Płacz, krzyki, wrzaski, przyciszone rozmowy i smutne jęki. Wszystko wydarzyło się tak szybko. Ledwo wrócił z polowania, a tu taka akcja.
Morderca uderzył.
Jeżowa Ścieżka płakał i opierał się o ciało Sierpówkowej Łapy, leżące na środku obozu. Wszędzie koty się wzajemnie pocieszały, smuciły, a szepty o tym kto był za to odpowiedzialny nie cichły. Siedział obok Splotki i Pyskatki, którym o dziwo pyski się zamknęły, przynajmniej na pewien czas.
Wyraz pyska pozostawał jednak kamienny, bez wyrazu.
– Dzisiaj pożegnaliśmy świetnego kota. – powiedziała z dosłownie smutkiem w głosie. No, powiedz to szujo, powiedz że ci smutno bo jest kremowy! – Sierpówkowa Łapa przez wiele księżyców służył nam jako świetny uczeń medyka. Niestety musiał skończyć jako kolejna ofiara mordercy.. – zakończyła swój poemat, a niektóre koty poszły pożegnać się z kocurem po raz ostatni. Nie miał chyba bliższych przyjaciół, więc nie miał czuwania.
– Starszyzno, idźcie pogrzebać jego ciało. – stwierdziła.
Co mi szkodzi po raz ostatni dotknąć jego futra.
Podszedł do kremowego ciała. Krzywa Szczęka, jeszcze bardziej wykrzywiona przez truciznę. Ciało umarło w wypełnionej głuchą ciszą agonii.
Zawsze bał się wyglądu Sierpówkowej Łapy. Pysk o bardzo dziwnym wyrazie, w jednej z łap brak kilku palców, czasem śmiesznie kuśtykał, mówił jakoś też, inaczej. Na łapach i bokach blizny malutkich ugryzień i częste wywracanie się jak kociak uczący się chodzić. Był po prostu dziwny. Odstający od tego społeczeństwa, jakim był Klan Burzy.
Czy to jednak zmienia coś? Nadal był wartościowy na swój sposób.
Wtulił nos w futro ucznia medyka i po chwili go wyjął.
Pa, kolego.
***
- To niech moje dziecko się do starej matki pofatyguje samodzielnie, a nie wysyła kociaka z mlekiem pod nosem. - burknęła nieprzyjemnie Trzcinowa Sadzawka, patrząc na ucznia z wyższością. - Przekaż jej że nie, a nawet jeśli, nie powiedziałabym wam. Nie będę się mieszać w tą całą gierkę. Nie moje bagno, nie moja sprawa. - zakończyła szylkretka i poszła do legowiska wojowników. Wredny babsztyl, już wiemy po kim Splotka jest taka a nie inna.
Czekał na nią tak długo i nie dostał nic w zamian. W jego głowie kłębiło się od pytań, ale to nie na to temat.
Typowy rudy kot!
Dawno się domyślił że ten spisek jest polityczny. Tak naprawdę nie miałby nic przeciwko, gdyby nie to, że ofiarą została Miodowy Obłok.
Chciał znowu poczuć jej zapach, zapolować, śmiać się. Choćby raz.
Wbił pazury w ziemię. Czas na bunt.
Oczywiście nie zamierzał pójść do Piaskowej Gwiazdy i powiedzieć, że życie jest tutaj porównywalne do jedzenia wroniej karmy na śniadanie. To by było bezmyślne i zwyczajnie głupie. Skazałby się na pewną śmierć albo co najmniej wygnanie.
A tutaj, na ziemi i w Klanie Burzy miał jeszcze sprawy do załatwienia.
Wyszedł na polowanie, znowu sam. uśmiechnął się. Zacznie od czegoś małego, prawie niezauważalnego. Malutkimi kroczkami do celu, jak to się mawia.
Łapy poniosły go na granicę z Klanem Nocy. Zaczaił się w kępce długiej trawy i zaczął oceniać króliki. Każdy by brał, wielkie, tłuste i zdecydowanie pyszne. Ślina mu poleciała do pyska. Wypatrywał jednak jakiegoś gorszego. I tak nie zasmakuje tych dużych i pięknych, rudym nie odda. Rzucił się więc za jednym z mniejszych królików. Łapy rwały się, gdy szare zwierzątko było kilka długości kocięcego kroku przed nim. Przyśpieszył i złapał pazurami zad stworzenia i zagarnął do siebie. Idealny. Gdy zabił go wbiciem kłów w szyję objął wzrokiem ostatnie uciekające w popłochy długouche.
Zaczyna się na polowanie tylko dla nierudych, a jak skończy? Tego nie wie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz