Zmrużył oczy, patrząc na siostrę, która plotła dalej te same gadki, które mu wciskała na zgromadzeniu. Musiał jednak przyznać jej rację. Po tym jak Klan Klifu się na nich wypiął i uznał za potwory pokroju ich matki, musieli tu zostać. On musiał. Czy tego chciał czy nie.
- To ja teraz... Czuję się tu obco, a nie jak w domu - miauknął, kręcąc nosem. - Jednak... ja nie wrócę do swojego domu. Nie wiem czy słyszałaś o tym co się stało kilka dni temu. Cętkowana Gwiazda wraz z Lamparcim Rykiem przyszli nas ocalić, ale gdy tylko dowiedzieli się kto nas wydał na świat, porzucili. - syknął, wysuwając pazury. - Ja... To bolało. Bardzo. Czułem się zdradzony. Już nigdy nie postawie łapy na ich terenie, bo mnie zabiją. Wspaniałe wieści, nie? Ty pewnie masz to gdzieś, bo ci się tu podoba. Ja jednak... zostawiłem tam coś... bardzo dla mnie ważnego. - mruknął.
- Mówisz o tym swoim chłopaku, do którego się podlizywałeś? - rzuciła.
Zjeżył sierść, czując jak płoną mu policzki.
- Nie! To nie mój chłopak! - sapnął, kręcąc głową. - Tylko... przyjaciel... i... i nie tylko on, bo... bo Mroźna Łapa tam został! - starał się obrócić temat na rodzeństwo.
- Ich też odbijemy, zobaczysz.
- No nie wiem. Twój kochany tata mówi, że mogli ich zabić, po tym jak wypaplają wszystkim w klanie czyimi są dziećmi. - Wbił wzrok w łapy.
- Nasz kochany tata - poprawiła go.
Naburmuszył się bardziej, mordując ją chłodnym wzrokiem.
- Nie. Twój. - miauknął.
Nadal nie wiedział co myśleć o kocurze. Nie potrafił tak z marszu zmienić o nim zdania, widząc co mu robił. Łasica jednak nie miała z tym problemu, bo oczywiście zgrywała kochaną córeczkę, podlizując mu się na każdym kroku. On... tak nie potrafił. Budził w nim wstręt i odrazę. Tak. Wcale nie zależało mu na jego uwadze. Zachowywał się tak jak powinien każdy porwany, który chciał tylko odzyskać wolność.
- A raczej... Mama - zaśmiał się pod nosem.
Siostra spojrzała na niego zdumionym wzrokiem, dlatego też opowiedział jej jaką propozycję złożyła ich ojcu Wielka Gwiazda.
- Pomyśl. Wtedy to byłyby jaja. Zostałby kotką i byłby naszą mamą, czyli kimś kim gardzi - zaśmiał się. - Tak, lepiej nie wspominaj o niej, bo skończysz jak ja - ostrzegł ją, uśmiechając się jednak, bo mimo wszystko wizja czarnego vana w roli kotki, była przezabawna.
Łasicza Łapa pokręciła tylko zdumiona głową.
- Ale z ciebie kociak - rzuciła tylko. - Naprawdę to cię bawi?
- Tak - Uśmiechnął się szerzej, trącając ją łapą w bok. - No nie bądź taka sztywna, bo zaraz ci cała sierść wypadnie. O mam pomysł - Wstał na łapy, po czym bezceremonialnie, przewrócił ją na bok. - Oooo... Łasica, ile teraz piachu masz na sierści. Nie dziękuj. Wiem jak bardzo lubisz się obśliniać.
<Łasica? XD>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz