— Polowałeś wcześniej dla klanu? — zwróciła się do niego twardym głosem, bardziej, by mu dopiec, niż ze względu na obowiązek, chociaż starała się to raz a dobrze ukryć.
Jej głos sprawił, że zalała go krew. Jak śmiała o to pytać? Czyżby mściła się za to, że kiedyś nierudzi pracowali tak ciężko, że nie mogli nic zjeść, jeśli nic nie upolowali? Wręcz przeszył ją wzrokiem, życząc jej śmierci i tego, by Gliniane Ucho wykrwawił się tuż przy siostrze.
- Nie twój zasrany interes - warknął, biorąc królika ze stosu i odchodząc.
Tak łatwo jednak nie mogło być, bo czarna znalazła się tuż obok niego, z tym swoim srogim wyrazem pyska. Naprawdę sądziła, że to robiło na nim wrażenie? Nadal trzymając posiłek w zębach, odpowiedział jej tym samym; morderczym wzrokiem.
- Nie jesz póki nie zapewnisz klanowi pożywienia - miauknęła.
Chwile zawiesił na niej wzrok, jakby zastanawiał się nad jej słowami. Następnie jednak odwrócił się do niej tyłem i dał jej ogonem po pysku. To chyba zezłościło zastępczynię, bo wręcz wydarła się na niego.
- Rzuć tego królika! Natychmiast!
Na Piaskową Gwiazdę! Normalnie jak jakieś dziecko! Wypluł pożywienie, a następnie zwrócił niezadowolony wzrok na czarną.
- No i co? Zadowolona? - warknął.
- Tak. A teraz idź na polowanie. - Uśmiechnęła się do niego zwycięsko z władzy jaką nad nim miała. - O tego królika się nie martw, zje go ktoś bardziej pracowity od ciebie - dodała widząc jego wzrok.
- Proszę bardzo, wielka Kamień. - Już miał odejść, lecz rozmyślił się i wpierw olał moczem zwierzaka, sprawiając że na pysk kotki wkradło się zniesmaczenie, a następnie gniew.
- Zwariowałeś do reszty?! Zmarnowałeś dobrą zwierzynę! - syknęła.
- Ah, tak? Taka dobra? Wybacz, myślałem że to krzak - zaszydził. - Jak ci tak zależy to umyj w rzece. - Po czym odszedł.
***
Nadal w to nie wierzył. Kamienna Agonia się puściła! Wręcz chciał się śmiać, dziękując losowi za taki wspaniały podarek. Czarna musiała teraz siedzieć w kociarni, oczekując potomstwa. Ciekawe kto był ojcem tych pasożytów... W sumie nie zdziwiłb się, gdyby jego wcześniejsze przypuszczenia okazały się prawdziwe i to Zajęcza Gwiazda byłby ich ojcem. Ciekawe co na to jej brat. Ha! Szybko wręcz odnalazł wejście do żłobka i swoim ognistym wzrokiem napotkał panią zastępczynie.
- No, proszę, prosze. Kogo tu przywiało. Kamienna Agonia w kociarni z brzuchem. Tego to chyba nikt się nie spodziewał - prychnął podchodząc. - Ale wiesz co? Dobrze ci tak. Kotki są od rodzenia dzieci, a nie od władania klanem. Powiesz kim jest ten szczęściarz? Chciałbym mu podziękować i pogratulować. - Nie doczekał się odpowiedzi. Kotka leżała zwrócona do ściany, jedynie ruch, w którym zakryła swój pysk łapami, dał mu informację o tym, że ta nadal żyje. - Wstyd ci? I bardzo dobrze. - Podszedł do niej, nachylając się do jej ucha. - Jak to jest...? Teraz wręcz stawiasz się w roli Wilczej Zamieci. Taka słaba... niechciana... Twój brat pewnie cię nienawidzi. A te kocięta? Chcesz je zabić, gdy się urodzą? Pewnie wyjdą nierude i brzydkie jak ty. Żałosne. - Skrzywił się, widząc że to nie przynosi żadnych efektów. - W takim razie. Życzę ci powodzenia. Odwiedzę cię, gdy się urodzą - zaśmiał się, wychodząc.
<Kamień?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz