudy odrywał kęsy mięsa, podając mu je pod łapy, co wywoływało w nim zażenowanie. Czuł się... dziwnie przez tą opiekę. Uczeń ani go nie wyzywał, ani nie krzywdził... No chyba, że w czymś się nie zgadzał, wtedy potrafił go wystarszyć, zaciskając zęby na jego karku czy też uchu. Przypomniał sobie wtedy z kim randkował, wylewając rzesze łez. A on? Nic z tego sobie nie robił. Przytulał go, owijał ogonem w geście pocieszenia, mówiąc mu, że musiał, że już wszystko będzie dobrze. Nie wierzył w to, ale nie miał wyjścia.
Chodził za nim niczym cień, słuchał o czym rozmawiał z innymi, nie dając chwili prywatności. Czuł się inwigilowany. A on uśmiechał się słodko, mając nadzieję, że to sprawi, że nie będzie na niego zły.
- Nie jesteś głodna? - zapytał, widząc że nie tknął kawałków podanych mu przez partnera.
- Coś straciłam apetyt - miauknął cicho.
- To chyba nie przeze mnie? - zapytał wprost do jego ucha, a po grzbiecie przebiegły mu dreszcze.
- N-nie. Ską-ąd ci to przyszło do głowy... k--kochanie? - pisnął, spinając się cały.
Czarnowron polizał go w policzek, mrucząc uspokajająco.
- To zjedz skarbie. Za mnie, dobrze?
Zemdliło go. Nie chciał tego robić, jednak wiedział, że dawny samotnik byłby zdolny mu wepchnąć mięso do gardła siłą, gdyby tylko nie było nikogo w pobliżu. Dlatego też chwycił leżący kawałek, przeżuł i połknął, czując jak odkłada mu się ciężko na żołądku.
- Bardzo ładnie - Znów oderwał mięso i przystawił mu do pyska, zmuszając do wzięcia kolejnej porcji.
Chwycił je niezbyt chętnie i zjadł. I tak to trwało, póki Czarnowron nie stwierdził, że był syty. Pewnie, gdyby uznał, że nie był pełen, mimo złego samopoczucia partnera, dalej mu by to wpychał.
No i zaczynało się to czego nie lubił najbardziej. Po posiłku kocurowi zbierało się zawsze na czułości. Nie krył się z nimi, co wpędzało go w zakłopotanie. Wmawiał sobie, że to tylko czyszczenie po posiłku, a nie nic więcej.
On jednak od dnia ich spotkania nie polizał go ani razu. Nie wiedział czy z tego powodu był zły, czy też nie obchodziła go czułość w drugą stronę. Nie sądził jednak, że byłby zdolny go polizać tak sam z siebie. Chociaż powoli przywyczajał się do jego obecności i... tych pieszczot.
Widząc siostrę, poderwał się na równe łapy. Nie chciał by to widziała. Z gardła jego partnera wydobył się warkot.
- Siadaj - rozkazał, przytulając go ogonem z powrotem do siebie.
Poddał się temu i znów skończył przy pysku kocura. Jak on nie cierpiał tego, że traktował go jak jakiś przedmiot. Nie liczył się z tym na co on miał ochotę, liczył się tylko rudy i jego pragnienia.
- Ale... Muszę pogadać z siostrą - miauknął, mając nadzieję uciec do niej i skryć się przed jego wzrokiem przynajmniej na chwilę.
- Ona nie wydaje się chętna. Już poszła - powiedział, obejmując go łapą, co oznaczało w jego języku "ani się waż".
Łzy zagościły w jego oczach, a kocur widząc je, tylko go bardziej do siebie przytulił tak, że czuł jak zapada się w jego sierści.
- Nie płacz skarbie, moja mała Pszczółeczko. Pozwole ci pogadać z siostrą, ale później. Teraz jesteśmy tylko my.
- I cały klan na nas patrzy... - wystękał z jego futra.
- Niech patrzą. Patrzą i zazdroszczą, że mam tak cudowną partnerkę.
Zrobiło mu się gorąco. Kocur znał się na komplementach. Jego czułe słowa często doprowadzały go do zażenowania, ale ten... był inny. Miły.
- Jestem... cudowna? - zapytał.
- Tak. Najpiękniejsza. - Otarł się łbem o jego, mrucząc. Pewnie trwałoby to znacznie dłużej, gdyby nie to, że czarny zauważył kocię, które im się przyglądało. Spiął się cały, powodując że Czarnowron rzucił spojrzenie w miejsce, w które się wpatrywał.
- Kto to? - miauknął.
- P-pożar... On... On jest starszny. To przez niego... zostałam kotką... - wyjaśnił, kuląc się.
Nie spodziewał się, że rudy nagle wstanie i podejdzie do malca. Ruszył za nim, chowając się za jego umięsnionym ciałem. Nie miał zamiaru ponownie spotykać się tak blisko tego demona. Jego partner był również z jego gatunku, więc sądził, że tą sprawę zostawi im.
<Pożar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz