Nie mógł znieść tego co się z nim działo. Przeżywał dziwne wahania emocjonalne. Nic tylko by leżał i nic nie robił, płacząc w mech. Brało go to znienacka. Czasem nawet działo się to bez powodu. Po prostu łzy pojawiały się w jego ślepiach, a on dawał im upust.
Czyżby zamieniał się w mamę? Wilcza Zamieć właśnie taka była. Skryta w cieniu, drżąc ze strachu na najmniejszy szelest liści. Też osiwieje? Nie chciał... Bał się, że to co powiedział o nim Pożar się spełni...
Właśnie. Kocur powiedział, że po kastracji będzie uległy. Czyżby to miał na myśli? Ale skąd taki malec mógłby się na tym znać?
Musiał się przekonać u fachowcy... a tym kimś była Wiśniowa Iskra.
Skierował kroki w stronę legowiska medyka, od razu rozglądając się za wspomnianą. Kotki jednak nie było, zamiast niej siedziała Tygrysia Smuga. Od razu spiął się cały. Nie znał jej dobrze, ale była ruda. Kto wie co takiej siedzi w głowie? Zamarł więc nie wiedząc co zrobić. I to starczyło, by kotka go zauważyła.
- Wiśniowa Iskra wyszła po zioła. Też na nią czekam, chcesz dotrzymać mi towarzystwa? - zapytała miło.
Bez komentarzy na jego temat, co go zdziwiło. Przełknął ślinę, kiwając głową i siadając naprzeciw niej. Wpatrywała się w niego. Coś zrobił nie tak? Pobije go?
- Źle się czujesz? - kolejne pytanie.
Zacisnął pysk, po czym wziął oddech. Może zwariował, że otwierał się przed wojowniczką, ale długo to w sobie kisił. Pokiwał głową, miaucząc.
- Coś się dzieję ze mną... i moim ciałem. Szukam rady...
Tygrysia Smuga spojrzała na niego z zainteresowaniem.
- Pewnie Wiśniowa Iskra zaraz przyjdzie, ale... - zawahała się. - Jeśli coś cię mocno trapi, to czasem dobrze to z siebie całkowicie wyrzucić. Możesz mi powiedzieć coś więcej o swoim problemie, obiecuję, że nikomu nie wygadam. Za to może uda mi się jakoś tobie pomóc? - mruknęła.
Zaszurał łapą po suchej ziemi. Wstydził się, ale... jak już powiedział a to trzeba było powiedzieć i b.
- No więc... mam wahania nastrojów... nie kontroluje tego. Raz zbiera mi się na płacz, raz dopada mnie szczęście lub złość. Nic mi się nie chcę, rozleniwiłem się strasznie i jeszcze... nie potrafię się nikomu postawić. Jak ktoś coś powie, to dygocze i ulegam... Zrobiłem nawet coś głupiego... - Spuścił uszy, przypominając swoje słowa w żłobku - Ale to nieważne. Ważne jest to, że... chcę się tego pozbyć. Nie chce zamienić się w mamę.
- A ten stan to według ciebie coś złego? - spytała. - To chyba normalne, wciąż jesteś młody i masz prawo do nadmiernego ukazywania uczuć. Niektórzy są po prostu bardziej wrażliwi, ale nie ma w tym nic złego - stwierdziła. - Wiem, że teraz jesteś w trochę słabszym okresie po tym, co ci się stało. Choć to naprawdę niesprawiedliwe, na pewno dasz radę przyzwyczaić się do takiego stanu i w przyszłości będzie jeszcze dobrze.
Przejdzie mu? Jak? Czuł, że to się bardziej nasilało. A to wszystko zaczęło się kilka dni po stracie męskości. Może zamieniał się w kotkę? Nigdy nie poznał innego kastrata. Nie wiedział jak z tego się je, co należy robić i jak się zachowywać. Był z tym problemem sam.
W jego oczach od razu pojawiły się łzy. Szybko starł je łapą.
- Tak to złe! Kociaki śmieją się ze mnie, że zamieniam się w kotkę. A ja przecież jestem kocurem! Nie chcę być jak mama. Ona ma wszystkich pod ogonem. Nie chcę oddalić się od sióstr... i... i nie chcę być beksą. - Skulił uszy. - Ja... ja nawet nie wiem kim już jestem...
- Jesteś tym, kim chcesz być - odparła. - Wiem, że ciężko jest zlewać uwagi innych, ale naprawdę, dla własnego dobra musisz przestać ich słuchać. Nie są ciebie warci, skoro nie potrafią cię wesprzeć i zamiast tego dogryzają ci na każdym kroku. Nie zmieniasz się w kotkę, spokojnie. Jeśli czujesz się kocurem, to niezależnie od wszystkiego, po prostu nim jesteś. Nikt inny prócz ciebie nie ma na to wpływu - stwierdziła z powagą w głosie.
Spojrzał na nią zdumiony. Pierwszy raz ktoś dał mu takie wsparcie. Był wdzięczny za to wojowniczce. Uśmiechnął się delikatnie, kiwając głową.
- Racja. Dziękuję ci, Tygrysia Smugo. Chciałbym cieszyć się jak dawniej życiem. Spędzać ten czas z siostrami... - westchnął. - Ale... nie potrafię. - Zwiesił łeb. - Myślisz, że Wiśniowa Iskra mi pomoże?
- Na pewno - odparła, starając się brzmieć pogodnie. - To dobra medyczka, da radę ze wszystkim. Najważniejsze w tym momencie jest to, byś zrozumiał, kim jesteś i kim tak naprawdę chcesz się stać, a potem to zaakceptował - miauknęła.
To było naprawdę miłe. Może nie wszyscy rudzi są źli? Jeszcze chwilę siedzieli razem, a on miauczał do niej już z większą pewnością w głosie. Wiśniowa Iskra nie spieszyła się z powrotem, co nieco go zaczęło irytować, ale z rudą czas płynął jakby szybciej i przyjemnie. Czy właśnie tak zdobywało się przyjaciół?
<Tygrysia Smugo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz