Skąd ta smarkula wie?
– Uważasz że to co zrobiłem było kiczowe i powodem do wstydu? – spytał, zezując na tortie. No, tak właściwie było, ale się tak szybko nie podda. Nie Jałowa Łapa. – Udowodniłem w ten sposób swoją odwagę, aby nie zostać wyśmianym. Niektórzy baliby się zrobić. – miauknął "sugestywnie". W jego oczach pojawił się błysk, błysk taki sam, jak u Sasanka, gdy ten dał mu wyzwanie. Może drugi taki głupek się pojawi i se głupi ryj rozwali? Pewnie nie, skoro ma pomarańczową sierść.
– Ja nie muszę nic udowadniać. – mruknęła chłodno szylkretka, kończąc jedzenie.
Czemu w tym Klanie nawet kociaki traktują innych z wyższością?!
Co się dzieje z tym Klanem?!
I dlaczego tak na prawdę nie zna innego świata niż tego w Klanie Burzy?
– Jestem tego pewien. – mruknął, próbując udawać taki sam ton, jak to robi Wiśnia. – Jesteś w końcu ruda. Szylkretowa. – sprecyzował ponurym głosem. Czekał na długi i emocjonujący wywiad o tym, że jest nierudy i powinien wylecieć stąd aby upolować jej stado tłustych królików. Nie zdziwiłby się.
Kotka jednak milczała, mrużąc oczy, gdy promienie słońca zmierzchwiły mu sierść. Wyszedł, również bez słowa. Nie potrzebuje kłótni.
***
Minęło kilka dni i to dziwne dziecko zostało uczennicą medyka, w sumie nieźle. Gorzej, że Jeżowa Ścieżka to starzec i pewnie ta chłodna kocica będzie coś odwalać z powodu bycia rudą. Może zacznie leczyć tylko rude koty? To bardzo możliwe. Siedział na środku obozu, delektując się chwilą i tym, że jeszcze nikt go nie zagania do pracy.
- A ty wronia strawo co tu robisz? - zaszła go od tyłu Szczypiorkowa Łodyga. Nie no, super i świetnie.
- Odpoczywam po polowaniu. - odparł spokojnie i zmierzył go wzrokiem.
- To idź na kolejne! Zjadłabym tłustego królika... Skołuj mi go!
Jałowa Łapa zastrzygł uchem. Wbił nienawistne spojrzenie w cętkowaną.
- Co się tak gapisz?! Ja czekam.
- Zaraz mnie coś rozsadzi! - krzyknął, na szczęście tylko w głowie.
- Hm, no tak przypomniało mi się coś. Miałem przynieść jedzenie Jeżowej Ścieżce! - miauczał chaotycznie - No, przepraszam ale jak widzisz nie mogę-
- Jeżowa Ścieżka zbiera zioła.
- Wiśniowej Łapie.
Szczypiorek tylko burknęła coś niezadowolona i odeszła.
Chyba jest dobry w kłamaniu.
Podszedł do sterty zwierzyny, gdy nikt nie patrzył obrzydzał tusze zwierząt, by obrzydzeni rudzy nie tknęli ich. Sam zjadł niewielką nornicę oraz chwycił za kark królika i pomknął do legowiska medyków. Zastał tam Wiśniową Łapę, wpatrującą się w te ziołowe sterty. Dopiero podduszenie się ziołami Jałowka zwróciło jej uwagę. Upuścił królika i zaczął kaszleć, po chwili się uspokoił.
- Przyniosłem ci jedzenie.
- Dobrze, a teraz jestem zajęta. - mruknęła niewyraźnie.
- Czym?
Owinęła ogon wokół łap.
- Której części "jestem zajęta" nie rozumiesz? - wskazała na niewyraźny kształt leżącego obok niej. Jałowa Łapa tylko z udawanym szacunkiem skinął głową. - Zwracam honor. - i wyszedł. I dobrze, bo chyba mu nie starczało powietrza.
***
Jałowa Łapa powłóczył łapami, wchodząc do obozu. Jego tylna łapa była dziwnie skręcona i utykał, podpierał się na matce. Obaj weszli do legowiska medyka.
Co się stało?
Cóż, Jałowa Łapa polował wraz z matką aż podczas pościgu wpadł do króliczej nory. Całkiem głębokiej. Upadł wprost na swoją prawą łapę - tą ze skarpetką. Matka trudziła się jak go stamtąd wyciągnąć i nadwyrężyła sobie łapy, chociaż utrzymywała że nic jej nie jest i tylko wróciła do legowiska wojowników.
Jeżowej Ścieżki znów nie było.
- Gdzie Jeżowa Ścieżka?
Pomarańczowe oczy Wiśni zabłyszczały w półmroku legowiska.
- Nie jest ci to potrzebne do szczęścia, ktoś wykorzystał. Czego chcesz?
Opowiedział jej historię.
- No i boli mnie łapa. Wiesz jak ją naprawić?
<Wiśniowa Łapo?>
– Ja nie muszę nic udowadniać. – mruknęła chłodno szylkretka, kończąc jedzenie.
Czemu w tym Klanie nawet kociaki traktują innych z wyższością?!
Co się dzieje z tym Klanem?!
I dlaczego tak na prawdę nie zna innego świata niż tego w Klanie Burzy?
– Jestem tego pewien. – mruknął, próbując udawać taki sam ton, jak to robi Wiśnia. – Jesteś w końcu ruda. Szylkretowa. – sprecyzował ponurym głosem. Czekał na długi i emocjonujący wywiad o tym, że jest nierudy i powinien wylecieć stąd aby upolować jej stado tłustych królików. Nie zdziwiłby się.
Kotka jednak milczała, mrużąc oczy, gdy promienie słońca zmierzchwiły mu sierść. Wyszedł, również bez słowa. Nie potrzebuje kłótni.
***
Minęło kilka dni i to dziwne dziecko zostało uczennicą medyka, w sumie nieźle. Gorzej, że Jeżowa Ścieżka to starzec i pewnie ta chłodna kocica będzie coś odwalać z powodu bycia rudą. Może zacznie leczyć tylko rude koty? To bardzo możliwe. Siedział na środku obozu, delektując się chwilą i tym, że jeszcze nikt go nie zagania do pracy.
- A ty wronia strawo co tu robisz? - zaszła go od tyłu Szczypiorkowa Łodyga. Nie no, super i świetnie.
- Odpoczywam po polowaniu. - odparł spokojnie i zmierzył go wzrokiem.
- To idź na kolejne! Zjadłabym tłustego królika... Skołuj mi go!
Jałowa Łapa zastrzygł uchem. Wbił nienawistne spojrzenie w cętkowaną.
- Co się tak gapisz?! Ja czekam.
- Zaraz mnie coś rozsadzi! - krzyknął, na szczęście tylko w głowie.
- Hm, no tak przypomniało mi się coś. Miałem przynieść jedzenie Jeżowej Ścieżce! - miauczał chaotycznie - No, przepraszam ale jak widzisz nie mogę-
- Jeżowa Ścieżka zbiera zioła.
- Wiśniowej Łapie.
Szczypiorek tylko burknęła coś niezadowolona i odeszła.
Chyba jest dobry w kłamaniu.
Podszedł do sterty zwierzyny, gdy nikt nie patrzył obrzydzał tusze zwierząt, by obrzydzeni rudzy nie tknęli ich. Sam zjadł niewielką nornicę oraz chwycił za kark królika i pomknął do legowiska medyków. Zastał tam Wiśniową Łapę, wpatrującą się w te ziołowe sterty. Dopiero podduszenie się ziołami Jałowka zwróciło jej uwagę. Upuścił królika i zaczął kaszleć, po chwili się uspokoił.
- Przyniosłem ci jedzenie.
- Dobrze, a teraz jestem zajęta. - mruknęła niewyraźnie.
- Czym?
Owinęła ogon wokół łap.
- Której części "jestem zajęta" nie rozumiesz? - wskazała na niewyraźny kształt leżącego obok niej. Jałowa Łapa tylko z udawanym szacunkiem skinął głową. - Zwracam honor. - i wyszedł. I dobrze, bo chyba mu nie starczało powietrza.
***
Jałowa Łapa powłóczył łapami, wchodząc do obozu. Jego tylna łapa była dziwnie skręcona i utykał, podpierał się na matce. Obaj weszli do legowiska medyka.
Co się stało?
Cóż, Jałowa Łapa polował wraz z matką aż podczas pościgu wpadł do króliczej nory. Całkiem głębokiej. Upadł wprost na swoją prawą łapę - tą ze skarpetką. Matka trudziła się jak go stamtąd wyciągnąć i nadwyrężyła sobie łapy, chociaż utrzymywała że nic jej nie jest i tylko wróciła do legowiska wojowników.
Jeżowej Ścieżki znów nie było.
- Gdzie Jeżowa Ścieżka?
Pomarańczowe oczy Wiśni zabłyszczały w półmroku legowiska.
- Nie jest ci to potrzebne do szczęścia, ktoś wykorzystał. Czego chcesz?
Opowiedział jej historię.
- No i boli mnie łapa. Wiesz jak ją naprawić?
<Wiśniowa Łapo?>
wyleczeni: Jałowa Łapa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz