Kocur podszedł do siostry, lustrując Wronią Strawę. Więźniarka była ciężarem dla klanu. Musieli ciągle zapewniać jej wyżywienie oraz pomoc medyczną, przez którą trzeba było przyprowadzać kotkę do klanu. Nikt nie cieszył się nigdy z jej odwiedzin. Podobnie jak teraz. Para żółtych ślipi podobnych tak bardzo do Borsuczej Gwiazdy mierzyła go ostrym spojrzeniem.
— Rodzinka morderców. A to ja tkwię zamknięta w dziurze, wronie strawy. — syknęła ostro, jeżąc sierść na grzbiecie.
Grzmiące Niebo popchnął kotkę w stronę legowiska medyków. Zdecydowanie i dymny wojownik miał jej już dość. Niezapominajek westchnął. Nie miał pojęcia co uczynić z kotką, jak i jej towarzyszem. Nie mogli ich przyjąć z powrotem do klanu - byli zbyt niebezpieczni. Wygnanie też nie było dobrym pomysłem. A do morderstwa nikt nie chciał się zniżać. Zmarszczył brwi. Nie miał pojęcia co zrobić.
Dosiadł się do siostry. Szylkretka wyglądała na zmartwioną. Nie dziwił się. Nikt nie czuł się ostatnio dobrze. Na pewno wciąż nosiła w sercu ból po stracie kocięcia.
— Nie przejmuj się nią.
Orzechowy Zmierzch trzepnęła ogonem.
— Nie przejmuję się. Kto dba o zdanie tej lisiej wywłoki. — burknęła, lecz widział, że w głębi zabolały ją słowa kotki. — Chciałabym, żeby było jak kiedyś. Przed tym wszystkim. — wyznała cicho.
Niezapominajek dobrze ją rozumiał. Przejechał ogonem po boku kotki.
— Wszystko się jakoś ułoży. Musi.
Szylkretka zmarszczyła brwi.
— Łatwo mówić.
* * *
Trącił lekko siostrę.
— Zanikająca Łapa dziś ma ceremonię imienia. — miauknął, licząc, że to podniesie kotkę na duchu.
Orzech uśmiechnęła się lekko.
— Zasłużyła. Ciężko na to pracowała. Sam wiesz co przeszła. — stwierdziła szylkretka, otulając się ogonem. — Cieszę się, że trafiła na wyrozumiałego mentora.
Zastępca westchnął. Siostrzenica była naprawdę trudnym przypadkiem. Czasem porzucał myśl, że kotka naprawdę skończy szkolenie. Lecz na szczęście Klan Gwiazd był z nimi. Chociaż w tym przypadku.
Zerknął na siostrę niepewnie. Martwił się o nią. Chciał jakoś wesprzeć kotkę, lecz nie wiedział jak. Długo rozmyślał, lecz nic dobrego nie mogło wpaść mu do łba.
— Coś się stało, Niezapominajku? — padło pytanie z jej pyska.
Pokręcił łbem. Nie powinna się nim przejmować. Nie ona nim.
— Myślałem, że może... — urwał. — Może powinniśmy razem uczcić mianowanie Zanikającej Łapy. Tak rodzinnie. Ostatnio wszyscy się od siebie oddaliliśmy. — miauknął pierwsze co przyszło mu do łba.
Spojrzał niepewnie na kotkę.
<Orzech?>
— Zanikająca Łapa dziś ma ceremonię imienia. — miauknął, licząc, że to podniesie kotkę na duchu.
Orzech uśmiechnęła się lekko.
— Zasłużyła. Ciężko na to pracowała. Sam wiesz co przeszła. — stwierdziła szylkretka, otulając się ogonem. — Cieszę się, że trafiła na wyrozumiałego mentora.
Zastępca westchnął. Siostrzenica była naprawdę trudnym przypadkiem. Czasem porzucał myśl, że kotka naprawdę skończy szkolenie. Lecz na szczęście Klan Gwiazd był z nimi. Chociaż w tym przypadku.
Zerknął na siostrę niepewnie. Martwił się o nią. Chciał jakoś wesprzeć kotkę, lecz nie wiedział jak. Długo rozmyślał, lecz nic dobrego nie mogło wpaść mu do łba.
— Coś się stało, Niezapominajku? — padło pytanie z jej pyska.
Pokręcił łbem. Nie powinna się nim przejmować. Nie ona nim.
— Myślałem, że może... — urwał. — Może powinniśmy razem uczcić mianowanie Zanikającej Łapy. Tak rodzinnie. Ostatnio wszyscy się od siebie oddaliliśmy. — miauknął pierwsze co przyszło mu do łba.
Spojrzał niepewnie na kotkę.
<Orzech?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz