Czuła się jak prawdziwa rewolucjonistka, gdy argumentami w stylu "odbierasz mi prawa kociaka", "jesteś gupia" i "ale ja chce" próbowała przekonać mamę do pozwolenia jej wyjść ze żłobka. Nikt jej nie rozumie, a siostra nie pomaga. Oczywiście kocha burą, ale wolałaby fajniejszą siostrę. Zamiast fajnej siostry ma wiercibąka który boi się wszystkiego.
Obejrzała się za siebie i po prostu czmychnęła.
Wszystko było mokre. Wszędzie kałuże, a obóz jakby mniejszy niż ten, który widziała wcześniej. Z nieba lała się woda i było pusto. Zrobiła sobie więc małą przechadzkę. Tak chodząc wdepnęła w błoto lewą łapą i zaśmiała się. Błotko! Ukochana maź, w której można się taplać!
Rozpryskała po całym futrze brązowe plamy, zadowolona. Aż na horyzoncie pojawiła się wpieniona matka, patrząca na nią spod wilka. Zdążyła tylko wlepić w nią maślane oczka z nadzieją że nic jej nie zrobi.
Matka złotej westchnęła.
- Coś ty z sobą zrobiła...
I bez wahania silnymi szczękami złapała kark córeczki.
- Zostaw! Ziostaw! Jestem już silnym i niezależnym kociakiem, mogę robić co chcę! - miotała się, ale to matka ponownie wygrała tą potyczkę.
Inne karmicielki, Sowi Lot i Borówkowy Liść odsunęły się od niej, gdy przekroczyła próg żłobka.
No co. Tylko się taplała.
***
Nadszedł pierwszy od tygodni dzień bez deszczu i z promieniami słońca. Wszyscy korzystali, nawet Złoty Wilk zmusiła Przepiórkę aby ta chociaż na chwilę wyszła ze żłobka. Ptaszka przytulała przestraszoną burą, a większość kotów wylegiwało się w okolicy bądź polowała na zwierzynę która się zbierała wszędzie, również korzystając ze słońca. Wszystkie koty szeptały, a Ptaszce się coś właśnie przypomniało, ostatnio się stało coś dziwnego. Było zebranie i koty, duuuużo ich było. Bardzo. Dużo. Wszyscy. Nie słuchała, bo to klanowe nudy.
A właśnie, leżenie też jest nudne. Wstała i rozciągnęła się.
- Mamo idę!
- Hmrmrmm.. nie ubrudź się tylko. - mruknęła, przytulając Przepiórkę.
Złota zamierzała znowu sobie znaleźć przyjaciół. Za cel obrała chowającą się w cieniu szylkretową kotkę van, brudną od błota. Obok niej stała powarkująca kotka o czarno-białym futerku. No, i ona, o pięknym żółto-czarnym futrze z pięknymi pręgami i długim futerkiem.
- HEEEJ JAK SIĘ NAZYWACIE JAK SIĘ CZUJECIE CO ROBICIE?! - krzyknęła. Kilka kotów odwróciło głowy, ale już się chyba przyzwyczaili że Ptaszka krzyczy jak prawdziwy ptak i nawet nie zwrócili uwagi do kogo te słowa były skierowane.
Ta jednak wpatrywała się w dwójkę kotek z ogromnym uśmiechem.
<Echo? Kolejna przyjaciółko do kolekcji?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz