skip
Jak nazwać ten stan? Kiedy nie możesz spać w obcym miejscu, po głowie szwędają się myśli. I obrazy. Roztrzaskana Niezapominajka. Jej krew. Krew dziecka, któremu nie dawała za dużo uwagi. Co chwilę napadały ją dreszcze. Była taka słaba. Ten widok... Widok bezwładnego ciała, tej młodej medyczki. Kotki, która od dzieciństwa wiedziała co chce. Czego pragnie w tym krótkim życiu… Był zbyt drastyczny, chciała to od siebie odsunąć.
Nie lubiła płakać, ale przez to wydarzenie, musiała uronić łzy. Aż za dużo. Bardzo dużo. Robiła to po kryjomu, bo bała się swojej słabości. Wszystko było jakoś straszne. Ale najbardziej właśnie słabość. Przy liderce musiała być oczywiście silna, nawet jeśli serce jej krwawiło. To tak jakby ci Dwunożni chcieli rozorać także i ją, nawet jeśli jej nie dotknęli. Jej uczucia, które były w ciągłej zmianie. Tak bardzo chciała przeprosić Kolendrę, że była tylko kilka razy odwiedzić ją w żłobku, chciała przeprosić wnuki za nie obserwowanie ich dorastania. Ale najbardziej Bza. Zostawiła go samego. Kiedy pewnie nie rozumiał tego, co się działo wokół. A działo się, działo! Nikt się nie spodziewał takiego nagłego mordu. Tyle ciał, tyle zaginionych. Ich grono szybko się pomniejszyło. Czy Owocowy Las był skazany na straty? Wszystko się psuło.
Głód przeszkadzał każdemu. Na bagnach nie było tyle jedzenia ile by chcieli. Cała ich sytuacja była, jakby dawała każdemu tylko i wyłącznie kłody pod nogi. Bo jakże miało być inaczej? A co niby złego zrobili? Co złego wyczynili zmarli? Czego złego dokonała Niezapominajka, że tak szybko umarła? Komu niby przeszkadzała, że tak szybko zniknęła. Nawet nie było pogrzebu.
Nawet nie miała czasu by porządnie jej pożegnać.
A gdyby to się potoczyło…Inaczej? Gdyby los nie zabierał jej Niezapominajki. Niezapominajka, Niezapominajka… Nigdy więcej nie popatrzy się na tego kwiatka. Jeżeli to miałoby jej przypominać o córce… To nigdy w życiu. Szkoda, że nie mogła iść by tak jak wypadało, zakopać ją w grobie. Ostatecznie zakończyć tą niepewność tym krótkim czynem. Zakopaniem tych myśli, zakopaniem momentów. Odetchnąć świeżym, spokojnym powietrzem i jedynie nie zapominać, tylko pamiętać o niej. Nie zamartwiać się.
No cóż, wiedząc, że ciało zjedzą kruki, wrony czy inne ptaszyska, nie czuła się aż tak dobrze.
A Bez? Wyglądał na zdezorientowanego ale raczej nie wiedział do końca co się stało. Dreptał obok niej powoli. Był sobą. No może trochę widocznie zestresowany. Nie miała jak mu wytłumaczyć “Hej, twoja siostra umarła, a druga ma mnie chyba gdzieś”. Tak… Czemu Bez urodził się głuchy? Mogło to trafić jakiegoś innego kota. Który w przyszłości zrobiłby złe czyny, a nie na takiego kochanego malucha. Dla niej zawsze będzie tym małym, nieporadnym kociakiem, któremu chciała pokazać świat, a z drugiej strony nigdy się nie pogodziła jaki jest. Choć był już starszy niż wcześniej, to był prawie taki sam. Minimalnie się zmienił. Prawie nie było widać różnicy. Dalej był kochany i tyle…
Była z niego dumna, okej? Już szczerze nie miała nikogo oprócz niego. Kolendra już jakoś się odwróciła. Teraz miała tylko Bza, jej kochanego synka. Nawet złapał mysz ostatnio. Wczoraj? Tak wczoraj. Chciałaby mu coś powiedzieć. Tylko… Co?
Dużo wrzasków już było słychać podczas ewakuacji, a tu nagle z powrotem. Jakże przeraźliwe dźwięki, no tak jak przy sytuacji z Dwunożnymi. Przypadek? Co mogło się dziać, jak dopiero co byli zmuszeni uciekać. Jeszcze tutaj się coś stało? Byli daleko od obozu, ale… Nie no, to nie mogła być prawda, żeby coś się działo. Cóż, zostało to, by pobiec do miejsca, skąd pochodził ten dźwięk. Krzyki…
Z tamtej chwili pamiętała jedno. Kolejne ciało bliskiego jej sercu kota, uciekającą sylwetkę kota i tą rudą kitę. Witaj przyjacielu lisie! Kogo jeszcze zabiłeś? Czyżby to nie była Kolendra? Jaki zbieg okoliczności, akurat jakiś czas temu zmarła jej siostra! Siostrzyczki szybko spotkają się w życiu pozagrobowym. Czyli naprawdę został jej tylko Bez.
Nie poczuła ulgi, gdy to coś sobie uciekło. Nie poczuła ulgi, gdy zdała sobie sprawę, że ona… Po prostu już umarła. Nie czuła nic więcej, niż oszołomienie. Tak. I jedyne co mogła robić, to ryczeć przy skamieniałym ciele, czując zewsząd odór krwi. Nie zareagowała, gdy wróciła Mak, która najwyraźniej wcześniej była świadkiem walki. Pewnie młoda też miała jakąś ranę. Próbowała siebie przekonać, że to wcale nie Bez podszedł do niej. Z całej trójki, tylko ona płakała. No do czasu, bo usłyszała jak córka Kolendry zaczęła pociągać nosem.
Śmierć była najbardziej rozdzierającym momentem ze wszystkich. Czy potrafiła jeszcze zgromadzić ten ból w sobie, czy już było go za dużo?
Nie lubiła płakać, ale przez to wydarzenie, musiała uronić łzy. Aż za dużo. Bardzo dużo. Robiła to po kryjomu, bo bała się swojej słabości. Wszystko było jakoś straszne. Ale najbardziej właśnie słabość. Przy liderce musiała być oczywiście silna, nawet jeśli serce jej krwawiło. To tak jakby ci Dwunożni chcieli rozorać także i ją, nawet jeśli jej nie dotknęli. Jej uczucia, które były w ciągłej zmianie. Tak bardzo chciała przeprosić Kolendrę, że była tylko kilka razy odwiedzić ją w żłobku, chciała przeprosić wnuki za nie obserwowanie ich dorastania. Ale najbardziej Bza. Zostawiła go samego. Kiedy pewnie nie rozumiał tego, co się działo wokół. A działo się, działo! Nikt się nie spodziewał takiego nagłego mordu. Tyle ciał, tyle zaginionych. Ich grono szybko się pomniejszyło. Czy Owocowy Las był skazany na straty? Wszystko się psuło.
Głód przeszkadzał każdemu. Na bagnach nie było tyle jedzenia ile by chcieli. Cała ich sytuacja była, jakby dawała każdemu tylko i wyłącznie kłody pod nogi. Bo jakże miało być inaczej? A co niby złego zrobili? Co złego wyczynili zmarli? Czego złego dokonała Niezapominajka, że tak szybko umarła? Komu niby przeszkadzała, że tak szybko zniknęła. Nawet nie było pogrzebu.
Nawet nie miała czasu by porządnie jej pożegnać.
A gdyby to się potoczyło…Inaczej? Gdyby los nie zabierał jej Niezapominajki. Niezapominajka, Niezapominajka… Nigdy więcej nie popatrzy się na tego kwiatka. Jeżeli to miałoby jej przypominać o córce… To nigdy w życiu. Szkoda, że nie mogła iść by tak jak wypadało, zakopać ją w grobie. Ostatecznie zakończyć tą niepewność tym krótkim czynem. Zakopaniem tych myśli, zakopaniem momentów. Odetchnąć świeżym, spokojnym powietrzem i jedynie nie zapominać, tylko pamiętać o niej. Nie zamartwiać się.
No cóż, wiedząc, że ciało zjedzą kruki, wrony czy inne ptaszyska, nie czuła się aż tak dobrze.
A Bez? Wyglądał na zdezorientowanego ale raczej nie wiedział do końca co się stało. Dreptał obok niej powoli. Był sobą. No może trochę widocznie zestresowany. Nie miała jak mu wytłumaczyć “Hej, twoja siostra umarła, a druga ma mnie chyba gdzieś”. Tak… Czemu Bez urodził się głuchy? Mogło to trafić jakiegoś innego kota. Który w przyszłości zrobiłby złe czyny, a nie na takiego kochanego malucha. Dla niej zawsze będzie tym małym, nieporadnym kociakiem, któremu chciała pokazać świat, a z drugiej strony nigdy się nie pogodziła jaki jest. Choć był już starszy niż wcześniej, to był prawie taki sam. Minimalnie się zmienił. Prawie nie było widać różnicy. Dalej był kochany i tyle…
Była z niego dumna, okej? Już szczerze nie miała nikogo oprócz niego. Kolendra już jakoś się odwróciła. Teraz miała tylko Bza, jej kochanego synka. Nawet złapał mysz ostatnio. Wczoraj? Tak wczoraj. Chciałaby mu coś powiedzieć. Tylko… Co?
Dużo wrzasków już było słychać podczas ewakuacji, a tu nagle z powrotem. Jakże przeraźliwe dźwięki, no tak jak przy sytuacji z Dwunożnymi. Przypadek? Co mogło się dziać, jak dopiero co byli zmuszeni uciekać. Jeszcze tutaj się coś stało? Byli daleko od obozu, ale… Nie no, to nie mogła być prawda, żeby coś się działo. Cóż, zostało to, by pobiec do miejsca, skąd pochodził ten dźwięk. Krzyki…
Z tamtej chwili pamiętała jedno. Kolejne ciało bliskiego jej sercu kota, uciekającą sylwetkę kota i tą rudą kitę. Witaj przyjacielu lisie! Kogo jeszcze zabiłeś? Czyżby to nie była Kolendra? Jaki zbieg okoliczności, akurat jakiś czas temu zmarła jej siostra! Siostrzyczki szybko spotkają się w życiu pozagrobowym. Czyli naprawdę został jej tylko Bez.
Nie poczuła ulgi, gdy to coś sobie uciekło. Nie poczuła ulgi, gdy zdała sobie sprawę, że ona… Po prostu już umarła. Nie czuła nic więcej, niż oszołomienie. Tak. I jedyne co mogła robić, to ryczeć przy skamieniałym ciele, czując zewsząd odór krwi. Nie zareagowała, gdy wróciła Mak, która najwyraźniej wcześniej była świadkiem walki. Pewnie młoda też miała jakąś ranę. Próbowała siebie przekonać, że to wcale nie Bez podszedł do niej. Z całej trójki, tylko ona płakała. No do czasu, bo usłyszała jak córka Kolendry zaczęła pociągać nosem.
Śmierć była najbardziej rozdzierającym momentem ze wszystkich. Czy potrafiła jeszcze zgromadzić ten ból w sobie, czy już było go za dużo?
<Bez, siostra ci zmarła :(((>
// wole nie wiedzeć jak źle wyszło xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz