— Proszę, to dla ciebie. — Jemioła podsunęła jej pod nos swoją zdobycz, uśmiechając się lekko.
— Nie chcę tego, śmierdzi.
— To zaniosę to karmicielkom, trochę dużo ich mamy.
— Dawaj, ja im to zaniosę.
— Jak chcesz — odmruknęła Jemiołowa Skóra.
Zaczęła kierować swoje kroki w kierunku legowiska wojowników, ale kątem oka jeszcze spojrzała za siebie. Nie zdziwiła się, widząc, że Narcyz jednak zaczęła jeść świeże mięso. Bura chciała spróbować po raz drugi, tym razem narwać jej kwiatków. Zobaczyła tylko te głupie niebieskie kwiatki. Chyba nazywały się maki. Pochodziła jeszcze chwilę po łące, aż nie zobaczyła takich bardzo jasnych różowych okazów. Tak, te na pewno jej się spodobają. Weszła przez wejście do obozu i podbiegła do rudej.
— Zerwałam dla ciebie kwiatki. — Jemioła podsunęła jej pod nos słodko pachnące rośliny.
— Co... — bura przerwała kotce.
— Po prostu chodźmy, o tam. — Wskazała kierunek ogonem.
Narcyz od niechcenia poszła za nią, nieświadoma, co druga chce zrobić.
— Po prostu nie mówiłam ci tego wcześniej, ale... — zaczęła tajemniczo — Ale ja cię kocham, i tego nie zmienisz.
Ruda z piskiem odskoczyła w bok.
<Narcyz? Chyba masz problem>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz